Z badań Roland Berger wynika, że za cztery lata w dyskontach będziemy zostawiać ponad 20 mld zł rocznie. To o prawie 6 mld zł więcej niż obecnie.
Gdy tempo wzrostu gospodarczego słabnie, konsumenci zaciskają pasa. Jest to widoczne zwłaszcza przy zakupach żywności.
– Dyskonty z zasady są dla tych klientów, którzy chcą zaoszczędzić na codziennych wydatkach – uważa Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku.
Asortyment tych sklepów ogranicza się do najpotrzebniejszych artykułów i wynosi od 1 tys. do 2 tys. produktów. Ceny są zaś o 20–30 proc. niższe niż w innych sklepach.
Większy potencjał zysku na wartym ponad 500 mld zł krajowym rynku detalicznym dostrzegają same dyskonty, które zapowiadają dalszą ekspansję. Analitycy z Roland Berger przewidują, że do 2010 roku ich liczba wzrośnie o 34 proc. i sięgnie prawie 2,3 tys.
– W 2009 roku chcemy uruchomić 30 nowych obiektów – informuje Michał Guz z sieci Netto, liczącej obecnie 150 sklepów.
eszcze bardziej dynamiczne plany ma lider tego rynku, sieć Biedronka, dysponująca ponad 1300 placówkami.
– W kolejnych latach zamierzamy utrzymać dotychczasową dynamikę i otwierać 100 placówek rocznie. Nie wykluczamy też dalszych akwizycji – wyjaśnia Paweł Tymiński z firmy Jeronimo Martins, właściciela Biedronki, która przejmuje sklepy Plus.
Biedronka jest typowana przez ekspertów na sieć, która może najbardziej zyskać na nasilającym się kryzysie.
– Poprzez wejście do mniejszych miast stanowi ogromną konkurencję nie tylko dla sieci dyskontowych, ale i supermarketów oraz sklepów osiedlowych – uważa Kamil Kliszcz.
Agresywna polityka cenowa Jeronimo Martins powoduje, że trudno dotrzymać jej kroku nawet największym graczom rynkowym.
Czy na wejście do Polski zdecyduje się amerykański gigant dyskontowy Wal-Mart ? Jak zmienią się zwyczaje zakupowe Polaków ? Dlaczego sieci delikatesów nie obawiają się kryzysu? Jakie sieci będą najbardziej odporne na kryzys na naszym rynku ?
Zobacz pełną treść artukułu w eGP