Dziś trudno szukać argumentów za, ale przejście do euro to proces długoterminowy - mówi w rozmowie z DGP Dariusz Filar, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, były członek Rady Polityki Pieniężnej
Wypada rozmawiać o członkostwie Polski w strefie euro?
Potrzebujemy takiej dyskusji. Tylko ważne jest – po doświadczeniach ostatnich lat – sprecyzowanie jej tematu. Bo może się ona skupiać na technicznym przejściu całego procesu akcesji, czyli wypełnianiu wskaźników, albo na tym, jak dostosować gospodarkę, by w strefie euro mogła dobrze funkcjonować. Pierwszy wariant dziś nie ma sensu. W drugim wariancie taka debata jest bardzo potrzebna.
Nie powinniśmy się skoncentrować na wypełnianiu kryteriów z Maastricht?
Na tym polegał błąd: przez lata rozmowa o euro toczyła się wokół wskaźników i dat. I dobrze, że nie doszło do żadnych konkluzji. Doświadczenia krajów peryferyjnych strefy euro – Grecji, Hiszpanii, Portugali – pokazują, że ważniejsza od konwergencji nominalnej, polegającej na wypełnieniu kryteriów, jest konwergencja realna, rzeczywiste dostosowanie gospodarki do wymogów konkurencji.
Jak wypada bilans korzyści i strat członkostwa Polski w strefie euro?
Gdybyśmy w tej chwili byli w strefie, to zbyt wielu korzyści byśmy nie odnieśli. Ale trzeba traktować to jako długoterminowy proces.
W jakich obszarach powinna być budowana konkurencyjność gospodarki?
To innowacyjność przedsiębiorstw, wprowadzanie własnych produktów konkurencyjnych cenowo i jakościowo. To reformy rynku pracy. No i sprawa naszego bezpieczeństwa energetycznego i surowcowego. Aby zbudować gospodarkę konkurencyjną wobec innych i odporną na zewnętrzne wstrząsy.
Przeciwnicy członkostwa Polski w Eurolandzie wskazują, że ma on poważne problemy.
Strefa ma problemy i nie jest wzorem stabilności. I faktycznie trudno dziś znaleźć doraźne argumenty, które by przemawiały za szybkim przyjęciem euro. To, że mamy złotego, którego kurs wspiera konkurencyjność polskich firm, jest faktem. Mamy co prawda wyższe stopy procentowe, ale wzrost akcji kredytowej dla przedsiębiorstw przy tych wyższych stopach w Polsce jest zdrowszy niż w Eurolandzie.
A co z kryteriami konwergencji, są adekwatne do obecnej sytuacji w globalnej gospodarce?
Bardzo mocno jest dyskutowana kwestia, czy np. próg 60 proc. PKB jako dopuszczalny poziom długu jest wystarczająco bezpieczny. Kwestia bezpieczeństwa fiskalnego być może będzie wymagała większej troski. Co do innych kryteriów, np. wprowadzenia waluty kraju do dopuszczalnego pasma wahań wobec euro, można by przedyskutować czas trwania tego związania. Być może dopuszczalne byłoby pewne złagodzenie.
Strefa euro to dziś projekt ekonomiczny czy polityczny?
Wszystko, co się wydarzyło po 2007 r., dowodzi, że to jednak bardzie projekt polityczny. Gdyby to był projekt ekonomiczny, to strefa euro powinna być rozszerzana znacznie wolniej, niż była, a kolejni jej członkowie powinni byli przejść proces konwergencji realnej. Dziś obszar Unii Walutowej nie jest wewnętrznie spójny i stąd napięcia.
Członkostwo w strefie euro powinno być strategicznym celem dla Polski?
Powtórzę: strategiczny cel to stworzenie elastycznej i konkurencyjnej gospodarki. Jeśli uda się to osiągnąć, to samo wejście do strefy euro powinno być już proste i wtedy będzie czas, by zacząć rozmawiać o członkostwie . O ile w ogóle strefa euro przetrwa do tego czasu.