Zagraniczni inwestorzy coraz więcej zarabiają na swoich polskich spółkach. W 2014 r. było to aż 62,6 mld zł. Ale równocześnie w zeszłym roku zostawili oni w naszym kraju więcej zysków niż w latach poprzednich.
Dziennik Gazeta Prawna
Dochody zagranicy z inwestycji bezpośrednich (BIZ) dokonanych w naszym kraju – chodzi o firmy tworzone lub przejmowane przez podmioty z zagranicy bądź ich oddziały – wyniosły w 2014 r. 62,6 mld zł – podał Narodowy Bank Polski. Zagranica na swoich polskich spółkach córkach zarobiła o niemal 4,4 mld zł więcej niż rok wcześniej. Poprawiła się też rentowność BIZ, czyli proporcja dochodów do średniego zaangażowania: w minionym roku wyniosła 9 proc. wobec 8,8 proc. rok wcześniej. Ale o rekordzie nie ma mowy – dla przykładu w 2011 r. stopa zwrotu z dokonanych inwestycji wyniosła 9,4 proc.
Dochody z inwestycji bezpośrednich dzielą się na trzy części: dywidendy, odsetki od pożyczek udzielonych przez zagranicznych właścicieli i tzw. zyski reinwestowane, czyli kwoty, które inwestorzy decydują się zostawić swoim spółkom córkom, wspomagając ich rozwój. Najwięcej emocji budzą zwykle dywidendy transferowane za granicę. Stanowią one jednak mniej niż połowę dochodów zagranicznych inwestorów w Polsce. W dodatku w 2014 r. wartość dywidend zmalała do 29,4 mld zł z 36,3 mld zł rok wcześniej (w 2013 r. dywidendy również przekraczały 30 mld zł). Dochody z pożyczek to niecałe 8 mld zł, niewiele więcej niż rok wcześniej. O niemal dwie trzecie zwiększyła się natomiast wartość reinwestowanych zysków. Ich wartość przekroczyła 25 mld zł.
– To był okres oczekiwania na poprawę koniunktury zarówno w Polsce, jak i w Europie. Właściciele zostawiali polskim spółkom córkom pieniądze na inwestycje – komentuje ekonomista PKO BP Piotr Bujak. Dodaje, że w tym roku też można się spodziewać dużych reinwestowanych zysków. Powód? Ograniczenia w wypłacie dywidendy narzucone bankom przez Komisję Nadzoru Finansowego. Sektor finansowy to drugi pod względem znaczenia, po przetwórstwie przemysłowym, płatnik dywidend dla zagranicy.
Kto spija najwięcej śmietanki z zagranicznych inwestycji w Polsce? W ostatnich dwóch latach liderem jest Holandia. Dochody tamtejszych inwestorów wyniosły w 2014 r. 14,6 mld zł, o 0,9 mld zł więcej niż rok wcześniej, z czego niemal 8 mld zł to dywidendy (tu był jednak spadek o niemal 1,5 mld zł). Na drugim miejscu są Niemcy z dochodami rzędu 12,9 mld zł (minimalnie mniej niż rok wcześniej), z czego 6,2 mld zł trafiło za naszą zachodnią granicę w postaci dywidend.
Holandia stała się w ubiegłym roku największym zagranicznym inwestorem w naszym kraju, wyprzedzając Niemcy. To jednak efekt nie tylko ekspansji holenderskich firm (w 2014 r. jeden z dużych inwestorów – Rabobank – wycofał się z naszego kraju, sprzedając swój Bank BGŻ Francuzom z BNP Paribas). W dużej mierze to konsekwencja obowiązujących w Holandii podatków, co skłania międzynarodowe korporacje do zakładania tam spółek, za których pośrednictwem prowadzona jest działalność w innych krajach europejskich.
Decydują się na to nie tylko grupy międzynarodowe, ale także polskie. Kulczyk Investment to spółka zarejestrowana w Holandii. Podobnie jak spółka, za której pośrednictwem działalność w Polsce rozwija Leszek Czarnecki, właściciel Getin Noble Banku i LC Corp. W efekcie Holandia jest w czołówce wśród państw, w których bezpośrednie inwestycje są dokonywane przez Polaków. Więcej jest ich tylko w innych rajach podatkowych – w Luksemburgu i na Cyprze.
Polskie inwestycje za granicą wynosiły w końcu ubiegłego roku 95,2 mld zł i dały swoim właścicielom niecałe 4,7 mld zł dochodu. Dwie trzecie tej kwoty to dywidendy. Najwięcej ściągnięto jej ze spółek luksemburskich (ponad 0,9 mld zł) i cypryjskich (prawie 0,7 mld zł). Za to inwestycje w Holandii dały 2,3 mln zł dywidendy, a osiągnięte tam łączne dochody były ujemne.