PKO BP jest gotów skorzystać z państwowych pieniędzy, by ożywić spadającą akcję kredytową - dowiedziała się GP. Nie zamierza jednak zmieniać warunków przyznawania kredytów, a o tym, kto dostanie pieniądze, nadal będzie decydował rachunek ekonomiczny.
Rząd chce, by PKO BP zwiększyło portfel kredytowy dla firm, dzięki czemu polscy przedsiębiorcy mieliby łatwiejszy dostęp do kredytów, mocno ograniczony ostatnimi czasy przez banki komercyjne. Według deklaracji ministra skarbu Aleksandra Grada (resort skarbu kontroluje ponad 51 proc. akcji banku), PKO BP może liczyć na kilka miliardów złotych w postaci płynnych aktywów, w tym akcji giełdowych spółek, dzięki czemu bank więcej środków mógłby przeznaczyć na pożyczki dla klientów. Na koniec września wartość kredytów udzielona przez PKO BP wyniosła prawie 90 mld zł.
Prezes PKO BP Jerzy Pruski nie chce się oficjalnie odnosić do planów rządu. Mówi jedynie, że bank chce w dalszym ciągu uczestniczyć w kredytowaniu firm, a obecnie nie ma żadnych przesłanek, by ograniczać akcję kredytową.
W nieoficjalnych rozmowach z przedstawicielami PKO BP można jednak usłyszeć, że plany rządu nie wzbudzają entuzjazmu w samym banku.
- Jeżeli dostaniemy dodatkowe pieniądze, na pewno przeznaczymy je na dalszy rozwój akcji kredytowej. W tym roku kredyty dla średnich firm wzrosły nam o 35 proc., a kredyty dla korporacji o prawie 40 proc. Ale dzieje się to na zasadzie rozwijania normalnego biznesu kredytowego. Nic nie można narzucać na siłę, nie możemy udzielać kredytów na piękne oczy, musi być to oparte na rachunku ekonomicznym - mówi GP jeden z dyrektorów pionu korporacyjnego PKO BP.
- Nie ma zresztą, o czym mówić, na razie nie ma żadnych konkretów w sprawie dokapitalizowania PKO BP - dodaje po chwili.
Zdaniem Tomasza Bursy, analityka finansowego firmy Espirito Santo Investment, zarówno rząd, jak i bank centralny powinny zabiegać o łatwiejszy dostęp do kredytów (w ostatni wtorek Rada Polityki Pieniężnej obniżyła o 75 punktów bazowych stopę referencyjną NBP, co ma się przełożyć na tańsze kredyty udzielane przez banki), nie mogą jednak wymagać, by PKO BP robił to wbrew rynkowi.
- Większa akcja kredytowa to automatycznie większe ryzyko dla banku. Jeśli władze PKO BP prowadziły zbyt ryzykowną politykę, naraziłyby się zarzut, że działają na szkodę spółki - argumentuje Bursa.
Podobnie uważa Marek Zuber, ekonomista firmy Dexus Partners.
- Sam pomysł dokapitalizowania PKO BP mi się podoba. W czasach niepewności na rynkach wzmacnianie kapitałów banków może im wyjść tylko na dobre. Banki nie pożyczają pieniędzy, nie dlatego, że ich nie mają tylko dlatego, że boją się, iż je stracą.
Zdaniem Zubera trzeba poczekać na naturalną stabilizację na rynkach i powrót zaufania, a nie w sztuczny sposób przymusić kogoś do udzielania większej liczby kredytów. Przypomina on też sprawę sprzed sześciu lat, kiedy ówczesny minister gospodarki Jacek Piechota próbował wymóc na bankach nowe pożyczki dla Stoczni Szczecińskiej, co naraziło banki na kolejne straty.