Przed nami wzrost inflacji, która powinna obniżać się od połowy 2008 roku. Jednak w ciągu roku sprowadzenie jej do 2,5 proc. może nie być możliwe i konieczne będą podwyżki stóp procentowych.
• Jaki był dla polskiej gospodarki 2007 rok?
- To był bardzo dobry rok, w którym na przełomie I i II kwartału prawdopodobnie minęliśmy szczyt koniunktury. Ale schodzimy z tego szczytu w sposób bardzo łagodny, więc gospodarka i tak ma się dobrze, choć nieco obniżyła się dynamika wzrostu PKB. To był też rok bardzo dynamicznie rosnącego zatrudnienia i wynagrodzeń. Z punktu widzenia osoby odpowiedzialnej za politykę monetarną jest to niepokojące, bo może przełożyć się na wzrost inflacji, ale z punktu widzenia obywateli jest na pewno doświadczeniem przyjemnym. Także mimo wzrostu inflacji w końcu roku, to był bardzo dobry rok dla polityki pieniężnej. Przez trzy kwartały inflacja była blisko celu, a w końcówce roku wzrosła za sprawą cen żywności i paliw, na które polityka pieniężna nie jest w stanie bezpośrednio oddziaływać.
• Czy inflacja w kolejnych miesiącach pozostanie zbliżona do 3,6 proc. z listopada?
- Obawiam się, że przed nami jest jeszcze wzrost inflacji, którą liczy GUS. Ona może jeszcze rosnąć i w I kwartale 2008 r. znaleźć się w okolicach 4 proc. Ale mam też nadzieję, że od połowy roku, jeśli nie ulegnie znaczniejszej destabilizacji inflacja bazowa, a nakładka paliwowo-żywnościowa nieco się zmniejszy, to również GUS-owski wskaźnik inflacji może zacząć stopniowo się obniżać. Nie twierdzę jednak, że w 2008 roku wrócimy do 2,5 proc., nawet nie jestem pewien, czy powrócimy do przedziału 2,5-3,5 proc. Na koniec 2008 roku inflacja może być stosunkowo wysoka. Natomiast poziom zbliżony do 2,5 proc. dzięki właściwie wymierzonym i odpowiednio wcześnie dokonanym podwyżkom stóp możemy znowu osiągnąć w I połowie 2009 roku.
• Co może zdarzyć się w gospodarce w 2008 roku?
- Z punktu widzenia polityki pieniężnej to może być trudny rok. Już na początku trzeba rozsądzić, czy jest szansa na stabilizację inflacji bazowej blisko 2 proc., co daje szansę na inflację CPI blisko 2,5 proc. Musimy się zastanowić, jaka polityka monetarna będzie potrzebna, aby ustabilizować inflację i odpowiedzieć na pytanie, co będzie się działo z podażą żywności. W 2008 roku podaż zbóż może być większa, co oznacza większą szansę, że szok podażowy nieco przygaśnie. Sądzę też, że wzrost gospodarczy niezależnie od wahań gospodarki światowej pozostanie silny, bo on jest napędzany głównie popytem wewnętrznym. Wysoka powinna pozostać dynamika inwestycji, podobnie dynamika kredytów dla firm. To wskazuje, że w 2008 roku wzrost PKB może pozostać w przedziale 5-6 proc.
• Czy na decyzje RPP mają wpływ inne banki centralne?
- Szczególnie istotna z naszego punktu widzenia jest polityka Europejskiego Banku Centralnego, bo nie chcielibyśmy nadmiernie powiększać różnicy w poziomie stóp w Polsce i w strefie euro. Ale musimy pamiętać, że EBC ma trochę inną sytuację niż my: ceny żywności też podniosły tam inflację, jednak EBC nie może podwyższyć stóp z uwagi na kłopoty z płynnością na rynku finansowym. Więc jedyne, co pozostaje EBC, to nie zmieniać stóp.
• Jak pan ocenia zachowanie EBC i zasilenie rynku finansowego miliardami euro?
- Banki centralne, wbrew niektórym wcześniejszym zapowiedziom, ratują banki komercyjne z opresji, w jaką te wpędziły się nieostrożnymi i nadmiernie ryzykownymi działaniami. W świetle zasad może to budzić wątpliwości, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że kłopoty dużych banków mają znaczenie dla stabilności całego systemu. Więc banki centralne ratują sytuację, robiąc to, co robią.
• W Polsce możemy mieć problem płynności?
- U nas wciąż utrzymuje się nadpłynność systemu bankowego, choć ostatnio nadpłynność się zmniejsza. Pośrednio wpływa to na rynkową cenę pieniądza, czym znów strasznie się nie martwię, bo w ten sposób rynek międzybankowy wykonuje część pracy za RPP w zacieśnianiu polityki pieniężnej. Nie wiem natomiast, czy umacniający się złoty będzie nadal wykonywał część naszej pracy. Złoty nie musi się znacząco osłabić, ale chyba już nie będzie się tak umacniał.
• Który argument przeważył za brakiem podwyżki w grudniu?
- Sądzę, że na razie RPP - rozumiana jako dziesięcioosobowe gremium - nie uzyskała wspólnego poglądu co do charakteru zjawisk, z którymi możemy mieć do czynienia w 2008 roku. Nie udało się uzgodnić kwestii przełożenia cen żywności i paliw na inne ceny i ewentualne efekty drugiej rundy, ani na ile narastająca presja inflacyjna z tego roku przełoży się na wyższą inflację bazową w 2008 roku. Stąd brak decyzji w grudniu i stwierdzenie, że pełniejsza ocena perspektyw inflacji będzie możliwa po analizie danych z najbliższego okresu.
• Które będą najistotniejsze?
- Na pewno dane o płacach, bo wchodzimy w okres, gdy punkt odniesienia będzie wysoki. Jeśli dynamika wynagrodzeń pozostanie dwucyfrowa, będziemy bardzo zaniepokojeni. Poza tym zobaczymy, co będzie się działo z kursem walutowym. Ważna będzie też dynamika kredytów dla gospodarstw domowych, która na razie nie chce wyraźniej zejść poniżej 40 proc. mimo dokonanych przez nas podwyżek. W styczniu będziemy mieli więcej danych, choć w sensie informacyjnym znaczenie będą miały też luty i marzec. W lutym okaże się, co jest z inflacją bazową, jak wygląda nowa projekcja inflacji i szacunek PKB za 2007 rok, a w marcu GUS zmieni koszyk inflacyjny. To będzie miało duże znaczenie dla Rady.
DARIUSZ FILAR
profesor Uniwersytetu Gdańskiego. Były główny ekonomista Pekao. Od 2004 roku członek RPP