Kontrolą żywności w Polsce zajmuje się pięć różnych inspekcji, które podlegają kilkunastu ośrodkom decyzyjnym. Przykładowo, Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) działająca przy Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi może skontrolować żywność u producenta.



To samo jedzenie w sklepie bada natomiast Inspekcja Handlowa (IH), która podlega UOKiK. Kto bada importowane zboże? To zależy. Jeżeli jest ono przeznaczone na chleb – Inspekcja Sanitarna (IS), a jeżeli na paszę, to Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN). Jeżeli w międzyczasie zmieni się przeznaczenie zboża, wówczas odpowiednia inspekcja ocenia produkt ponownie.
Wiele z tych służb, żeby skorzystać z leżącego najbliżej kontroli laboratorium, zawiera między sobą porozumienia dotyczące współpracy. Mimo to skorzystanie z zasobów organu zajmującego się podobnymi badaniami nie zawsze jest łatwym procesem. Często zamiast badań w placówce położonej blisko miejsca pobrania żywności konieczne jest przewiezienie jej kilkadziesiąt kilometrów.
Warto rozmawiać o zmianach
Wymóg kontroli żywności na każdym etapie wynika z prawa unijnego i nie jest pozbawiony sensu z punktu widzenia ochrony ostatecznego odbiorcy – konsumenta. Warto jednak rozmawiać o kwestiach organizacyjnych czy strukturalnych, których dopracowanie może znacząco poprawić działanie całego systemu. Podane przykłady pokazują, że istniejące rozdrobnienie jest nieefektywne z punktu widzenia wydatków publicznych. Nie służy również konsumentom i jest uciążliwe dla przedsiębiorców, którzy narażeni są na kontrole różnych organów – choć każdego w zakresie innych kompetencji. Rozwiązać ten problem mogłoby stworzenie jednej inspekcji, zajmującej się sprawdzaniem żywności na każdym etapie od produkcji do sprzedaży, a mówiąc bardziej obrazowo „od pola do stołu”. Pozwoliłoby to na szybką reakcję w przypadku nieprawidłowości, wyznaczenie organów wiodących, które kompleksowo mogłyby podjąć działania, jednolite finansowanie, priorytety i harmonogram kontroli. Takie działania podjęto w ostatnich kilkudziesięciu latach w części krajów UE.
Inspekcja „od pola do stołu”
Także Ministerstwo Rolnictwa przygotowało projekt zmian, który zakłada powołanie jednej inspekcji – Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności. Ma ona składać się z jednostek należących do resortu rolnictwa, czyli Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej, IJHARS i PIORiN, a także części związanych z żywnością: Państwowej Inspekcji Sanitarnej i Inspekcji Handlowej. Konsolidacja ma opierać się na zasadzie równoprawności zadań, kompetencji oraz pracowników. A żadna z łączących inspekcji nie powinna uzyskać statusu ważniejszej.
Pomysł połączenia inspekcji zasługuje bez wątpienia na poparcie. Przeprowadzając reformę, warto jednak dokładnie zastanowić się nad optymalnymi rozwiązaniami, które spowodują faktyczne usprawnienie kontroli żywności.
Pierwszym polem do dyskusji jest nadzór nad „superinspekcją”. Scenariuszy jest kilka: począwszy od doposażenia Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w dodatkowe kompetencje do przekaznia tych kompetencji ministrowi zdrowia. Wszystkie propozycje wymagają analizy i zastanowienia. Padają argumenty, że minister rolnictwa jako dbający o zwiększanie produkcji rolnej mógłby pozostawać w konflikcie interesów z zagadnieniami związanymi z kontrolą żywności z punktu widzenia ochrony zdrowia konsumentów oraz ich interesów ekonomicznych. Ponadto celem sprawdzania żywności jest przecież ochrona ludzkiego zdrowia, więc może powinien nadzorować ją minister zdrowia. Przeciwnicy tego rozwiązania podnoszą jednak argument, że groziłoby to zbyt restrykcyjnym podejściem. Dlatego jeszcze innym pomysłem jest bezpośrednie zwierzchnictwo premiera.
Pojawiły się również opinie, że reforma nie ma sensu bez włączenia do nowej instytucji części żywnościowej Inspekcji Sanitarnej, podległej ministrowi zdrowia. Zwolennicy tej tezy wskazują, że bez tego nie zostanie zrealizowany cel konsolidacji, czyli szybkie reagowanie na nieprawidłowości. Możemy bowiem sobie wyobrazić sytuację, w której kontrolerzy nowej inspekcji nie mogą bezpośrednio interweniować, kiedy widzą, że czystość w placówce urąga zasadom higieny i stanowi zagrożenie dla zdrowia konsumentów, ale nie stwierdzą zafałszowania żywności. Nie będzie to również korzystne z punktu widzenia przedsiębiorców, którzy nadal będą podlegać kontrolom różnych instytucji.
Pozostając przy zakresie kompetencji inspekcji, warto zastanowić się, czy powinna to być inspekcja tylko „od żywności”, czy także „od żywienia”. Innymi słowy, jaki zakres uprawnień i obowiązków powinien posiadać nowy organ.
Do rozwiązania pozostają kwestie zakresu tematycznego – na przykład czy ma sprawdzać jedynie artykuły rolno-spożywcze, czy także placówki gastronomiczne, np. czy konsumenci nie są wprowadzani w błąd co do składu podawanych potraw. Obecnie zajmuje się tym Inspekcja Handlowa. Kontrolując przedsiębiorców, sprawdza również uwidacznianie cen, przestrzeganie ustawy o języku polskim i kwestie prawidłowości oznaczenia znakami akcyzy. Powstaje pytanie, czy połączona inspekcja ma przejąć także te kompetencje.
Jak to robią inni?
Wydaje się, że najlepiej byłoby skorzystać z okazji i właśnie teraz, kiedy rozpoczęliśmy dyskusję o reformie nadzoru nad rynkiem, stworzyć inspekcję o optymalnej i funkcjonalnej strukturze i spójnych kompetencjach, taką która będzie realizować całość zadań związanych z kompetencjami w tym obszarze.
Warto przyjrzeć się również, jak wyglądają służby badające żywność w innych państwach UE. Jak już wspomniałem, w większości dokonano konsolidacji inspekcji, w niektórych nie włączono do nich jednak służb weterynaryjnych, które odpowiadają za żywność pochodzenia zwierzęcego. Tak jest m.in. w Czechach i Francji. Patrząc na nadzór nad instytucjami, ciężko znaleźć wspólny mianownik. Podlegają ministrom rolnictwa (Czechy), zdrowia (Wielka Brytania), a nawet gospodarki (Francja, Holandia). Istnieją również jednostki wyspecjalizowane w zwalczaniu określonego rodzaju przestępstw związanych z funkcjonowaniem rynku żywnościowego. Mogą one mieć formę zespołów zadaniowych o specjalnych kompetencjach (Holandia) czy być ulokowane w formacjach mundurowych (francuska żandarmeria, hiszpańska Guardia Civil, włoscy karabinierzy). Wszędzie inspekcje posiadają własne laboratoria i w nich badają kontrolowaną żywność.
Rozpoczęcie prac nad reformą inspekcji wydaje się dobrą okazją do analizy rozwiązań innych państw i być może warto pójść o krok dalej i nadać tworzonej właśnie „superinspekcji” śledcze kompetencje lub ewentualnie wyposażyć służby dochodzeniowo-śledcze w narzędzia umożliwiające ściganie ciężkich naruszeń prawa z zakresu bezpieczeństwa żywności.
To tylko część zagadnień, które powinny być przedmiotem rozmów pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi wprowadzeniem tych zmian. UOKiK popiera pomysł reformy „inspekcji żywnościowych”. Z naszych doświadczeń wiemy, że obecny system wymaga analizy. Mamy wypracowane dobre standardy, wieloletnie doświadczenie, ekspercką kadrę i jednocześnie świadomość, że ewolucja w tej dziedzinie jest niezbędna. Dlatego włączamy się aktywnie w prace. Podczas trwającej obecnie dyskusji wspólnie można wypracować optymalne rozwiązania, tak aby cele reformy zostały zrealizowane, a kontrola żywności była szybsza, skuteczniejsza i jednocześnie tańsza.

Polecany produkt: Jak zarobić w wakacje>>>