Wpływy z daniny na rzecz mediów publicznych rosną, lecz to nie poprawi ich sytuacji. Trzeba zmusić do płacenia przedsiębiorców, którzy nadal są poza kontrolą – przyznają decydenci.
Studnia z dnem / Dziennik Gazeta Prawna
Zwiększanie się kwoty, która wpływa rokrocznie z abonamentu (patrz: ramka), może być zwodnicze. Wzrost jest bowiem spowodowany tym, że w ostatnich latach Poczta Polska odpowiedzialna za ściąganie opłat zaczęła je aktywnie egzekwować od osób fizycznych. I to za 5 lat wstecz. W samym 2013 r. wysłała ponad 0,5 mln upomnień z wezwaniem do zapłaty. Wystawiono ponad 4 mln tytułów wykonawczych.
W praktyce egzekucja zaległości skończy się już niebawem. A to będzie oznaczało, że co prawda więcej osób zacznie opłacać regularnie abonament (wiedząc już, że inaczej opłata zostanie ściągnięta z ich pensji lub emerytury wraz z odsetkami), ale poziom finansowania się zmniejszy, bo mniej będzie ściąganych zaległości z lat poprzednich. Potrzebne jest więc nowe źródło dochodu.
Teraz biznes
Jak przyznają, często nieoficjalnie, zarówno przedstawiciele TVP, jak i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zostało ono już znalezione.
– Krajowa Rada wskazuje m.in. na niesprawiedliwość obecnie funkcjonującego systemu, który uderza w osoby starsze, gorzej sytuowane, niejednokrotnie chore, które kiedyś zarejestrowały odbiorniki, ale w jakimś momencie życia zaczynają mieć problem z jego opłacaniem. Poza systemem weryfikacji są za to osoby i firmy, które nigdy nie zarejestrowały odbiorników – przyznaje Katarzyna Twardowska, rzecznik KRRiT.
– Odbiorniki RTV zarejestrowało nieco ponad 200 tys. (co stanowi ok. 12 proc.) abonentów instytucjonalnych, którzy mają obowiązek wnoszenia opłat od każdego posiadanego urządzenia zdolnego do natychmiastowego odbioru programu – wylicza Twardowska.
Również rzecznik TVP Jacek Rakowiecki mówi, że sprawa daniny na media publiczne wymaga nowych rozwiązań, które z jednej strony będą mogły obniżyć obciążenie obywateli, z drugiej zaś – rozciągną obowiązek co do zasady na wszystkich.
– Uważamy za niemoralne, że dziś niespełna milion osób płaci abonament, a z jego owoców korzysta wiele milionów niepłacących – podkreśla Rakowiecki.
Poczta Polska do tej pory skupiała się głównie na egzekucji zaległości od osób fizycznych. Z nimi bowiem jest łatwiej: większość gospodarstw domowych ma zarejestrowany odbiornik, lecz w którymś momencie przestała wnosić opłatę. Łatwo to ustalić, a tym samym – jeśli tylko dana osoba ma stałe źródło dochodu – łatwo wyegzekwować należność.
Bezzębny kontroler
W przypadku przedsiębiorców jest znacznie trudniej. Przytłaczająca większość nie ma zarejestrowanego żadnego odbiornika. Zatem aby w ogóle doszło do egzekucji należności, kontrolerzy Poczty Polskiej najpierw muszą potwierdzić, że w danej firmie rzeczywiście znajduje się chociaż jedno radio lub telewizor.
– W obecnym kształcie, w odniesieniu do uprawnień kontrolnych, ustawa o opłatach abonamentowych (tj. Dz.U. z 2005 r. nr 85, poz. 728) nie ma zębów. Przepisy są na tyle nieprecyzyjne, że nie widzę żadnego powodu, aby przedsiębiorca był zmuszony wpuścić kontrolera do firmy – twierdzi dr Arwid Mednis, partner w kancelarii Wierzbowski Eversheds.
Takiej sytuacji nie wyobraża sobie również dr Piotr Piesiewicz z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych SWPS. Jego zdaniem niewłaściwa – a wręcz groteskowa – byłaby sytuacja, w której kontrolerzy pukają od drzwi do drzwi, by sprawdzić, czy w firmie jest radio.
Instytucje walczące o abonament jednak cały czas szukają rozwiązania, aby zmusić przedsiębiorców do płacenia.
– Porozumieliśmy się przed kilkoma laty z organizacjami przedsiębiorców, ale to niestety nie pomogło. Gdy zaległość danego podmiotu jest bardzo duża, jesteśmy gotowi rozłożyć ją na raty – przekonuje Katarzyna Twardowska.
Opłata od auta
Jest jeszcze jeden pomysł. Otóż większość przedsiębiorców ma samochody, a te na ogół wyposażone są w radioodbiorniki. To w zasadzie by wystarczało, aby uznać, iż firma nie wypełniła wymogu rejestracji. A tym samym z jednej strony obarczyć ją koniecznością uiszczenia opłaty wraz z karą (a ta może być bardzo dotkliwa, bowiem zgodnie z art. 5 ust. 3 ustawy o opłatach abonamentowych wynosi 30-krotność miesięcznej opłaty za każdy niezarejestrowany odbiornik – czyli do 645 zł).
Przed tym pomysłem, który zaczyna być wskazywany jako remedium, przestrzega jednak dr Mednis.
– Wydaje mi się to co najmniej niewłaściwe. Po pierwsze, to cały czas tylko domniemanie, że w samochodzie znajduje się radioodbiornik, a po drugie – kwestia pozyskiwania informacji o zarejestrowanych przez firmy samochodach powinna być ściśle uregulowana w ustawie – stwierdza ekspert.
Nie jest także pewne, czy takie rozwiązanie byłoby konstytucyjne. Szczególnie gdyby uprawnienia takie zostały przyznane Poczcie Polskiej. Jak bowiem podkreślają prawnicy, dyskusyjne w ogóle jest, czy uprawnieni do kontroli powinni być pracownicy bądź co bądź innego przedsiębiorcy.
– Kompetencje kontrolne, a co za tym idzie status wierzyciela w postępowaniu egzekucyjnym, powinny zostać przeniesione do KRRiT – uważa dr Arwid Mednis.
Z kolei zdaniem dr. Tomasza Niedzińskiego z kancelarii Tomasz Niedziński i Wspólnicy rozwiązań przede wszystkim nie należy szukać w dodatkowych restrykcjach nakładanych na przedsiębiorców. Należałoby raczej ich zachęcać do rejestrowania odbiorników i wnoszenia opłat, nie zaś myśleć, jak i za co ukarać.
– Trudno chociażby zrozumieć słuszność pobierania opłat od osób prawnych od każdego odbiornika radiofonicznego i telewizyjnego, w sytuacji gdy opłata pobierana jest w celu umożliwienia realizacji misji publicznej. Wystarczyłoby dokonywać jednej opłaty w związku z celem misyjnym, niezależnie od liczby odbiorników – proponuje dr Niedziński.
Jak twierdzi, dopóki będzie funkcjonował taki system jak obecnie, dopóty ściągalność opłat pozostanie na niskim poziomie.