Zagraniczne zadłużenie Polski w ciągu dwóch miesięcy wzrosło, ze względu na osłabienie naszej waluty, o 24 mld zł. To suma przyprawiająca przeciętnego śmiertelnika o zawrót głowy.
Można się pocieszać, że to liczba trochę wirtualna. Zadłużenia nie spłacamy przecież z dnia na dzień, a w rozłożonych na wiele lat transzach, po kursach, które obowiązują w czasie kolejnych spłat. Jednak problem wcale nie jest wirtualny. Według oficjalnego harmonogramu spłat w przyszłym roku mamy zapłacić w ramach zagranicznych zobowiązań 3,4 mld euro - osłabienie złotego spowodowało, że jest to już ok. 13,1 mld zł, a nie nieco ponad 11 mld zł, jak było to jeszcze na koniec sierpnia. Być może liczba ta się zmniejszy, bo złoty np. w najbliższych tygodniach, się umocni, ale czy w takim tempie, jak tracił w ciągu ostatnich tygodni? Te dodatkowe kilkaset milionów czy kilka miliardów złotych nie są już liczbą wirtualną.