Dyskusja na temat etyki w zawodzie analityków rozbrzmiewa tylko w trudnych czasach, w czasie hossy szybko się o niej zapomina.
Analityk banku, który przeżywa kłopoty z uwagi na niezbyt trafione inwestycje, przyznaje w raporcie dotyczącym spółki giełdowej wchodzącej w skład najważniejszego indeksu giełdowego, że nie umie poprawnie jej wycenić, w związku z tym daje wycenę „0”. Równocześnie pisze, że istnieje 50 proc. szans na bankructwo tej firmy, co jest zdaniem prawdziwym w przypadku dowolnego przedsiębiorstwa. Analitycy banku zdobywającego tytuł banku inwestycyjnego roku publikują raport dotyczący waluty niemałego kraju, w którym mylą się o kilkadziesiąt procent i tłumaczą się (raczej głupio), że to wynik pomyłki pisarskiej.
W ten oto sposób kryzys zbiera swoje żniwa. Podczas hossy nawet najgłupsze wyceny są traktowane z szacunkiem, bo przecież trudno uznać, by ludzie, za którymi stoją wielkie instytucje, tytuły MBA, CFA, i co tam się da jeszcze wymyślić, nie znali się na tym, o czym piszą. Niemal każdy chce słyszeć i widzieć wyceny, o kilkadziesiąt procent wyższe od obecnych poziomów i ciągłe nawoływanie kupuj, akumuluj, kupuj.
Raporty złożone z kilkudziesięciu stron, zawierające mądre słowa, liczby, wyliczenia, prognozy i szacunki nie mogą być przecież stertą bezwartościowego śmiecia. A jednak...
Po pęknięciu bańki internetowej w USA antygwiazdą analityków został Jack Grubman (Salomon Smith Barney). Z jednej strony wystawiał euforyczne rekomendacje spółkom z branży telekomunikacyjnej, z drugiej w prywatnej korespondencji z innymi pracownikami pisał, w dosadnych słowach, że te firmy są nic nie warte.
Gdy wyszło wszystko na jaw, media (oraz branża) zaczęły ubolewać nad upadkiem etyki i standardów branży. Tylko czekać, aż będziemy przerabiali ponownie tę samą lekcję. W sumie to dość ciekawe, ten wzrost zainteresowania etyką wyłącznie w złych czasach. Przypomina to nieco zachowania pątników, którzy, obawiając się kary boskiej, sami się umartwiali. Z tym że w świecie finansów o etyce szybko się zapomina. Wystarczy kolejna hossa, by znaczenie miały przede wszystkim plany sprzedaży - byle czego, byle komu. A etyka... porozmawiamy o niej, jak nie będzie czego sprzedawać.