Nawet pięć lat trzeba czekać na wszczepienie endoprotez biodra lub kolana. Wynika to ze zbyt małych środków przeznaczanych na te zabiegi. To powoduje, że pacjenci w związku ze zbyt późno przeprowadzonym zabiegiem nie wracają do aktywności zawodowej.
Minister zdrowia Ewa Kopacz zapowiedziała, że zostaną zniesione limity na wszczepienie endoprotez m.in. stawu biodrowego i kolanowego. Co to może oznaczać dla pacjentów?
- Obecnie formalnie także nie ma limitów na wykonywanie tego typu zabiegów. To, co limituje szpitale, to posiadane przez nie środki pieniężne. Szpitale bowiem kontraktują pewną liczbę zabiegów za określoną kwotę. Tak też jest na oddziale ortopedii danego szpitala. Jednak choć ma on zakontraktowaną pewną sumę, m.in. na endoprotezoplastykę, to w praktyce wygląda to tak, że w związku z tym, że jest to także oddział urazowy (na którym jest zazwyczaj wielu, przyjmowanych w pierwszej kolejności pacjentów urazowych), to większość pieniędzy jest przeznaczana właśnie na tzw. urazówkę. To oznacza, że mniej pieniędzy dla danego szpitala zostaje na wykonanie zabiegów endoprotezoplastyki. Gdyby weszły w życie zapowiedzi minister zdrowia, to oznaczałoby to, że musi być zarezerwowana na endoprotezoplastykę bliżej nieokreślona, choć na pewno duża pula pieniędzy.
A jak długo obecnie czeka się na zabieg wszczepienia endoprotez: kolana czy biodra?
- Obecnie pacjent czeka na taki zabieg - w zależności od ośrodka, w którym chce zrobić taką operację - od pół roku do nawet pięciu lat. Myślę jednak, że gdyby zwiększona została pula środków z NFZ na ten cel, to w ciągu dwóch, może trzech lat wspomniane kolejki mogłyby zniknąć. Same pieniądze jednak nie wystarczą.
Co w takim razie jest konieczne?
- Zmiana świadomości pacjentów. Obecnie w Polsce liczba endoprotezoplastyk, szczególnie kolana, na 100 pacjentów (to wskaźnik, na podstawie którego można porównywać poszczególne kraje) jest bardzo niska. Sumarycznie 0,6 protezy przypada na 1 tys. mieszkańców. W Czechach wskaźnik ten wynosi 2, czyli praktycznie trzy razy więcej niż u nas, a w Niemczech wskaźnik wynosi 5.
Jeżeli coraz więcej polskich pacjentów będzie miało świadomość, że zabieg wczepienia endoprotezy im pomoże wrócić do zdrowia, wówczas więcej będzie wykonywanych takich operacji. Warto bowiem pamiętać, że głównym wskazaniem do zrobienia endoprotezoplastyki biodra czy kolana jest zniesienie bólu. Choroba zwyrodnieniowa stawów rozwija się bowiem powoli, ale stale. W końcu osiąga takie stadium, że mimo farmakoterapii, stosowania silnych leków przeciwbólowych, u pacjenta pojawiają się nawet bóle nocne, czyli pacjent nie jest w stanie spać, a kość ulega dalszej degradacji. Jeśli dopiero wówczas przeprowadzona zostanie endoprotezoplastyka, to pacjent owszem, nie będzie już cierpiał z powodu bólu, ale nie zostanie mu jednak w pełni przywrócona ruchomość.
Czyli taki pacjent już praktycznie nie wraca do aktywności zawodowej?
- Niestety nie. W Polsce praktycznie każdy pacjent, który miał wykonywaną endoprotezoplastykę biodra czy kolana, idzie później na rentę. Inaczej jest na Zachodzie. Tam pacjenci po trzech tygodniach od zabiegu praktycznie zapominają o protezie. Oczywiście o ile jest to dobrze wykonany zabieg.
W jakim wieku są pacjenci w Polsce, którzy decydują się na wspomniany zabieg?
- To są pacjenci, u których proces chorobowy trwał bardzo długo. Największa grupa operowanych pacjentów w Polsce jest w wieku od 70 do 79 lat. Oni nie idą na rentę, bo już są emerytami. Natomiast w USA największa grupa, która decyduje się na endoprotezoplastykę, ma 45-50 lat. To są ludzie czynni zawodowo, którzy wracają do pracy, wracają do uprawiania sportu.
Czy wykonywanie takich zabiegów w Polsce dla takiej grupy pacjentów wynika przede wszystkim z braku pieniędzy na takie zabiegi?
- Tak. Mimo że u pacjenta pojawia się ból, musi on czekać na zabieg nawet pięć lat. Ponadto, ortopeda wykonując pierwotną endoprotezoplastykę, bierze pod uwagę rewizję. To wymiana zużytej protezy na nową. Następuje to, w zależności od użytego do protezy materiału i używalności protezy, po 10 albo 20 latach. Jeśli pacjent ma wykonany zabieg np. w wieku 55 lat, a średnia przeżywalność endoprotezy to 15 lat, to będzie musiał wykonać ponowny zabieg wszczepienia endoprotezy temu pacjentowi, jeśli ten osiągnie 70 rok życia. Z punktu widzenia lekarza najwygodniejsza sytuacja jest wtedy, gdy jego pacjentem jest 70-latek. On bowiem w mniejszym stopniu porusza się, a więc i mniej zużywa endoprotezę, a więc potencjalnie wykona rewizję, jeśli pacjent będzie miał 85 lat.
Czyli lekarze nie chcą wykonywać takich zabiegów wcześniej, zanim pacjent osiągnie 70 lat?
- Takie podejście coraz szybciej się zmienia. Lekarze dostrzegają, że jeżeli odpowiednio wcześniej przeprowadzą operację, kiedy kość jest jeszcze w miarę zdrowa, to pacjent po zabiegu wraca do zdrowia, do pracy zawodowej. Na zmianę punktu widzenia lekarzy wpływają też pacjenci. Coraz częściej bowiem na zabiegi endoprotezoplastyki zgłaszają się młodzi ludzie. Oni nie chcą odczuwać bólu. Co więcej, takich zabiegów w Polsce z roku na rok wykonuje się coraz więcej. W konsekwencji tego zmniejsza się liczba oczekujących na zabiegi starszych osób, z największymi zmianami. To automatycznie będzie się przekładało na skracanie czasu oczekiwania na zabiegi. Przede wszystkim jednak musi to współgrać ze zmianą świadomości lekarzy, którzy jeszcze niezbyt chętnie kierują pacjentów na wspomniane zabiegi. Wynika to z tego, że od niedawna endoprotezoplastykę wykonuje się w Polsce. W związku z brakiem doświadczenia, nie wszystkie wykonywane zabiegi były udane. Stąd opinia, że jeżeli jest tak duże ryzyko, że operacja się nie uda, czyli nie poprawi się stan zdrowia pacjenta, to nie ma sensu operować.
A może wynika to z tego, że niewielu lekarzy jest dopuszczanych do wykonywania tego typu operacji...
- Edoprotezoplastyka jest dosyć ekskluzywną dziedziną chirurgii. Zwykle zabieg taki wykonuje ordynator oddziału albo jego zaufany współpracownik. Nieco inaczej wygląda to w dużej klinice. Tam bowiem musi być więcej osób mających doświadczenie w wykonywaniu takich operacji. Wykonywanie takich świadczeń limitowane jest więc obecnie przez brak doświadczenia chirurgów do ich wykonywania.
Doświadczenia tego jednak nie zdobędą, jeżeli zabiegi będą wykonywane wyłącznie przez ordynatorów.
- Rzeczywiście. Dlatego konieczne jest stworzenie takiego systemu kształcenia chirurgów, aby mogli oni zdobywać doświadczenie w wykonywaniu endoprotezoplatyk kolan i bioder nie tylko za zgodą ordynatorów. Dzięki temu, że byłoby więcej lekarzy, zajmujących się tego typu zabiegami, zmniejszyłyby się też kolejki do zabiegów. Aby bowiem dany chirurg miał odpowiednią wiedzę praktyczną o wszczepianiu endoprotez i mógł dobrze przeprowadzić operację, musi wykonywać około 50 takich zabiegów rocznie. Tymczasem obecnie w Polsce wykonywanych jest 5 tys. operacji kolan. 15 ośrodków (spośród wszystkich 117) wykonuje około 4 tys. takich zabiegów. Pozostałe ośrodki, które robią endoprotezoplastykę kolana, wykonują ich po 10-20 rocznie, czyli sporadycznie. To niesie ze sobą duże ryzyko dla pacjenta.
ROBERT BUDA
jest z wykształcenia lekarzem. Pełni funkcje członka zarządu Johnson & Johnson. W firmie odpowiada m.in. za działania dotyczące świadczeń z zakresu endoprotezoplastyki