Nasze tempo wzrostu gospodarczego jest imponujące – ocenia MFW. Ale zamiast zwiększać deficyt finansów publicznych, powinniśmy go ograniczać.
Polska gospodarka w tym i w przyszłym roku będzie rosła w tempie ok. 3,5 proc. – prognozuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Te przewidywania są zbieżne z ocenami krajowych ekonomistów. Zaskakiwać może jednak jakościowa ocena wyników naszej gospodarki. – To imponujący wynik, jeśli wziąć pod uwagę sytuację demograficzną Polski. Kilka lat temu liczba osób w wieku produkcyjnym rosła w tempie 0,5 proc. w skali roku. Teraz jest spadek o ok. 0,75 proc. – podkreśla Bas A. Bakker, szef działu europejskich rynków wschodzących w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
W przyszłym roku w krajach Europy Środkowej i Wschodniej szybciej niż nasza ma rosnąć tylko gospodarka słowacka, a w szeroko rozumianej Europie Wschodniej i Południowej – gospodarki Czarnogóry, Kosowa i Rumunii. Ekspert zwraca uwagę na znaczenie, jakie dla poszczególnych krajów należących do Unii Europejskiej ma napływ funduszy unijnych. W Bułgarii, Czechach, na Łotwie i Słowacji unijne pieniądze będą mieć wartość zbliżoną albo przekraczającą 5 proc. PKB. U nas będzie ich o połowę mniej. Środki z UE pomogły nam przejść suchą stopą przez kryzys finansowy i przyczyniają się do zmniejszenia dystansu, jaki dzielił nas od krajów Europy Zachodniej. – Mazowieckie to dziś w przeliczeniu na mieszkańca region bogatszy od całej Francji z wyjątkiem Paryża – podkreśla przedstawiciel MFW.
Wśród czynników ryzyka dla krajów naszego regionu, w tym Polski, MFW wymienia koniunkturę w strefie euro, spowolnienie na dużych rynkach wschodzących, zwiększenie niepewności na rynkach finansowych oraz wzrost napięcia geopolitycznego i kryzys związany z uchodźcami. Na plus powinien działać natomiast program ilościowego luzowania polityki pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego i niskie ceny ropy naftowej (ten czynnik będzie pomagać importerom tego surowca, takim jak Polska).
Co kraje takie jak nasz powinny robić, żeby utrzymać dobrą sytuację gospodarczą przez dłuższy czas? Fundusz na pierwszym miejscu wymienia unikanie wysokiego deficytu budżetowego i odbudowę bufora fiskalnego. Chodzi o zrównoważenie budżetu na tyle, by w momencie pogorszenia koniunktury móc go zwiększyć i w ten sposób ograniczyć skalę spowolnienia. Na ten rok MFW przewiduje dla Polski deficyt finansów publicznych na poziomie 2,8 proc. PKB. Na przyszły – 2,5 proc. To jednak prognozy nieuwzględniające jeszcze zapowiedzi nowego rządu dotyczących zwiększenia wydatków.
Analitycy Funduszu przyjrzeli się polityce budżetowej prowadzonej przez kraje naszego regionu od wybuchu kryzysu, przede wszystkim temu, w jakim stopniu dokonywane przez rządy zmiany sprzyjały wzrostowi gospodarczemu w średnim i długim terminie. Zdaniem ekonomisty MFW Johannesa Wieganda wśród zmian, które kraje powinny dokonywać, jest ograniczanie transferów z budżetu, reformowanie zatrudnienia w sektorze publicznym czy zmniejszanie opodatkowania dochodów, a zwiększanie podatków nakładanych na konsumpcję. Wiegand podkreśla, że nie w każdym wypadku ograniczanie wydatków sprzyja wzrostowi – pozytywne dla gospodarki są nakłady inwestycyjne.
MFW policzył, o ile poszczególne kraje naszego regionu powinny zmniejszyć deficyt, jeśli chciałyby osiągnąć jego poziom zalecany przez Komisję Europejską (analiza dotyczyła nie tylko krajów unijnych), albo by zatrzymać narastanie relacji długu publicznego do PKB. Jak się okazuje, Polska jest wśród państw, które powinny zdecydować się na największe dostosowanie. Tymczasem nowy minister finansów Paweł Szałamacha zapowiedział, że na 2016 r. zaproponuje deficyt o 1 mld – 1,5 mld zł wyższy niż jego poprzednik.