Premier Donald Tusk lubi chyba zajrzeć do kasyna. Podejmując decyzję o obcięciu niemal 10 mld zł przeznaczonych na budowę dróg i zmianę modelu finansowania inwestycji, postawił wszystko na jedną kartę.
Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy, ale kilkanaście milionów polskich kierowców wciąż musi politykowi wierzyć na słowo, że ta ryzykowna gra się uda. Jeśli rząd uzbiera brakujące miliardy ze sprzedaży obligacji i pożyczek z EBI, premier trafi oczko. Uruchomienie nowego modelu finansowania budowy dróg opartego na funduszach pozyskiwanych z rynku pieniężnego będzie oznaczało spokojną realizację drogowego planu budowy autostrad i dróg ekspresowych do 2012 roku. A to w porównaniu z dramatycznymi pod tym względem poprzednikami przyniesie mu sławę pierwszego budowniczego dróg III RP, chyba że zamiast oczka wypadnie fura i obligacje z jakiegoś powodu nie znajdą nabywców. A wtedy – jak to w kasynie – przegrany nie będzie miał już czego szukać przy stole.