Największa grupa imigrantów w Polsce to osoby, które przyjechały do nas z Ukrainy. Napływ zza wschodniej granicy nasilił się w ostatnich dwóch latach i może stwarzać wrażenie dużego. Mimo to w rzeczywistości cudzoziemcy wciąż stanowią ledwie około 2–3 proc. wszystkich mieszkańców Polski. A co najbardziej istotne, ich obecność może przynieść spore korzyści społeczno-gospodarcze.
Przemysł, transport, handel, budownictwo, hotelarstwo i gastronomia, coraz mocniej także sektor informatyczny. We wszystkich tych branżach brakuje nam pracowników. 35 proc. firm ma problem ze znalezieniem odpowiednich kandydatów do pracy. W związku z tym 38 proc. z nich rozgląda się za pracownikami wśród migrantów z Ukrainy. I to nie tylko tymi czasowymi do rolnictwa, lecz coraz wyraźniej także wyspecjalizowanymi do pracy w przemyśle oraz branży IT i nowych technologii.
W efekcie w ubiegłym roku w urzędach pracy zarejestrowano 1,3 mln oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemców. 96 proc. z nich dotyczyło Ukraińców. To rekordowe zapotrzebowanie na pracowników z zagranicy. W 2015 roku takich oświadczeń złożono 782 tys., a rok wcześniej 387 tys. Ale to wcale nie oznacza, że dokładnie tylu cudzoziemców przyjechało do Polski, bo samo oświadczenie to tylko początek procedury. Według ekspertów, bo oficjalnych danych jeszcze nie ma, liczba korzystających z oświadczeń to ok. 60 proc. To oznacza, że w Polsce może być około 700 tys. Ukraińców pracujących na podstawie oświadczeń. Do tego kilkadziesiąt tysięcy naszych sąsiadów pracuje na podstawie zezwoleń na pracę, a kolejne kilkadziesiąt tysięcy pracowników pochodzi z innych państw: głównie Białorusi, Mołdawii i państw Unii Europejskiej, przy czym ci ostatni korzystając z otwartego rynku pracy, nie muszą rejestrować swojego pobytu, więc oficjalnie wiadomo tylko o tych, którzy złożyli wnioski o zarejestrowanie pobytu. Łącznie liczba imigrantów przekracza 1 mln osób, czyli choć liczba imigrantów jest najwyższa od czasów II wojny światowej, to cudzoziemcy wciąż stanowią naprawdę drobny procent populacji Polski.
Dla porównania, jak podaje Eurostat, w 2014 roku najwyższe wskaźniki imigracji odnotowano w Luksemburgu (40 imigrantów na 1 tys. osób), a następnie na Malcie (21) i w Irlandii (15).
Liczba imigrantów nie jest tak duża, jakby się mogło Polakom wydawać. To, że zawyżamy ją w naszych ocenach, pokazuje niedawne badanie IPSOS dla Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM), z którego wynika, że co czwarty Polak uważa, że cudzoziemcy stanowią 6–10 proc. ludności Polski, gdy w rzeczywistości wciąż jesteśmy jednym z najbardziej homogenicznych krajów w całej Unii.
Zarządzanie migracją to szansa
Nawet jeżeli skala imigracji nie jest tak ogromna, to daje ona duże szanse na rozwój społeczny, ekonomiczny i kulturalny Polski.
– Z jednej strony to oczywiście wyzwanie, ale z drugiej także szansa dla Polski. Bo dobrze zarządzane migracje to niezwykle ważny element rozwoju społecznego, gospodarczego i kulturalnego – mówi Anna Rostocka, szefowa Krajowego Biura Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) w Polsce, i tłumaczy, że te dobrze zarządzane migracje to takie, które nie tylko wypełniają luki demograficzne i na rynkach pracy między poszczególnymi krajami, lecz także są rozsądnie przez państwa wspierane od strony prawnej i społecznej, pozwalając na wykorzystanie potencjału, który wnoszą ze sobą migranci.
Cudzoziemcy wnoszą swój wkład
Po pierwsze oczywiście takie dobrze zarządzane migracje pomagają rynkowi pracy. I to, co ważne, nie tylko ze względu na same miejsca pracy. Nie mniej ważne jest danie szansy na rozwój także imigrantom.
– Programiści na Ukrainie zarabiają już średnio 30 proc. więcej niż na analogicznym stanowisku w Polsce, a dodatkowo są opodatkowani w bardzo przyjazny sposób, bo zaledwie 5-proc. zryczałtowanym podatkiem – opowiada Mateusz Kurleto, prezes SkillHunt.io, platformy pomagającej w rekrutacjach specjalistów w branży IT. – Mimo to dosyć chętnie przeprowadzają się za pracą do Polski, ale robią tak, bo mają silną potrzebę rozwoju i włączenia się w globalną gospodarkę, a pracę w Polsce traktują jak wejście na zachodnie rynki. Podobnie polscy menedżerowie, chcąc się rozwijać, wybierali Hiszpanię czy Francję, choć wcale nie dostawali tam fenomenalnych warunków zatrudnienia – tłumaczy Kurleto.
Wymiana doświadczeń i rozwój to powód, dla którego na imigrantów tak silnie liczy się także nauka i szkolnictwo wyższe. „Polska nauka i gospodarka potrzebują dziś migrantów. Bez ich wiedzy nasze uczelnie nie będą miały wystarczającego potencjału do prowadzenia badań, które zmieniają otaczającą nas rzeczywistość, a bez ich pracy trudno będzie o konkurencyjność prosperujących nad Wisłą przedsiębiorstw. Mimo to spora część Polaków patrzy na obcokrajowców okiem sceptyka. Nie wynika to jednak z ich ksenofobii, lecz z populizmu, który zdominował dyskurs publiczny w naszym kraju. Nie dajmy się zmanipulować i skorzystajmy z tego, co migranci mogą Polsce zaoferować” – tłumaczył kilka miesięcy temu podczas XI Kongresu Obywatelskiego dr hab. Maciej Duszczyk.
Uczelnie wyższe szczególnie mocno liczą na dalszy napływ studentów z zagranicy. Nie tylko z Ukrainy.
– Obecnie jest ich dokładnie 750. Najwięcej z Indii, na drugim miejscu ponad 100 z Ukrainy, podobna liczba z Hiszpanii, sporo z Chin. Ogółem mamy studentów łącznie z 57 różnych państw. I to jest dla nas naprawdę spora szansa, bo przecież jak ludzie przejechali taki kawał świata, by studiować, to naprawdę im zależy na nauce – opowiada Karolina Wysocka, kierownik Działu Międzynarodowej Współpracy Akademickiej na Politechnice Gdańskiej. – Ale oczywiście dla uczelni to także wyzwanie, bo nie wystarczy zaoferować naukę po angielsku. To tylko początek. By faktycznie mieli dobre warunki do studiowania, a może i zostania potem w Polsce, pracy, korzystania z edukacji, jaką zdobyli, potrzeba więcej: od pomocy w załatwieniu kwestii administracyjnych po działania miękkie. Każdy student z zagranicy dostaje u nas swojego polskiego studenta jako mentora i jego opiekę od odebrania na lotnisku poprzez aklimatyzację po koleżeńską pomoc, spotkania adaptacyjne. Pamiętajmy, że nawet jeżeli student nie przyjechał z drugiego końca świata, to i tak jest w obcym miejscu, z obcym językiem i czasem drobnymi, ale jednak wciąż różnicami kulturowymi – tłumaczy Wysocka.
To podejście do integracji cudzoziemców nie jest wyjątkiem. Polskim szkołom na studentach, ale i wykładowcach z zagranicy bardzo zależy, bo nie tylko rozwiązują problem niżu demograficznego, lecz także pomagają umiędzynarodowiać naukę – dzięki nim pojawiają się nowe idee, poglądy, a uczelnie muszą się rozwijać, choćby oferując zajęcia po angielsku. W efekcie dziś w Polsce studiuje już ponad 57 tys. studentów zagranicznych ze 157 krajów, czyli o ponad 10 tys. więcej niż rok temu, w efekcie stanowią oni w tej chwili 4,1 proc. ogółu studentów w naszym kraju (osiem lat temu było to zaledwie 0,6 proc). Jak widać, wzrost jest spory, ale i tu w porównaniu z krajami Unii mamy jeszcze sporo do nadrobienia.
Bo ewidentnie nie wystarczy samo prawne otwarcie rynku pracy i szkolnictwa wyższego na imigrantów. Wypracowanie mądrego sposobu integrowania cudzoziemców jest dziś kluczem do tego, byśmy poradzili sobie w świecie w dobie mobilności, a także byśmy mogli z tego procesu wynieść jak najwięcej korzyści.
Anna Rostocka wymienia kolejne elementy niezbędne, by migracje przynosiły obopólne korzyści. Muszą oczywiście być zgodne z prawem międzynarodowym i prawami człowieka, wspierać legalną migrację oraz zapewniać jasne i przejrzyste zasady i procedury wjazdu i pobytu. Wreszcie to także ułatwianie integracji – dwustronnego procesu wzajemnej adaptacji migrantów i społeczeństwa przyjmującego w wymiarze ekonomicznym, społecznym, kulturowym i politycznym. Sukces integracji zależy od dobrej woli i zaangażowania cudzoziemców adaptujących się do nowego środowiska, jak też gotowości społeczeństwa przyjmującego do zaakceptowania przybyszów i ich rodzin. Integracja jest kluczowym elementem zarządzania migracjami.
To wyzwania stojące nie tylko przed Polską, bo ruchy migracyjne bardzo się w Europie nasilają. Jeszcze w 2014 roku, jak podaje Komisja Europejska, łącznie 3,8 mln osób imigrowało do jednego z państw członkowskich, natomiast co najmniej 2,8 mln emigrantów opuściło jakieś państwo unijne. Obecnie mamy 244 mln migrantów na świecie, z czego 76 mln w Europie. Większość z nich to osoby migrujące za pracą, i to legalnie. Co więcej, aż 70 proc. z nich pracuje, a to więcej niż wynosi taki współczynnik w przypadku niemigrantów. Nie zapominajmy też o tym, że zbudowana na bazie otwartego rynku pracy Unia Europejska skłania także do migracji w jej obrębie, co widzimy po samych Polakach.
– Właśnie dlatego integracja jest kluczowym elementem zarządzania migracjami. Pomaga w budowaniu spójnych i tolerancyjnych społeczeństw, których populacja migrantów harmonijnie koegzystuje z lokalną ludnością. Pozwala na utrwalanie dlugofalowych, pozytywnych efektów imigracji. Z drugiej strony niepowodzenia w propagowaniu tolerancji i zrozumienia w mieszanej społeczności mogą prowadzić do dyskryminacji i wykluczenia społecznego imigrantów i przerodzić się z czasem nawet w rasizm i ksenofobię. Niezadowolenie migrantów z ich sytuacji socjalno-ekonomicznej i politycznej tworzy warunki sprzyjające zachowaniom aspołecznym, a nawet przemocy. Dlatego niezwykle ważna jest praca z ludźmi, by migracje wzmacniały społeczeństwa i by zmniejszyć ewentualne konflikty – dodaje Anna Rostocka z IOM.
Ta integracja, o której dyrektor Rostocka mówi, że jest niezbędnym elementem „zarządzania migracjami”, to także zadbanie, by – najlepiej jeszcze przed przyjazdem – cudzoziemiec był tak dobrze, jak tylko to możliwe, informowany o swoich prawach i obowiązkach w nowym miejscu, o zasadach legalnego wjazdu, szansach, lecz również ograniczeniach migracji.
Przede wszystkim informacja
– I niewątpliwie takiej pomocy i wsparcia potrzebują też Ukraińcy. Właśnie te podstawowe informacje o zasadach legalnego przyjazdu, pracy, zameldowania, płacenia podatków, a także jak nie dać się oszukać pośrednikom, są niezwykle poszukiwane – opowiada nam Myroslava Keryk, prezeska Fundacji „Nasz Wybór” działającej na rzecz integracji migrantów z Ukrainy z polskim społeczeństwem, i dodaje, że sporo z tej podstawowej wiedzy przydałoby się cudzoziemcom, jeszcze zanim przyjadą do Polski, najlepiej w postaci tzw. one stop shop, czyli miejsc – źródeł informacji z zebraną podstawową wiedzą.
– Takiej właśnie pomocy i informacji udzielamy – zapewnia Rostocka.
IOM prowadzi specjalną telefoniczną infolinię i serwis internetowy dla migrantów właśnie z tego typu informacjami.
– Około 40 proc. korzystających z niego to Ukraińcy, kolejne 30 proc. to polscy pracodawcy poszukujący wiedzy o zatrudnieniu cudzoziemców – dodaje szefowa IOM w Polsce, ale tłumaczy, że to dopiero początek pracy z migrantami. – Nie mniej ważne są kolejne kroki, czyli szkolenia z orientacji kulturowej przygotowujące migrantów do życia w nowym kraju oraz te z komunikacji międzykulturowej, które są skierowane do społeczeństwa przyjmującego, np. do nauczycieli, urzędników, pracodawców, i zwiększające ich kompetencje. Ludzie przecież trafiają do nowej, często obcej kultury i aby dobrze im się żyło, bardzo pomocne jest zaoferowanie im pomocy w odnalezieniu się w tej nowej sytuacji. W tym także uświadomienie, że zawsze przeżywa się szok kulturowy i jak sobie z nim poradzić. Nawet ekspaci, czyli pracownicy korporacji z Europy Zachodniej, często wymagają takiej pomocy. Po warsztatach w jednej z globalnych firm informatycznych przyznawali, że to, czego się dowiedzieli, zaoszczędziłoby im pół roku wgryzania się w polską rzeczywistość – opowiada Rostocka.
– Po pierwszych administracyjnych kwestiach oraz pomocy w nauce języka, bo są to niezwykle poszukiwane szkolenia, kolejnym wyzwaniem jest właśnie wspieranie integracji. W miejscu pracy, na uczelni, w miejscu zamieszkania. Bez tego cudzoziemcy, owszem, mogą legalnie mieszkać i pracować w Polsce, ale pozostaną zamknięci we własnych społecznościach. Co więcej, polskie społeczeństwo nie ma szansy ich poznać i przełamywać własne uprzedzenia – dodaje Myroslava Keryk i tłumaczy, że te integracyjne działania to często odpowiedzi na podstawowe pytania: o zwyczaje w szkołach, czego się oczekuje od rodziny i od dziecka, o zasady na rynku pracy, o funkcjonowanie urzędów.
Eksperci podkreślają jedno: takie działania, nawet najlepiej zaplanowane, i dobrze opracowane polityki zarządzania migracjami nie mają szansy zadziałać, gdy nastroje społeczne są negatywne. Gdy rosną tendencje ksenofobiczne czy dyskryminacyjne, trzeba tym bardziej edukować społeczeństwo przyjmujące.
Więcej informacji:
Tel. informacyjny IOM (22) 490 20 44
Artykuł powstał w ramach projektu „Zwiększanie efektywności zarządzania migracjami w Polsce” współfinansowanego przez Szwajcarię w ramach szwajcarskiego programu współpracy z nowymi krajami członkowskimi UE