Nie można zrobić reformy finansów jednym ruchem, ona musi być realizowana stopniowo. Ale nawet to, co proponuje Zyta Gilowska, może naruszyć władzę polityków i tym samym może być trudne do przeprowadzenia.



• Co powinno być celem i skutkiem reformy finansów publicznych?

- Jeśli myślimy o obniżeniu obciążeń podatkowych przedsiębiorców i pracowników, to powinniśmy myśleć o zmniejszeniu zakresu sektora finansów publicznych. Przecież nie wszystkie usługi świadczone dla ludności muszą być utrzymywane tak jak do tej pory z budżetu. Chodzi mi np. o służbę zdrowia czy oświatę, ale też o badania wody czy żywności. Częściowo można uzależnić jednostki wykonujące te zadania od wyników własnej pracy, nawet gdyby państwo wspierało częściowo ich działalność. To pozwoliłoby na ograniczenie wydatków, które można przeznaczyć albo na zmniejszenie podatków, albo na projekty inwestycyjne czy wydatki naukowo-rozwojowe. Trzeba też zastanowić się nad zmianą funkcji państwa, ale tu potrzeba społecznego przyzwolenia, jak w sprawie częściowej odpłatności za edukację lub usługi medyczne. Tu wkraczamy dodatkowo w problem rozwarstwienia społecznego i część ludzi mogłaby nie udźwignąć nowych wydatków w swoich budżetach.

• Czy reforma ma doprowadzić też do spełnienia budżetowego kryterium Traktatu z Maastricht?

- Powinniśmy tak ustawić finanse publiczne, żeby deficyt sektora finansów publicznych miał tendencję malejącą i na stałe znalazł się poniżej 3 proc. PKB. Reforma powinna zakładać obniżenie wydatków i ograniczyć narastanie długu publicznego. Obsługa długu kosztuje przecież rocznie 27 mld zł i tu oszczędności byłyby natychmiastowe. Zmniejszyć należy deficyt budżetu państwa oraz deficyt całego sektora finansów publicznych. Jednak sam minister finansów nie jest w stanie opanować wydawania pieniędzy zarówno w sektorze rządowym, jak i samorządowym.

• Jak ocenia pani ostatnie propozycje minister finansów?

- To dopiero początek reformy finansów i oby się udało wprowadzać kolejne etapy, co wymaga poparcia politycznego i cierpliwości, a potem kilkuletniej konsekwencji. W sferze finansów każde działanie jest w pewnym stopniu polityczne i powstaje problem, co zrobić z konkretnymi świadczeniami, przyrzeczeniami. Nie można zrobić reformy finansów jednym ruchem, ona musi być realizowana pewnymi krokami. To, co widzimy obecnie, to nie jest ani początek, ani koniec, tylko wejście w pewną fazę porządkowania. Ale trudne może okazać się uzyskanie zgody nawet na te zapowiedziane ruchy, które częściowo naruszają władzę polityków.

Halina Wasilewska-Trenkner
dr nauk ekonomicznych. Wiceminister finansów (1995-2001, 2001-2004), minister finansów (2001), od 2004 roku w Radzie Polityki Pieniężnej