• Enea będzie pierwszą polską grupą energetyczną notowaną na GPW. Na jakim etapie są przygotowania do publicznej emisji akcji?
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Teraz przygotowujemy sprawozdanie skonsolidowane za ubiegły rok, mamy w pełni zaawansowane badanie finansowe grupy. Prospekt emisyjny planujemy złożyć w Komisji Nadzoru Finansowego w ostatnim tygodniu maja, akcje powinny być dopuszczone do obrotu w czerwcu - lipcu i w zależności od sytuacji, debiut nastąpi przed wakacjami lub zaraz po.
• Czy wartość emisji zapowiadana na 3 mld zł spadnie lub wzrośnie? Ile akcji będzie do nabycia przez indywidualnych, a ile przez instytucjonalnych inwestorów?
- Nie ma zmian, jeśli chodzi o planowaną wartość emisji, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o jej strukturze.
• Za kilka miesięcy będziecie oceniani głównie na podstawie kryteriów ekonomicznych, a sprzedaż energii gospodarstwom domowym po cenach regulowanych jest deficytowa.
- To dla nas fundamentalne sprawy, bo jesteśmy grupą handlową. Ze względu na wzrost cen hurtowych na początku roku mieliśmy taką sytuację, że nie opłacało się sprzedawać energii. Dlatego podjęliśmy decyzję o podwyżce cen dla przemysłu od 1 kwietnia, a Enea Operator złożyła do URE wniosek o podwyżkę cen dystrybucji. Taryfa dla gospodarstw domowych nie jest taka, jakbyśmy chcieli, ale na razie nie będziemy wnioskować o jej zmianę.
• Obawiacie się o wizerunek? Wejdziecie na giełdę jako spółka deficytowa?
- Utrzymanie obecnych cen dla gospodarstw domowych nie będzie oznaczało strat spółki. Jesteśmy i będziemy dochodowi, choć aktualna taryfa z pewnością stanowi dla nas problem. Zresztą cały rynek ma ten problem i mam nadzieję, że to nie będzie długotrwała sytuacja, bo przecież URE zapowiedział uwolnienie cen dla gospodarstw domowych od stycznia 2009 r.
• Przy ocenie wartości Enei zwykle podawana jest kwota około 10 mld zł, która wynika z wycen robionych w 2007 roku na potrzeby konsolidacji energetyki. Teraz wyraźnie widać, że mamy rynek producentów, a nie sprzedawców, takich jak wy.
- Nie ryzykowałbym oceny, że wartość naszej spółki spadła. Sądzę, że jest przeciwnie, zatem gdy przyjdzie do wyceny przez rynek na podstawie zawartych kontraktów i planowanych inwestycji, to wartość Enei będzie większa niż 10 mld zł. Będziemy w stanie konkurować nie tylko z firmami krajowymi, ale także z zagranicznymi.
• Ile i w co musi zainwestować Enea, żeby to osiągnąć? Ile wydacie na inwestycje w 2008 roku?
- Strategię określimy po finansowym zbadaniu grupy. W 2008 roku można mówić tylko o inwestycjach odtworzeniowych, o finansowaniu z zysku tego, co dawno powinno być zrobione, a nie było, bo ceny regulowane nie dawały na to szans. Inwestycje skutkujące długofalowo wzrostem wartości grupy zostaną zapisane w strategii i wydamy na nie całe wpływy z emisji. Na pewno na budowę nowego bloku 1000 MW w Kozienicach, ale także na odnawialne źródła energii i kogenerację. Nasz priorytet to budowa mocy w skali odpowiadającej możliwościom sprzedaży.
• Jakie miejsce chcecie zająć na polskim rynku?
- Przede wszystkim chcemy utrzymać swój rynek, czyli ok. 10 proc. udział w produkcji i 14 proc. w sprzedaży. Jest oczywiście pytanie, czy na przykład PGE jako największy producent zaatakuje nasz rynek, ale nie spodziewam się, żeby w najbliższy czasie doszło do tego. Sądzę, że w grupach najpierw będzie następowała poprawa jakości działania, żeby nie przenosić zbędnych kosztów w inwestycje.
• Z własnych źródeł produkcji jesteście teraz w stanie pokryć ok. 60-70 proc. sprzedaży. Przydałby się wam PAK, bo dałby drugie miejsce na rynku produkcji, ale czy to realne?
- Nasi doradcy próbują sklasyfikować spółkę i umieścić ją na rynku w Europie. Z tego wynika, że prace, które prowadzimy w kierunku budowy nowych źródeł wytwarzania mają sens, bo mocy brakuje i nic nie wskazuje że jej nagle przybędzie, a ceny energii na tle Europy wcale nie są najwyższe, co w sumie daje duże możliwości wzrostu. PAK oczywiście wzmocniłby pozycję grupy, ciągle jesteśmy zainteresowani jego nabyciem, ale może trzeba będzie wybierać, bo nie jest tak, że damy radę sfinansować wszystkie projekty, o jakich myślimy.
• Około 10 tys. pracowników Enei wypracowało w 2007 roku kilka razy mniejszy zysk ze sprzedaży niż 2,7 tys. zatrudnionych w Vattenfallu. Jak długa droga jest przed waszą firmą do osiągnięcia przyzwoitej efektywności?
- Długa, ale to też potencjał oszczędności. Musimy znacznie poprawić wskaźnik zwrotu z kapitału, który powinien wynosić ok. 10 proc.
• PAWEŁ MORTAS
absolwent Uniwersytetu Łódzkiego ze specjalnością ekonomia. Zarządzał finansami w firmach Tongheung-ZTS i Medim, był prezesem zarządu warszawskich TBS (Wola i Bemowo)