W marcu wychodzimy poza deklaracje dotyczące współpracy z Indiami - mówi w rozmowie z DGP Janusz Piechociński, wicepremier, minister gospodarki
Czy warto było jechać do Indii, zamiast gasić pożary w śląskich kopalniach?
To nie było tak, że Piechociński wymyślił sobie, iż będą protesty, i poleciał do Indii, a wtedy to wybuchło. Decyzja o wizycie została podjęta przed Bożym Narodzeniem. Zdecydowaliśmy się na nią, bo była szansa, że przesądzi o otwarciu indyjskiego rynku na nasze owoce. I tak się stało. Także nasze firmy z branży produkcji maszyn górniczych jak kania dżdżu potrzebują impulsu i ekspansji zewnętrznej. Wyjeżdżając, wiedziałem, że związkowcy mają kontakt z wiceministrem Kowalczykiem i innymi urzędnikami. Kiedy lecieliśmy, nie było strajku. Od powrotu do kraju zajmuję się tylko górnictwem, ale w marcu wychodzimy poza deklaracje dotyczące współpracy z Indiami. Na spotkaniu międzyrządowego zespołu może dojść do podpisania pierwszych umów.
To nie czcze obietnice? Czy rzeczywiście firmy mogą odczuć zbliżenie gospodarcze między naszymi krajami?
Widzimy dużą przestrzeń do współpracy zarówno na poziomie rządowym, jak i między naszymi gospodarkami. Nie możemy jednak zapominać o uwarunkowaniach tego kontynentu. Indie nie mają szkolnictwa zawodowego na poziomie średnim. Mają też braki w wyposażeniu, stąd tak duża liczba wypadków w tamtejszych kopalniach. W zakresie dostępności sprzętu górniczego Indie też mają problemy. Z sąsiadami relacje układają się różnie, więc dostępność maszyn i serwisu też jest różna. W związku z tym z dużą uwagą przyglądają się Polsce, gdzie jest wszystko, czego potrzebują. Jest klimat polityczny, ciekawa oferta i konkurencyjna jakość oraz duże doświadczenie, jakim mogą się pochwalić nasze firmy produkujące sprzęt górniczy. Rząd w Delhi ma olbrzymie potrzeby i nawet jeśli ten kraj nie jest w stanie w perspektywie 10 lat zmodernizować swojej energetyki węglowej, to i tak może wydobywać 400–600 mln ton węgla rocznie.
Premier Narendra Modi ma świadomość tego, jak w Indiach rośnie i będzie rósł popyt na energię. A kraj ten jest teraz uzależniony od importu węgla. Rząd nadał tej kwestii kluczową rolę. Podczas naszego spotkania minister górnictwa Indii nie ukrywał, że chce zintensyfikować działania w tym obszarze. Najważniejsze jest wypełnienie współpracy treścią w tej części, którą ja nazywam usługową.
Na przykład?
W tym tygodniu zamierzamy zorganizować spotkanie z uczelniami, które kształcą kadry górnicze. Partnerom z Indii musimy jasno powiedzieć: mamy tyle akademików, tyle trwa i kosztuje szkolenie, a więc sprecyzować naszą ofertę. Drugi obszar spraw, które mają szansę na realizację, to kwestie projektowo-geodezyjne. Tutaj jesteśmy potęgą.
W ostatnich latach Indiami wstrząsały afery korupcyjne z udziałem międzynarodowych koncernów. To nie problem?
Nowy rząd jest bardzo wyczulony na sytuacje na styku sektora państwowego i prywatnego. Dlatego będziemy szli w takim kierunku, aby koordynatorem naszej współpracy była spółka państwowa.
Nieoficjalnie mówi się, że może to być Węglokoks.
Po naszej stronie musimy znaleźć odpowiedni podmiot, który podejmie się tego zadania. Wszystko po to, by poprzez ambasadorów przekazać naszą ofertę bezpośrednio partnerom po indyjskiej stronie, wskazać firmy, a następnie przejść do konkretów. Ale głównym problemem będą płatności. Tu jednak trzeba będzie wejść w gwarancje rządowe lub umowę rządową. Jesienią wizytę w Indiach planuje prezydent Bronisław Komorowski, a więc musimy wszystko przygotować do tego czasu.
Problemem jest rywalizacja naszych firm na rynkach trzecich.
Nasze przedsiębiorstwa nie zawsze potrafią grać w jednej drużynie. Staram się przekazywać ich przedstawicielom sygnał, że trzeba twardo trzymać się razem i składać wspólne oferty. Konkurencja nie śpi i na pewno będzie chciała osłabić wiarygodność naszej oferty.
Oprócz eksportu maszyn górniczych na czym jeszcze możemy zarobić?
Strona indyjska chce poprawić bezpieczeństwo swoich kopalń. Jesteśmy w stanie pokazać doświadczenia naszego Wyższego Urzędu Górniczego czy służb ratowniczych. Chodzi o to, by zarobić na naszym know-how w tej dziedzinie. Trzeba przygotować grupę naukowców, którzy wyjadą tam przekazywać nasze doświadczenie. Ważne byłoby wygranie kilku kontraktów na projektowanie kopalń, bo opracowując nowe ich wyposażenie, można korzystać z tych technik, które się najlepiej zna.
Myślę, że warto zwrócić uwagę na stworzenie swoistej sieci powiązań między Polską, Indiami i Japonią.
Dlaczego akurat z Japonią?
Dlatego że ten kraj ma duży potencjał finansowy i świetnej jakości produkt, jakim są piece. Co ważne, ma też doświadczenia w ich montowaniu, np. w Kozienicach. Podczas spotkań zwracaliśmy na to uwagę. Jestem zdania, że nasze doświadczenie w obszarze technologii czystego węgla czy budowy dużych bloków energetycznych można przełożyć na dobry biznes.
W północnej części Indii są zakłady przetwórstwa, które wymagają ciepła i ogrzewania, a my mamy bardzo dużo pieców niskiej emisji najnowszej generacji, o dużej efektywności. Możemy się tym pochwalić.
A strona finansowa?
Ministerstwo Gospodarki we współpracy z Polską Agencją Informacji i Inwestycji Zagranicznych jest w trakcie uszczegóławiania programu „Go India”. Ubiegły rok był bardzo udany co do dynamiki wzrostu wymiany handlowej, mniej – co do jej struktury. Technika górnicza jest tym obszarem, w którym możemy uzyskać najwięcej.