Z Andrzejem Dudą polecieli polscy biznesmeni. Na kontrakty liczy zwłaszcza sektor spożywczy.
Rozpoczęta wczoraj wizyta w Chinach potrwa do piątku. Prezydent Andrzej Duda w poniedziałek wziął udział w polsko-chińskim forum gospodarczym w Szanghaju. Dzisiaj – razem z premierami 15 krajów Europy Środkowej i Wschodniej – spotka się z szefem rządu ChRL Li Keqiangiem. Na środę zaplanowano spotkanie z prezydentem Xi Jinpingiem.
– Dla strony chińskiej, przykładającej wielką wagę do rytuału i gestu politycznego, wielkie znaczenie ma to, że na spotkanie premierów przyjechał jednak prezydent. I to w trakcie pierwszych 100 dni swojego urzędowania – mówi prof. Bogdan Góralczyk, sinolog i ambasador RP w Królestwie Tajlandii, Republice Filipin i Związku Myanmar w latach 2003–2008.
Z kopytami do Pekinu
Z głową państwa do Chin udali się przedstawiciele polskiego biznesu, którzy wiążą z tamtejszym rynkiem wielkie nadzieje. Tylko w okresie od stycznia do września br. polski eksport do Państwa Środka osiągnął wartość 1,31 mld euro, co oznacza wzrost o 9,6 proc. w stosunku do analogicznego okresu w ub.r. (w tym samym czasie dynamika naszego eksportu ogółem wzrosła o 7,2 proc.).
Chociaż stawia to Chiny na 21. miejscu pod względem wartości eksportu, to – biorąc pod uwagę liczbę konsumentów – jest to pole do ekspansji (nasz eksport do tego kraju ma mniejszą wartość niż eksport na Litwę czy do Rumunii). Znacznie więcej w Chinach kupujemy – saldo w handlu z Państwem Środka wyniosło w ub.r. minus 15,9 mld euro.
Największe nadzieje z azjatyckim rynkiem wiąże sektor spożywczy, a konkretnie branża mięsna, która cierpi z powodu wprowadzonego w ub.r. embarga na wieprzowinę (przyczyną były przypadki afrykańskiego pomoru świń).
– Do Chin szły towary, które nie znajdowały popytu w Europie. Mowa o ryjkach, uszach czy kopytach. Czekamy na poprawę sytuacji z niecierpliwością – podkreśla Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. Dodaje, że branża jest gotowa realizować coraz większe potrzeby chińskiego rynku przez wzgląd na duże rezerwy produkcyjne.
Jak wynika z analizy Ośrodka Studiów Wschodnich, polska żywność może na chińskim rynku konkurować ceną. Wynika to z archaicznej struktury chińskich gospodarstw, co sprawia, że cena lokalnie produkowanej żywności jest o 30–40 proc. większa niż żywności z eksportu. Ten atut może jednak niedługo zniknąć, bowiem władze w Pekinie są w trakcie reformy rolnej, która ma na celu poprawienie struktury gospodarstw.
Dodatkowo chińscy konsumenci mają coraz wyższe wymagania, jeśli chodzi o jakość. Z tą w przypadku lokalnie wytwarzanej żywności bywa różnie. – Polskie firmy spożywcze mogą ją zaoferować. Mamy szansę na tym rynku zaistnieć obok innych europejskich marek – twierdzi Radosław Jarema z instytucji płatniczej Akcenta, rozliczającej transakcje walutowe eksporterów i importerów. W Szanghaju umowę na dostawę 4 mln litrów mleka już podpisała Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Łowiczu.
Potencjalnie w Chinach powodzeniem mogą się cieszyć także inne polskie produkty. – Spoza sektora spożywczego na zasobniejszych portfelach Chińczyków mogą zyskać polscy eksporterzy mebli, aut i ich części oraz sprzętu elektronicznego. Mamy szanse też w branży maszynowej, szczególnie dla przemysłu wydobywczego – ocenia Piotr Dylak, dyrektor ds. finansowania handlu BZ WBK.
Słabo z inwestycjami
Otwarte pozostaje pytanie o chińskie inwestycje w Polsce. Na razie pod tym względem jest u nas wyjątkowo słabo. – Chiny chciałyby sprzedawać nam swoje szybkie pociągi wraz z rozwiązaniami infrastrukturalnymi. Wiadomo, że firmie COVEC nie udał się kontrakt przy budowie autostrady A2, ale Chińczycy się tym nie zrazili – mówi prof. Góralczyk.
Warto zauważyć, że Państwo Środka od dłuższego czasu prowadzi taką „infrastrukturalną dyplomację”. Na początku października Chiny wygrały z Japonią rywalizację o budowę pierwszej linii kolei dużych prędkości w Indonezji. Kontrakt na budowę 150-kilometrowego odcinka łączącego stolicę kraju Dżakartę i trzecie co do wielkości miasto Bandung jest wart 5,5 mld dol.
Polska walczy o turystów zza Wielkiego Muru
Według raportu Organizacji China Tourism Academy liczba turystów podróżujących z Państwa Środka w ub.r. przekroczyła 107 mln. W porównaniu z 2013 r. stanowi to wzrost o 19,5 proc. W tym samym czasie wydatki Chińczyków na turystykę zagraniczną zwiększyły się ze 129 mld dol. w 2013 r. do 164,8 mld dol. w ub.r. Kawałek tego turystycznego tortu chce uszczknąć dla siebie Polska. Od stycznia do września tego roku z krajowej bazy noclegowej skorzystało 47,5 tys. podróżnych z Chin. To o 23,8 proc. więcej niż w tym samym okresie 2014 r. i aż o 136,1 proc. więcej w porównaniu do trzech kwartałów 2010 r.
– Chcielibyśmy, by Polska stała się tak popularna wśród Chińczyków, jak Czechy, do których rocznie przyjeżdża już 220 tys. turystów rocznie – mówi Robert Kępiński z Polskiej Organizacji Turystycznej.
Przysłużyć temu celowi ma się uruchomienie w tym tygodniu pierwszego Zagranicznego Ośrodka Polskiej Organizacji Turystycznej (ZOPOT) w Pekinie. Roczne nakłady na jej utrzymanie mają wynieść ok. 1 mln zł. Ale to niejedyne wydatki. Zainwestowaliśmy już na promocję Polski w Chinach ok. 40 mln zł.
W pozyskaniu większej liczby turystów mogą pomóc Polski Linie Lotnicze LOT, które mają w planach zwiększenie częstotliwości rejsów do Pekinu (dziś są to 3 rejsy tygodniowo), jak i uruchomienie nowych połączeń innych popularnych miast w Chinach. – Obecnie przy wsparciu urzędów lotnictwa cywilnego w Polsce i Chinach negocjujemy uzyskanie tak zwanych slotów, umożliwiających dodatkowe rejsy do Pekinu i innych chińskich miast – komentuje Adrian Kubicki, dyrektor biura i rzecznik prasowy Polskich Linii Lotniczych LOT.
To efekt rosnącej popularności tej trasy. Tylko w tym roku obsłużonych zostanie ok. 20 proc. więcej pasażerów w porównaniu do 2013 r. Szczególnie widoczny jest wzrost liczby pasażerów z Chin, którzy już w tej chwili stanowią ponad 50 proc. wszystkich podróżujących na tej trasie.
Jak się okazuje, Chińczycy lubią zwiedzać europejskie miasta z zabytkową architekturą, np. Pragę. – My mamy Kraków z Wieliczką czy Warszawę. Ostatnio coraz bardziej popularnym regionem wśród azjatyckich turystów jest Pomorze czy Wrocław. Chińczycy cenią sobie poza tym wydarzenia kulturalne, muzyczne i dobre zakupy – komentuje Kępiński.
Wabikiem mogą być więc też polskie centra handlowe, których w kraju działa już ponad 450. Dla porównania u naszych południowych sąsiadów ponad 100. Do tego rynek centrów handlowych w Polsce wciąż dynamicznie się rozwija. Od początku 2014 roku do końca pierwszej połowy 2015 r. w Polsce otwarte zostały 32 nowe centra handlowe o łącznej powierzchni najmu prawie 486 tys. mkw. Kolejne 12 obiektów poddano rozbudowie lub zostały otwarte po znaczącej przebudowie (w sumie 115 tys. mkw. powierzchni najmu).