Rozmowy pomiędzy Tokio i Brukselą w sprawie umowy o wolnym handlu trwają od marca 2013 r. Do tej pory obyło się 17 rund negocjacyjnych, ostatnia we wrześniu 2016 r. Po niej zostały już tylko problemy, które miały być rozwiązane do końca ubiegłego roku. Terminu nie udało się jednak dotrzymać, dlatego teraz przedstawiciele Komisji Europejskiej nie chcą wyznaczać kolejnych.
"Nie wyznaczamy sobie ostatecznego terminu, ale nie chcemy, by sprawa przesunęła się na przyszły rok. Będzie porozumienie, ale nie mam pojęcia, czy uda nam się je osiągnąć w marcu, czerwcu czy wrześniu" - mówił w poniedziałek w Brukseli dziennikarzom zaznajomiony ze sprawą urzędnik KE, zastrzegając sobie anonimowość.
W weekend unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem i minister spraw zagranicznych Japonii Fumio Kishida zapewniali po spotkaniu w Bonn, że obie strony chcą jak najszybszego uzgodnienia umowy.
"Negocjacje są bardzo zaawansowane. Nie udało się ich wprawdzie zakończyć w 2016 r., jak mieliśmy nadzieję, ale w ostatnich miesiącach nastąpił ogromny postęp" - przekonywała Malmstroem.
Mimo tych deklaracji lista spraw, co do których obie strony nie mogą się zgodzić, nie jest krótka. Pierwsza z nich dotyczy rolnictwa. UE jest zainteresowana lepszym dostępem do japońskiego rynku artykułów spożywczych i napojów. "Jesteśmy największym eksporterem zarówno przetworzonych, jak i nieprzetworzonych artykułów rolniczych na świecie. Japonia jest dla nas bardzo interesującym rynkiem" - mówił urzędnik unijny.
Dla Japonii pełna liberalizacja byłby jednak problematyczna, bo kraj ten chciałby chronić swoich producentów wołowiny, wieprzowiny, nabiału czy ryżu. Dla unijnych producentów nie wszystkie produkty mają znaczenie, bo trudno sobie wyobrazić, żeby Europa zalała Japonię swoim ryżem, ale już w kwestii nabiału czy mięsa rozmowy mogą być trudne.
Kolejnym otwartym rozdziałem jest kwestia produktów przemysłowych i sektora samochodowego. Tu z kolei liberalizacją bardziej zainteresowana jest Japonia. Obecnie cła na samochody z tego kraju sprzedawane w UE sięgają 10 proc., a na produkty inżynierii elektrycznej 14 proc. Z tego powodu japońskie samochody czy wyroby przemysłowe są mniej konkurencyjne na Starym Kontynencie niż np. koreańskie, bo z tym krajem UE ma umowę o wolnym handlu.
"Jesteśmy przygotowani do liberalizacji sektora samochodowego, ale pod odpowiednimi warunkami" - zaznaczył jeden z unijnych negocjatorów.
Bliżej porozumienia jest w sektorze usług. Zarówno Japonia, jak i UE są raczej otwarte, jeśli chodzi o dostęp do tego rynku. Nierozwiązana jest za to kwestia sądu inwestycyjnego, która przy negocjacjach porozumień handlowych wywołuje spore kontrowersje. Negocjatorzy unijni przekazali Japonii propozycje tekstu, który sprowadza się do utworzenia takiego samego trybunału, jaki mają powołać UE i Kanada. Tokio analizuje tę propozycję.
Mimo że od poprzedniej rundy negocjacji minęło blisko pół roku, nie wyznaczano jeszcze kolejnej. "Różnice mogłyby zostać przezwyciężone choćby jutro" - powiedział urzędnik unijny, wskazując, że do przełomu musi jednak dojść na poziomie politycznym.
Japonia jest drugim z największych partnerów handlowych UE w Azji po Chinach; kraj ten wraz z UE odpowiada za jedną trzecią światowego PKB. Według opracowania Parlamentu Europejskiego zamieszkiwana przez 127 mln mieszkańców Japonia jest pod względem konsumpcji rynkiem porównywalnym do Chin.
Średnie taryfy celne - zarówno jeśli chodzi o przywóz z Japonii do UE, jak i wywóz z UE do Japonii - nie są bardzo wysokie, bo wynoszą 3,8 proc., ale są wyjątki. Z wysokimi barierami taryfowymi muszą się mierzyć np. unijni producenci żywności i napojów. Biznes europejski wskazuje też, że przeszkodą w dostępie do japońskiego rynku są różnice w standardach i długotrwały proces dopuszczania nowych towarów. Umowa o wolnym handlu rozwiązałaby te problemy.