Wziął on udział w panelu "Przede wszystkim inwestycje", który był częścią trwającego w Katowicach IX Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Indagowany przez prowadzącego panel redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" Bogusława Chrabotę, czy PFR nie faworyzuje "biznesu z udziałem skarbu państwa", zapewniał, że tak nie jest. Dodał zarazem, że jego rolą jako prezesa Funduszu jest "wsparcie polskiego biznesu", choć "nie chodzi tu o etatyzm".
"Zostało 20-30 dużych spółek skarbu państwa, one nie będą motorem rozwoju gospodarczego, ta skala jest zbyt mała" - ocenił Borys. Zwrócił uwagę, że w polskiej gospodarce "nieustannie od 20 lat spada udział sektora publicznego w tworzeniu PKB, w tej chwili jest on na poziomie ok. 20 proc."
Borys przyznał też, że Polska "ma sporo do zrobienia, jeśli chodzi o inwestycje". Zarazem "świat cały czas ucieka", przede wszystkim w sferze nowych technologii, a więc "musimy podwójnie gonić".
"Mamy też problem z rozdrobnieniem gospodarki, mamy silny sektor małych i średnich firm, a jak wiadomo głównymi firmami, które inwestują w innowacje są jednak większe firmy" - zwracał uwagę Borys.
Przekonywał, że "polityka gospodarcza powinna być ukierunkowana na to, by z tej słabości uczynić silną stronę". Powinno się, w opinii prezesa PFR, "wykorzystać rentę zapóźnienia i przeskoczyć do kolejnego etapu, w pełni wykorzystać rewolucję przemysłową 4,0".
"Albo to się uda, albo będziemy cały czas zostawali trochę w tyle i cały czas będziemy gonili, a wtedy będzie bardzo trudno dojść do poziomu najwyżej rozwiniętych gospodarek świata" - mówił Borys.
W panelu brał też udział szef rady nadzorczej Work Service SA Tomasz Misiak (były senator PO), który przyznawał, że dziś głównym problemem dla przedsiębiorców jest brak stabilności i przewidywalności, jeśli chodzi o system geopolityczny w świecie, czyli np. takie wydarzenia jak Brexit. To, jego zdaniem, może hamująco wpływać także na poziom inwestycji w Polsce.
W jego opinii Polska jest nieco za małym rynkiem, by mogły tu zaistnieć firmy z większymi aspiracjami. "Kiedyś się mówiło o pułapce średniego wzrostu, jak bym to nazwał pułapką średniego rynku" - mówił, dodając, że polskich firm o zasięgu europejskim czy światowym jest bardzo mało.
Polskie firmy bowiem "raczej nie otwierają się na świat, tylko zostają na terenie Polski". "Są na tyle zadowolone z rynku polskiego, że nie bardzo myślą o przeskoczeniu na globalizację, a z drugiej strony polski rynek jest za mały, by wyprodukować brandy międzynarodowe" - dodał Misiak.
Chwalił jednocześnie PFR, którego działalność, wspierająca biznes kapitałowo, "jest dla przedsiębiorców bardzo istotna". "Jeśli wykorzystamy te środki, naszą wiedzę, energię i umiejętności, mamy szanse na przyspieszenie innowacyjności Polski" - ocenił.
Prowadzący panel spytał też uczestników o ich pogląd w sprawie perspektywy wejścia Polski do strefy euro. Paweł Borys powiedział, że "warto być blisko, nie mówić nie", ale jeszcze jakiś czas poczekać, by polepszył się poziom konkurencyjności polskiej gospodarki.
Tomasz Domagała, szef rady nadzorczej TDJ SA, także przekonywał, że nie należy się z tym spieszyć. Podobny pogląd przedstawił Misiak, który zarazem zwrócił uwagę, że "nie trzeba się spieszyć, ale trzeba pamiętać, iż to jest nasz cel". "Realna perspektywa to 10 lat" - powiedział.