Imprez międzynarodowych na Śląskim dużo nie będzie. Ale chodzi o to, by obiekt spełniał misję - mówi w wywiadzie dla DGP Kazimierz Karolczak, członek zarządu województwa śląskiego.
Kazimierz Karolczak, członek zarządu województwa śląskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Ile będzie kosztować modernizacja Stadionu Śląskiego? W mediach mówi się o 600 mln zł, które już zostały wydane, z kolei państwo utrzymują, że było to ok. 200 mln zł mniej, a końcowa kwota zamknie się w ok. 590 mln zł. Z czego wynikają te różnice?
Niektórzy politycy mówią, że wydaliśmy już ponad miliard, ale to oczywiście nieprawda. Druga kwota, którą pan wymienił, jest zgodna z naszym kosztorysem, jednak wątpię, by była aktualna po zakończeniu prac budowlanych. Nasze ostatnie dwa przetargi rozstrzygnęły się w innych kwotach. W przypadku ogrodzenia suma kosztorysowa wynosiła 19 mln zł, skończyło się na niespełna 7 mln. Z kolei prace kubaturowe wyceniliśmy na 35 mln zł, a oferta, którą otrzymaliśmy, była o 9 mln zł wyższa. Przetarg został powtórzony i niebawem będzie rozstrzygnięty. Jeśli zaś chodzi o prace elektryczne i teletechniczne to oferta zwycięskiego podmiotu była niemal zbieżna z kosztorysem.
W takim razie skąd bierze się te 600 mln zł?
To nieprawdziwe wyliczenia. Jako województwo wydaliśmy 383 mln zł, a 75 mln zł zainwestowała spółka Stadion Śląski. Poza tym niektórzy doliczają nam koszty inwestycyjne sprzed kilkunastu lat, gdy nie byliśmy jeszcze właścicielami obiektu.
Nie zmienia to faktu, że rośnie kolejny potężny obiekt, do którego na początku trzeba będzie dopłacać. Jakie to będą kwoty w skali roku?
Takiej ostatecznej analizy jeszcze nie ma.
Dobre źródło zarobku to naming rights. Na tym można zarobić kilka milionów rocznie. Są chętni?
Takie rozmowy były prowadzone jeszcze przed 2011 r. Była wtedy koncepcja pozyskania sponsora tytularnego, ale od tamtego czasu nikt się z taką propozycją nie zgłaszał.
Sprzedanie nazwy „Stadion Śląski” jest w ogóle możliwe?
Możemy rozpatrywać tylko dopisanie przedrostka. Ta nazwa jest historyczna i niepodważalna.
Może do funkcjonowania obiektu dołożą się samorządy? Powstanie nowoczesnego stadionu jest także w ich interesie.
Rozmowy nigdy nie trafiły na podatny grunt i choć pewnie jest to w ich interesie, nie spodziewam się, że coś się w tej kwestii zmieni. Trzeba pamiętać, że samorządy i tak mają napięte budżety. Sama rozmowa z Chorzowem, który miałby uszczuplić swój budżet, nie jest łatwa. Pojawiły się także pomysły, by dwa kluby – GKS Katowice i Ruch Chorzów – traktowały Stadion Śląski jako swój domowy, co w znacznej mierze wpłynęłoby na dochodowość biznesu. Nie spotkało się to jednak z akceptacją zarówno samorządów, jak i kibiców. Rozmawiamy teraz z władzami Ruchu i wszystko zmierza ku porozumieniu. Podpisaliśmy już list intencyjny, by Stadion Śląski został stadionem domowym tego klubu.
Minister sportu Witold Bańka jest entuzjastą modernizacji Stadionu Śląskiego? Możecie państwo liczyć na dalsze wsparcie ze strony rządu?
Państwo już się dołożyło do tej inwestycji, wykładając 110 mln zł. Pojawiły się jednak nowe okoliczności i nowe koszty. Funkcja lekkoatletyczna, którą zaprojektowaliśmy na Śląskim, kosztuje ok. 35 mln zł. Od ministerstwa dostaliśmy na to już 3 mln zł. Liczymy także na ministerialny program wsparcia infrastruktury strategicznej dla sportu. Rozmawiałem z panem ministrem, czy z tej puli nie dałoby się jeszcze pozyskać 15 mln zł. Decyzji jeszcze nie ma.
Zakładają państwo, że obiekt będzie gotowy w połowie 2017 r. Ale jeszcze pół roku temu zapowiadał pan, że realna jest końcówka 2016. Czemu termin znowu się oddalił?
To następstwo m.in. unieważnienia dwóch przetargów: jednego ze względu na przekroczony kosztorys, drugiego – przez błąd w dokumentacji. Nie mamy żadnego deadline’u, nic nas nie pospiesza, więc stwierdziliśmy, że wolimy zrobić to bez pośpiechu, będzie sensowniej, taniej i bez błędów. Jest szansa, że firma Carboautomatyka SA, z którą podpisaliśmy umowę na wykonanie prac z zakresu energetyki i teletechniki, skończy swoje zadania w maju przyszłego roku. Czerwiec mógłby być zatem miesiącem, w którym zaplanujemy pierwsze wydarzenie. Nie powiem jednak, że stanie się tak na pewno, bo przed nami będą jeszcze odbiory i dużo formalności. Na ten moment nie chcę się zakładać, czy to będzie czerwiec, czy wrzesień.
Piłka nożna stadionu nie utrzyma. Jaki mają państwo pomysł na wspomnianą wcześniej lekkoatletykę?
Zdajemy sobie sprawę, że imprez międzynarodowych na Śląskim dużo nie będzie. Stadion ma jednak również spełniać misję. Chcemy na przykład powołać klub, który mógłby wspierać rozwój lekkiej atletyki. Jesteśmy w bardzo dobrym kontakcie ze Śląskim Związkiem Lekkiej Atletyki i AWF im. Jerzego Kukuczki. Chcemy wspólnie budować klub, który będzie rozwijał młodzież w tym zakresie.
Czy w takim razie nie warto powalczyć o monopol na dużą lekkoatletykę w Polsce? Stadion Narodowy dostał od PZPN monopol na część piłkarskich meczów.
Jeśli Śląski otrzymałby nazwę Narodowy Stadion Lekkoatletyczny, byłoby to naturalne. To ministerstwo wyszło z taką propozycją i chcielibyśmy wykorzystać tę szansę.
Około 20 przeciętnie obsadzonych meczów Ruchu w sezonie i kilka imprez lekkoatletycznych na 55-tys. gigancie za ponad pół miliarda złotych to wciąż mało. Co dalej?
Stadion Śląski zawsze słynął z dobrej akustyki, Stadion Narodowy w Warszawie ma z nią problemy, a z uwagi na to, że mamy podobną liczbę miejsc, otworzy się przed nami duża szansa. Myślę, że nikt z organizatorów nie będzie ryzykował ponoszenia dużych nakładów, jeśli słuchacze mieliby wrócić do domu niezadowoleni.