Prognozy gospodarcze dla transportu, spedycji i logistyki nie są złe. Ale z drugiej strony branża już dawno nie miała przed sobą tak wielu wyzwań zewnętrznych
Maciej Wroński przewodniczący Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska / Media
– W pierwszym kwartale tego roku wzrost PKB w Polsce wyniósł 3,6 proc. Wskaźnik PMI, który obrazuje perspektywy dotyczące przyszłych zakupów wynosi 52,4. Co prawda, to wynik dobry, ale czwarty miesiąc z rzędu spada. Po czterech miesiącach 2015 r. wartość eksportu jest o 2 mld euro wyższa niż importu, podczas gdy w 2014 r. mieliśmy ujemne saldo. Ocena perspektyw dla branży jest niejednoznaczna – twierdzi prof. Halina Brdulak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
W ciągu najbliższych miesięcy niektóre branże, jak np. e-commerce, zapewne będą biły rekordy z poprzedniego roku. – Perspektywy są obiecujące. Polska jest w czołówce europejskich krajów rozwijających się pod tym względem najbardziej dynamicznie – mówi Tomasz Swat, dyrektor handlowy InPost. Dla biznesu TSL korzystne jest to, że siła nabywcza w Polsce wzrasta, a cykl życia produktów się skraca (to celowy zabieg ze strony ich wytwórców).
– Polski rynek jest szalenie konkurencyjny, być może najbardziej ze wszystkich krajów europejskich. W Polsce przewiduję dalszą dominację transportu drogowego, który jest najbardziej elastyczny – ocenia Juliusz Skurewicz, prezes polskiego oddziału Hellmann Worldwide Logistics.
Prezes Schenkera Janusz Górski stawia tezę, że rola transportu intermodalnego będzie w ciągu najbliższych lat rosła ze względu na kongestię, czyli zatłoczenie dróg.
Od przewoźników słyszymy, że sektor transportowy musi stawić czoła wyzwaniom prawnym. Problem pojawił się wraz z MiLoG, czyli niemiecką ustawą o pensji minimalnej, która nakłada na polskich przewoźników obowiązek płacenia kierowcom co najmniej 8,5 euro za godzinę.
– Przy średniej zyskowności netto branży transportowej na poziomie od 2 do 2,5 proc. to znaczące obciążenie. Część przewoźników z Polski zastanawiać się będzie nad dalszym prowadzeniem działalności w ruchu międzynarodowym – mówi Paweł Trębicki, dyrektor generalny polskiego Raben Transport.
W dalszej perspektywie wycofywanie się dużej liczby przewoźników z rynku międzynarodowego mogłoby jednak osłabić konkurencyjność polskiego eksportu. – Mam wątpliwości, czy MiLoG to polityka wspólnotowa, czy raczej próba odbudowy granic. To już nie jest swobodny przepływ towarów i usług wewnątrz UE – zauważa Paweł Trębicki.
Prezes Dachser Polska Grzegorz Lichocik stawia tezę, że MiLoG to strzał w stopę przez samych Niemców, którzy przed laty mieli problem, skąd wziąć wystarczającą liczbę kierowców. To właśnie kraje nowej UE, głównie z Polski, tę lukę zapełniły.
Prezes grupy logistycznej Pekaes Maciej Bachman podkreśla, że MiLoG to nie tylko Niemcy. – Bacznie obserwujemy zapowiedzi wprowadzenia płacy minimalnej dla kierowców w kolejnych krajach, np. Francji. Przygotowujemy się do możliwego scenariusza wzrostu kosztów transportu – przyznaje szef Pekaesu.
Od 1 lipca mają wejść w życie przepisy o płacy minimalnej w Norwegii. Nowe stawki obejmą też zagranicznych kierowców i będą wyższe niż w Niemczech. W tym przypadku obrona polskich interesów będzie trudniejsza, bo Norwegia nie jest członkiem UE.
Niepokój budzą też inne aspekty międzynarodowe. – Sytuacja na Wschodzie nie sprzyja działalności transportowo-logistycznej z powodu konfliktu na Ukrainie, rosyjskiego embargo na produkty spożywcze z Polski czy zaprzestania przez Rosję honorowania karnetów tir. Czynnikiem ryzyka jest możliwość wyjścia Grecji ze Strefy Schengen, a Wielkiej Brytanii w ogóle z UE – mówi prof. Halina Brdulak z SGH.
Niektórzy przewoźnicy z Polski, którzy specjalizowali się w obsłudze rynków wschodnich, a zostali zmuszeni do wstrzymania przewozów z powodu embarga, znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Operatorzy logistyczni potwierdzają, że przewozy na Wschód załamały się, a wycofane auta są wykorzystywane na innych kierunkach.
– W obecnej sytuacji przewozy na Wschód popadły w marazm. Spodziewam się, że nasili się konkurencja na krajowym rynku wewnętrznym – przewiduje Grzegorz Lichocik z Dachsera.
Według prof. Włodzimierza Rydzkowskiego z Uniwersytetu Gdańskiego transport drogowy jest na dużym zakręcie. Jak przekonuje, Zachód stał się trudnym kawałkiem chleba – tutaj przetrwają tylko najlepsi. A z drugiej strony jest Rosja i związane z nią problemy: nie tylko z powodu embarga na polskie produkty żywnościowe, ale też w związku z niehonorowaniem przez Rosjan tzw. karnetu tir, który wcześniej był obowiązującym dokumentem celnym i gwarancyjnym.
Według prof. Haliny Brdulak w takiej sytuacji wskazana jest ucieczka do przodu. – Siłę firmy poznaje się wtedy, kiedy warunki działania są trudne. Skoro sytuacja geopolityczna powoduje niepewność, to jest to dobry czas na budowę rozwiązania na wypadek, gdyby nastąpił scenariusz negatywny, np. niekorzystne dla Polski wyrok w sprawie MiLoG. Potrzeba rozwiązań innowacyjnych, które pozwolą rozwijać się również w dziedzinach będących dotychczas poza działalnością podstawową, choć z nią powiązaną – twierdzi Halina Brdulak.

Branża transportowa i jej problemy

Mimo lekkiego ożywienia na rynku branża transportowa pozostaje w niepewności, co przyniesie najbliższa przyszłość. Wciąż nie został rozwiązany żaden z problemów, które przyniósł rok 2014. Chodzi przede wszystkim o przyjętą w ubiegłym roku niemiecką ustawę o płacy minimalnej. Nawet częściowe uznanie stosowania MiLoG-u wobec kierowców wykonujących międzynarodowe przewozy drogowe wywoła efekt domina: podobne ustawy zostaną wprowadzone w innych krajach starej UE, a swobodne wykonywanie przewozów w UE odejdzie w niepamięć. Jest to ostatni moment, żeby rząd w sprawie MiLoG skierował samodzielną skargę na Niemcy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Inne nierozwiązane sprawy to dyskryminacyjne działania administracji rosyjskiej wobec przewoźników z Polski i lawina pozwów o ryczałty za nocleg, którą wywołała kontrowersyjna uchwała Sądu Najwyższego z czerwca 2014 r. Obawy budzą także pomysły w kilku projektach przygotowywanych aktów prawnych. Przykładem jest poselski projekt zmian w prawie o ruchu drogowym, który przewiduje, że za przekroczenie dopuszczalnej prędkości lub niezastosowanie się do sygnalizacji świetlnej karę będzie ponosił zamiast kierowcy jego pracodawca, czyli właściciel pojazdu. To rozwiązanie nie dość, że wygeneruje dodatkowe koszty kar obciążające firmy transportowe, to na dodatek negatywnie odbije się na bezpieczeństwie przewozów. Potrzebny jest przełom w myśleniu ludzi odpowiedzialnych za transport drogowy w Polsce. Dlatego zamiast generowania kolejnych problemów muszą oni tworzyć rozwiązania sprzyjające rozwojowi tej części gospodarki.

Zapraszamy do zapoznania się z całością 20. Edycji rankingu firm TSL