Złapmy się za ręce i zaśpiewajmy hymn dziękczynny. Bo jest powód. Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości zrozumiała, że rozdawanie pieniędzy lekką ręką (tym razem chodzi mi o PO 8,1) nie jest dobrym sposobem na to, by wykrzesać z ludzi innowacyjność.
Oj, naśmialiśmy się w przeszłości z projektów typu „zamawianie mszy przez internet”, finansowanych hojnie z unijnej kasy i umierających po cichu. Bez żadnej, dla nikogo, straty.
PARP postanowiła wyciągnąć wnioski – i za to chwała. Gorzej, że kiepski jest kierunek jej myślenia. Ktoś podrapał się w głowę i wytyczył 14 kierunków, które mają rozwijać się perspektywicznie. Wystarczy poczytać listę, by zrozumieć, że jest tam banał na banale. Wszystko to, co już wymyślono i już działa. Są platformy społecznościowe, nauka czy usługi mobilnego asystenta ubezpieczeniowego etc. A gdzie miejsce dla nowatorskich pomysłów?
Dla Zuckerbergów bis, którzy wykombinują coś, czego świat nie widział? Dla nich miejsca nie ma. Pieniędzy też nie. Nigdy nie będą w stanie wpisać się w urzędniczą wizję centralnego planowania przyszłości (polecam kurs historii najnowszej, z uwzględnieniem punktów plan 3- i 6-letni). Efekt – już dziś przyjmuję zakłady – będzie taki, że bimbaliony euro zostaną wydane na kiepskie lokalne wersje Facebooka, namnoży się nikomu niepotrzebnych platform e-learningowych, powstanie naście kolejnych Grouponów.
I zbankrutują w dobrobycie, tak jak poprzednie bankrutowały.