WŁODZIMIERZ KARPIŃSKI: Od 2007 r. wartość inwestycji i akwizycji zagranicznych spółek z udziałem Skarbu Państwa to 26 mld zł
Czy, a jeżeli tak, to jak państwo powinno prowadzić politykę inwestycyjną?
To ogromna odpowiedzialność prowadzić procesy inwestycyjne ze świadomością, że każdej decyzji przyglądają się miliony Polaków, ale ryzyko jest wpisane w każdą działalność biznesową, czy to prywatnej firmy, czy z państwowym udziałem. Najlepszym przykładem na to, że roztropne zarządzanie pozwala pogodzić stabilność zarządzania z dobrymi wynikami finansowymi, są spółki energetyczne z udziałem Skarbu Państwa. Do 2020 r. zrealizują one inwestycje za ponad 100 mld zł, z czego największe, czyli budowa dwóch nowoczesnych bloków w Opolu o wartości 11,5 mld zł oraz nowego bloku w Jaworznie za około 5,4 mld zł, rozpoczęliśmy w zeszłym roku. Nakłady na inwestycje w 2014 r. zwiększyły się o ponad sto procent w stosunku do 2013 r., a równocześnie wartość spółek wzrosła i coraz lepsze są też ich wyniki. Spójrzmy na liczby: w porównaniu z 2013 r. wartość aktywów spółek z sektora elektroenergetycznego była większa o 13 proc., a wynik na działalności gospodarczej i wynik netto wzrósł odpowiednio o 48 i 54 proc. To pokazuje, że dbałość o bezpieczeństwo energetyczne państwa i wynikające z niej inwestycje nie stoją w sprzeczności ze sprawnym prowadzeniem biznesu.
To już koniec prywatyzacji?
Tak, jeśli chodzi o wielkie firmy z sektora wydobywczego, energetycznego i finansowego. Generalnie nie, bo w nadzorze Ministerstwa Skarbu jest jeszcze 236 czynnych spółek, w których procesy prywatyzacyjne będą kontynuowane, zgodnie z zasadą, że tam, gdzie nadzór właścicielski organów administracji państwowej nie jest niezbędny, realizowana jest polityka dalszego ograniczenia roli państwa.
Na Węgrzech pojawił się pomysł wykorzystania branży energetycznej jako wehikułu, który przyciągnie inwestycje. Firmy energetyczne mają tam jak najtaniej dostarczać prąd do gospodarki, by podnosić konkurencyjność i przyciągać inwestorów. Da się pogodzić wypracowanie zysku przy jednoczesnej dbałości o tanią energię?
Musimy balansować pomiędzy właściwymi decyzjami biznesowymi i inwestycyjnymi a publicznym interesem i polityką państwa. Mamy przykłady, które pokazują, że można te cele łączyć – wielomiliardowe projekty polskich spółek energetycznych to z jednej strony budowanie ich komercyjnej wartości, z drugiej zaś dbałość, by ceny energii pomagały w funkcjonowaniu taniego i konkurencyjnego przemysłu. Bo inwestycje w technologie z najwyższej półki, a takie realizujemy w energetyce, dają gwarancję większej efektywności, a to wprost obniża koszty.
Chcielibyśmy budować czempiona narodowego, który będzie mógł sprawnie realizować strategiczne założenia polityki państwa, a z drugiej oczekujemy zachowania konkurencji.
Chcemy być przygotowani na moment, gdy europejski rynek energii zostanie otwarty. Zmiany prawa europejskiego idą w kierunku, by rozwijać połączenia między państwami członkowskimi, a obrót energią odbywał się w ramach dużych obszarów. Z naszych analiz wynika, że integracja sektora pozwoli uzyskać synergie organizacyjne i kosztowe, które zmaterializują się dopiero po pewnym czasie. Mamy silne spółki energetyczne, nad którymi kontrolę sprawuje polski kapitał, co w kontekście bezpieczeństwa energetycznego jest rzeczą nie do przecenienia. Ale choć nasze grupy energetyczne należą do największych firm w kraju, w pojedynkę są za małe, by konkurować z potężnymi paneuropejskimi koncernami. Nie widzę powodów, dlaczego polskie grupy nie miałyby dokonywać przejęć w Europie.
Wkrótce może wejść w życie TTIP – umowa o wolnym handlu z USA.Czy polskie firmy nawozowe wytrzymają konkurencję z amerykańskimi, które mają dostęp do taniego gazu łupkowego? Nie warto odłożyć TTIP w czasie?
Przemysł chemiczny ma bardzo dużą ekspozycję na ryzyko, jeśli chodzi o TTIP, ale jestem dobrej myśli, bo polskie firmy są bardzo sprawne. Z roku na rok umacniają pozycję w Europie, mimo że unijne wytyczne powodują wzrost kosztów produkcji. Grupa Azoty to przecież europejski lider w produkcji nawozów mineralnych, tworzyw, melaminy.
Jesteśmy konkurencyjni w Europie, ale czy na świecie też?
Azotom się to udaje, bo przecież działają na rynkach Ameryki Południowej i Północnej oraz na rynkach azjatyckich i afrykańskim. KGHM, PGNiG i Orlen także pokazały, że potrafią prowadzić akwizycje na innych kontynentach.
Wartość inwestycji i akwizycji zagranicznych kluczowych spółek z udziałem Skarbu Państwa, które zostały zrealizowane od 2007 r. to prawie 26 mld zł, a dalsze plany zakładają inwestycje na poziomie 2,4 mld zł. Popieram rozwój na wszystkich rynkach.
Chemia potrzebuje jeszcze konsolidacji?
Do niedawna w polskiej chemii mieliśmy do czynienia z bratobójczą konkurencją czterech głównych spółek, które oferowały podobne produkty. Dziś, dzięki udanej konsolidacji i wykorzystaniu efektu skali, stać je na realizację wspólnej strategii rozwoju, opartej na planach inwestycyjnych o wartości ponad 7 mld zł.
Rozwój polskiej chemii jest bardzo ważny dla całej gospodarki. Jedno miejsce pracy w tej branży kosztuje dziś 30–40 mln zł, ale skutkuje, w zależności od profilu produkcyjnego, utworzeniem od 4 do 10 miejsc pracy w przemysłach pokrewnych.
Dalsza konsolidacja, jeśli chodzi o grupę Azoty jest możliwa?
Strategia rozwojowa nie wyklucza takiej możliwości.
A Anwil?
To pytanie przede wszystkim do zainteresowanych spółek.
Energetyka powinna pójść tą samą drogą co chemia?
Na pewno tak, bo silna, efektywna elektroenergetyka jest jednym z fundamentów bezpieczeństwa energetycznego, które od kilku lat konsekwentnie budujemy. Stanowi ona także fundament silnej gospodarki, która, jak panowie wiecie, rozwija się najszybciej w Unii Europejskiej.
Jak zadbać o konkurencję w energetyce?
Na jej straży stoją przecież UOKiK i URE. Inna sprawa to rozbudowa interkonektorów. Za kilka lat na rynek energii będziemy patrzeć w wymiarze europejskim, a nie krajowym. A dziś jest tak, że największa polska firma z branży – PGE – ma jedynie dwuprocentowy udział w europejskim rynku.
Jak odróżnić strategicznego inwestora, który kieruje się interesem gospodarczym, od takiego, który kieruje się interesem politycznym?
Mamy świadomość, że intencje niektórych inwestorów nie zawsze są zbieżne z interesami polskiej gospodarki. Przykład Azotów, które obroniliśmy przed wrogim przejęciem dzięki skutecznej konsolidacji, pokazuje, że potrzebujemy efektywnych narzędzi do ochrony naszego rynku i naszych interesów.
Pytamy o to, bo istnieje obawa, że w chemii mogą się pojawić oferty, których długoterminowe skutki mogą być trudne do przewidzenia.
Dlatego powstał projekt ustawy, która zakłada, że w niektórych przypadkach zakup lub sprzedaż akcji i udziałów polskich firm będzie wymagać zgody ministra Skarbu Państwa. Dzięki niej będziemy chronić nasze strategiczne aktywa, w zgodzie ze światowymi standardami, bo podobne przepisy działają już w Niemczech, w Austrii, we Francji i w krajach anglosaskich.
W kontekście spółek, którymi zarządza Skarb Państwa, jak bumerang wraca hasło innowacyjności. To ona ma sprawić, że w ogóle będziemy mogli przystąpić do rywalizacji z największymi konkurentami. Innowacyjność faktycznie w Polsce funkcjonuje? Profesor Michał Kleiber powiedział ostatnio, że samo hasło jest mocno nadużywane.
Zgadzam się, ale na przykładzie spółek energetycznych, petrochemicznych czy np. KGHM widać, że innowacje nie są sloganem. Te firmy korzystają z najbardziej zaawansowanych i najbardziej efektywnych technologii. Jako minister skarbu zachęcam nasze kluczowe spółki do współpracy ze światem nauki.
W tej dziedzinie dzieje się coraz więcej. W ubiegłym roku spółki w kooperacji z wyższymi uczelniami zapoczątkowały prace nad 184 projektami innowacyjnymi.