Minister skarbu nie akceptuje nowego prezesa LOT i postara się o jego odwołanie. Tymczasem KGHM nie chce ulec presji skarbu i wycofuje się z planów kupna akcji spółki.

KGHM Polska Miedź nie zamierza kupować akcji linii lotniczych PLL LOT. Wcześniejszym doniesieniom na ten temat zaprzeczył kategorycznie Krzysztof Skóra, prezes KGHM. – Nie pracujemy nad projektem LOT, nie bierzemy pod uwagę takiej inwestycji – powiedział Krzysztof Skóra, cytowany przez Agencję Reuters. O tym, że Ministerstwo Skarbu rozważało opcję zakupu przez KGHM od syndyka upadłych linii Swissair, dawnego inwestora w LOT, 25 proc. akcji polskiego przewoźnika, donosiły media. Niezależnie od deklaracji KGHM Ministerstwo Skarbu jest teraz zajęte zupełnie innymi sprawami niż ratowanie LOT-u. Tuż po wtorkowym wyborze na szefa zarządu linii lotniczych popieranego przez pracowników LOT-u Marka Mazura Ministerstwo Skarbu wszystkie siły skupiło na jego odwołaniu. W opinii resortu najlepszym kandydatem nadal jest Tomasz Dembski, który zajmując od listopada stanowisko p.o. prezesa wszedł w konflikt z pracownikami linii. – Marka Mazura nie było na krótkiej liście kandydatów, z których rada nadzorcza miała wybrać prezesa LOT. To mogło być złamanie zasad konkursu i prawa – podało MSP w komunikacie. Zdaniem ekspertów LOT powoli, ale nieuchronnie zmierza w kierunku pogorszenia sytuacji finansowej. – Dwa lata bez strategii, polityki zarządzania i będzie po firmie. To klincz, z którego wyjściem mógłby być apolityczny konkurs, ale to jest mrzonka – uważa Adrian Furgalski, ekspert Grupy Doradców Gospodarczych Tor. Rząd ma własny sposób na zaprowadzenie porządku w liniach lotniczych. Chce zmienić prawo tak, aby to walne zgromadzenie akcjonariuszy, a nie rada nadzorcza, powoływało i odwoływało prezesa zarządu w państwowych firmach. Skarb państwa kontroluje 68 proc. akcji LOT-u, 7 proc. należy do pracowników. Stracą na tym pracownicy – ponad 3 tysiące osób, i straci skarb państwa. – LOT to jedna z nielicznych narodowych linii lotniczych kontrolowanych przez państwo w tej części Europy. Pasażer jej braku nie odczuje, bo lukę błyskawicznie wypełnią sprawni, tańsi konkurenci z zagranicy – podkreśla Adrian Furgalski.