Brak wykwalifikowanych kadr, skomplikowane, niespójne i często niesprawdzone przepis to hamulce poprawy stanu dróg zarządzanych przez samorządy - alarmuje dyrektor zarządu dróg wojewódzkich w Katowicach Zbigniew Tabor.

Jak powiedział PAP Tabor podczas kończących się w piątek w Sosnowcu targów Infra Meeting 2008, w przypadku dróg wojewódzkich nie ma już znaczących problemów z finansowaniem inwestycji. Pomogła zmiana przepisów kierująca od stycznia 2004 r. do samorządów środki z odpisów od podatków PIT i CIT.

"Pieniądze teraz są, hamulce to w pierwszej kolejności brak kadr, dalej - skomplikowane przepisy. Te dwa aspekty powodują, że nie nadążamy za oczekiwaniami" - podkreślił Tabor, który jest też członkiem Konwentu Dyrektorów Zarządów Dróg Wojewódzkich.

Jak wyjaśnił, braki kadrowe spowodowane są przede wszystkim ustawą kominową powodującą, że różnice w wynagrodzeniach pracowników sektora budżetowego i posiadających te same kwalifikacje pracowników firm prywatnych dochodzą już w jego branży do kilkuset procent.

W tej sytuacji wiele osób z wyższym doświadczeniem i uprawnieniami zawodowymi rezygnuje z pracy w zarządach dróg. Ogłaszane nabory są nieskuteczne. Brak dobrej kadry kierowniczej i technicznej skutkuje spadkiem jakości realizowanych inwestycji, wydłuża też czas ich przygotowania, co m.in. utrudnia wykorzystanie przyznanych funduszy.

"Oszczędzając tysiące na wynagrodzeniach tracimy miliony na mało skuteczne remonty dróg" - ocenił Tabor. "Już w tym roku z pracy w katowickim zarządzie z powodów finansowych odeszło 9 osób przy ok. 70 obecnie zatrudnionych. W stosunku do środków i planów, z miejsca mógłbym zatrudnić ok. 30 inżynierów z uprawnieniami" - podkreślił.

Problemy prawne to m.in. brak systemu uregulowań pozwalającego szybko przygotować i zrealizować inwestycję. Głównym powodem są - zdaniem Tabora - wielokrotne nowelizacje i, co za tym idzie, niespójność ustaw m.in.: o finansach publicznych, drogach publicznych, prawo budowlane, prawo ochrony środowiska oraz prawo zamówień publicznych.

Jak wyjaśnił, preferowanie w ustawie o zamówieniach publicznych najtańszych wykonawców utrudnia egzekwowanie jakości prowadzonych prac. Z kolei korzystanie ze środków unijnych wiąże się z koniecznością spełnienia nadmiernych wymagań, często bez związku z inwestycją. Brakuje też stabilnego systemu finansowania pozwalającego na wieloletnie planowanie robót.

"Tego w Polsce brakuje - pewne rzeczy chcemy zrobić za szybko wydając przepisy niesprawdzone"

Część złego prawa można zmienić stosunkowo łatwo. Chodzi np. o rozporządzenie dotyczące warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi - przewidujące m.in. budowę dróg samorządowych o dopuszczalnym nacisku do 8 ton na oś, zamiast obowiązujących na drogach krajowych 11,5 ton na oś - bardziej odpowiadających rzeczywistemu obciążeniu.

Rozporządzenie dopuszcza też np. założenie przy projektowaniu krótkiego, 20-letniego okresu trwałości drogi, podczas gdy dwukrotne zwiększenie współczynnika trwałości oznacza zwykle niewielki, np. kilkunastoprocentowy wzrost kosztu inwestycji. Zarządcy, choć oczekują zmian, apelują, by ich podstawą były sprawdzone rozwiązania.

"Tego w Polsce brakuje - pewne rzeczy chcemy zrobić za szybko wydając przepisy niesprawdzone" - podkreślił Tabor. Przytoczył przykład instrukcji, która miała zapobiec powstawaniu kolein na obciążonych drogach. Obniżenie zawartości asfaltu w nawierzchni asfaltobetonowej spowolniło ten proces, spowodowało jednak, że drogi zaczęły pękać.

"Tutaj jesteśmy w tyle np. za Niemcami, którzy od lat ujednolicają proces tworzenia przepisów technicznych. Coś jako przepis pojawia się tam dopiero, gdy jest sprawdzone. W Polsce wielokrotne zmiany powodują, że mamy zlepek przepisów skutecznie blokujących konstruktywne działania" - ocenił Tabor.