W Polsce partnerstwo publiczno-prywatne to wciąż mało popularny model współpracy biznesowej. Hamulce jego rozwoju to bariera psychologiczna i słabe zaplecze informacyjne

Zaledwie 5 proc. krajowego rynku gospodarki wodno-kanalizacyjnej zarządzane jest przez prywatne podmioty. Dla porównania we Francji za ten rodzaj infrastruktury firmy odpowiadają częściej niż podmioty publiczne.

Na rodzimym podwórku pojawiają się jednak kolejne przykłady, które zwiastują systematyczną zmianę proporcji. Jednym z najgłośniejszych w ostatnich miesiącach było otwarcie zmodernizowanej i rozbudowanej oczyszczalni ścieków w podwarszawskiej gminie Konstancin-Jeziorna. Inwestorem była firma Saur Konstancja, należąca do Saur Polska, która zobowiązała się przez 32 lata przyjmować i oczyszczać ścieki na terenie gminy. Jeszcze cztery lata temu sceptyków wobec tego pomysłu nie brakowało. Dla Konstancina, który chwali się statusem uzdrowiska, sprawnie działająca oczyszczalnia była bowiem inwestycją strategiczną. Dziś obawy zniknęły, a o sukcesie projektu na każdym kroku opowiada burmistrz gminy, Kazimierz Jańczuk.

Dla Saur Polska Konstancin nie był jednak pierwszym projektem realizowanym w ramach współpracy z samorządem. Od 1992 r. spółka celowa Saur Gdańsk odpowiada za gospodarkę wodno-kanalizacyjną w największym mieście północnej Polski. – Sytuacja w Polsce od lat budziła nasze zainteresowanie, ponieważ w kraju nie było podmiotów prywatnych specjalizujących się w zarządzaniu gospodarką wodno-ściekową. W Czechach czy na Słowacji konkurencja jest zdecydowanie większa. Chcieliśmy przywieźć z Francji nasze doświadczenie i pokazać, że wejście prywatnego kapitału na rynek przyniesie wiele wymiernych korzyści – mówi Raphaël de Bodman, członek zarządu Saur Polska. O jakich korzyściach mowa? – Po pierwsze ceny, które w Gdańsku od wielu lat są bardzo konkurencyjne. Taryfa w mieście utrzymuje się poniżej średniej krajowej. Po drugie technologie. Wprowadziliśmy w pełni cyfrowy i scentralizowany system zarządzania infrastrukturą oparty na najnowszych narzędziach i technologiach dostępnych na rynku, które nie tylko pozwalają na bieżąco kontrolować czystość wody, ale także umożliwiają sprawdzanie wycieków i planowanie prac naprawczych. To znacznie zwiększa efektywność pracy – wskazuje de Bodman.

Ćwierć wieku po podpisaniu umowy z gdańskim samorządem obie strony mają powody do zadowolenia. Od tego czasu w znacznym stopniu udało się poprawić jakość wody pitnej i zmniejszyć ilość strat wody. Przedstawiciele firmy podkreślają jednak, że współpraca z nadmorskim miastem od początku była komfortowa ze względu na jego dobrą kondycję finansową (Gdańsk dobrze wykorzystał środki unijne na infrastrukturę wodno-kanalizacyjną). – Miasto ma pełną kontrolę nad infrastrukturą wodno-ściekową, my tylko zajmujemy się zarządzaniem i obsługą. W Konstancinie proporcje były odwrotne. Tam zainwestowaliśmy w projekt 50 mln zł – przypomina Raphaël de Bodman.

Zdolność inwestycyjna prywatnych firm może być poważnym argumentem dla mniej zamożnych gmin, którym dodatkowo kończą się środki z Funduszy Europejskich. – Wiele z nich nie ma zasobów na przygotowanie wniosku. Nie wiedzą także, jak w ogóle złożyć wniosek o dofinansowanie – twierdzi Guillaume de Rouffignac, prezes zarządu Saur Konstancja. Obecnie Saur Polska deklaruje, że ma do dyspozycji 300 mln zł na kolejne inwestycje.

Warunki pojawiają się także po stronie samego inwestora. – Chcemy inwestować, jesteśmy na to przygotowani zarówno pod względem finansowym, jak i technologicznym. Aby działać, potrzebujemy jednak długoterminowego zaufania, które uzasadni nasze zaangażowanie w projekt – podkreśla Raphaël de Bodman. Przekonuje też, że wieloletnia umowa niesie za sobą wiele korzyści. Plusem ma być m.in. stabilna i jasno określona taryfa, która pozwala na długoterminowe planowanie finansowe i ustabilizowanie kosztów dla mieszkańców. Ponadto gmina jest zwalniana z konieczności zaciągania kredytu i nie ponosi ryzyka za nieprawidłowości wynikające z zarządzania gospodarką wodno-ściekową. Te w całości przechodzą na inwestora.

Wejście zagranicznego inwestora nie zmienia także struktury zatrudnienia w oczyszczalniach. Firma zobowiązuje się do przejęcia i opłacania dotychczasowego personelu na niezmienionych warunkach. Nie ma przy tym obaw, że zabraknie etatów dla polskich specjalistów. – W Polsce pozyskanie fachowców to żaden problem, dlatego we wszystkich spółkach, gdzie zatrudniamy około 580 osób, potrzebowaliśmy zaledwie czterech pracowników z Francji. Tutejsze kadry są jednymi z najlepszych, jakie mieliśmy okazję poznać. Zdążyliśmy już wysłać polskich pracowników do naszych zagranicznych oddziałów, gdzie zbierają świetne recenzje – mówi Raphaël de Bodman. W Polsce wytwarzane są także niemal wszystkie podzespoły niezbędne do funkcjonowania oczyszczalni. – Jak dotychczas korzystaliśmy tylko z polskich podwykonawców i nie mieliśmy powodów do narzekań – informuje Guillaume de Rouffignac.

Damian Furmańczyk