Rząd Tsiprasa poszedł na duże ustępstwa, pozycja Aten niewiele się zmienia.
Grecki wyścig z czasem o pozostanie w strefie euro wchodzi na ostatnią prostą. Ministrowie finansów państw unii walutowej będą dziś omawiać przedstawione przez rząd w Atenach propozycje reform, do których chce się zobowiązać w zamian za przedłużenie pomocy finansowej. Umowa w tej sprawie musi zostać zawarta i ratyfikowana do końca tygodnia.
O północy minął termin, w którym Grecja miała przesłać propozycje do Brukseli. Najpierw zostaną one ocenione przez przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej, a jeśli te wydadzą pozytywną rekomendację, rozmawiać o nich będą podczas telekonferencji szefowie resortu finansów – i zapewne je zatwierdzą. Ale to jeszcze nie koniec, bo umowę muszą później zatwierdzić parlamenty państw członkowskich, a i w samej Grecji pojawiają się głosy, że ustępstwa poczynione przez rząd Aleksisa Tsiprasa były zbyt duże.
Według przecieków z Aten i Brukseli przedstawiony przez Greków plan był w dużym stopniu ogólny, co z jednej strony daje pewne pole manewru, ale z drugiej – naraża go na zarzut niedookreślenia. Grecja zamierza przede wszystkim postawić na poprawę ściągalności podatków i ukrócenie przemytu, co pozwoli jej zaoszczędzić 7,3 mld euro. A dokładnie – 2,5 mld powinny przynieść podatki od najbogatszych, kolejne 2,5 – od zwykłych osób i firm unikających podatków, 1,5 mld znajdzie się dzięki ograniczeniu przemytu paliwa, a 800 mln – przemytu papierosów. Oczywiście nikt nie będzie kwestionował tej części planu, bo niska ściągalność podatków zawsze była problemem Grecji, ale otwarte pozostają pytania, czy takie środki faktycznie uda się zebrać i czy to wystarczy, by zadowolić eurogrupę. Szczególnie że część z tych pieniędzy ma zostać użyta do poprawy losu tych, którzy najbardziej ucierpieli wskutek prowadzonych przez pięć lat oszczędności. Plan – według nieoficjalnych informacji – zawiera też ustępy o ograniczeniu zatrudnienia w sektorze publicznym i prywatyzacji, ale już bez żadnych wyliczeń.
– Piłka jest po stronie greckiego rządu. Jeśli Ateny chcą zmian w poszczególnych punktach, to w porządku. Ale jeśli te zmiany mają prowadzić do dalszych wydatków, to muszą one zaoszczędzić gdzie indziej albo uzyskać większe przychody – mówił niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.
Po piątkowym wstępnym porozumieniu, zgodnie z którym Grecja miała przedstawić swoje propozycje w zamian za przedłużenie pomocy o cztery miesiące, premier Tsipras przekonywał rodaków, że jego rząd wygrał bitwę, ale wojna jeszcze trwa. Tak naprawdę jednak to Grecja ugrała bardzo niewiele, a zmiany są przede wszystkim językowe i psychologiczne. Skoro rząd może przedstawić własne propozycje, to wrażenie dyktatu ze strony strefy euro będzie nieco mniejsze. Ze wszystkich dokumentów zniknęły też znienawidzone w Grecji pojęcia „trojka” (czyli EBC, MFW i KE), „bailout” i „wierzyciele”, ale w ich miejsce pojawiają się słowa „instytucje”, „umowa” i „partnerzy”. Czyli niemal wszystko zostanie po staremu, tylko inaczej opakowane. Oprócz możliwości własnych propozycji jedynym sukcesem Tsiprasa i ministra finansów Janisa Warufakisa jest to, że Bruksela dopuściła możliwość zmniejszenia postawionego Grecji celu nadwyżki pierwotnej w budżecie z 2,5 do 1 proc. PKB. I prawdopodobnie z tego skorzysta, bo pozostałe państwa strefy euro wcale nie chcą, by Tsiprasa stawiać w zbyt kłopotliwej sytuacji: nawrót politycznego chaosu w Grecji nikomu nie jest potrzebny.
W rządzącej Syrizie bowiem pojawiają się pierwsze głosy niezadowolenia ze zbyt dużych ustępstw rządu. „Nazywanie trojki instytucjami, a kredytodawców – partnerami – nie zmienia sytuacji. Przepraszam grecki naród za to, że wziąłem udział w tworzeniu tej iluzji” – napisał Manolis Glazos, 92-letni eurodeputowany Syrizy, który jako bohater ruchu oporu podczas II wojny światowej jest w kraju moralnym autorytetem. Na razie to odosobniony głos, ale biorąc pod uwagę, że w Syrizie jest wielu radykałów, zatwierdzenie porozumienia w greckim parlamencie też nie musi być formalnością.