Notorycznie mamy do czynienia z sytuacjami, w których polski przedsiębiorca wysyła bez sprawdzania towar do odbiorcy, który podszywa się pod znaną firmę - mówi w wywiadzie dla DGP Tomasz Starus, członek zarządu ds. oceny ryzyka w Euler Hermes.
Czy w polskich firmach jest gorzej przez rosyjskie embargo?
To zależy od branży. W transporcie jego negatywne skutki widać od razu. Embargo uderzyło zwłaszcza w tych, którzy wyspecjalizowali się w przewożeniu towarów spożywczych na Wschód. Tacy przedsiębiorcy praktycznie nie mają teraz co robić. Znam przypadki, gdy właściciel firmy przesiadł się z tira na taksówkę, żeby związać koniec z końcem. Samo wprowadzenie ograniczeń na eksport mięsa spowodowało wydłużenie terminów płatności w transporcie o tydzień. Spodziewamy się narastania tego problemu w najbliższych miesiącach. Firmy będą płaciły coraz wolniej. Dojdzie do efektu domina, bo w branży transportowej opóźnienie płatności od zlecających przewóz towaru niemal automatycznie przekłada się na opóźnienie w zapłacie na rzecz dostawców firm transportowych – np. za paliwo czy z tytułu rat leasingowych. Można się spodziewać, że ci najsłabsi, którzy mają kilka ciężarówek finansowanych z kredytu i działają na niskiej marży, będą schodzić z rynku.
Bankrutować?
Schodzenie z rynku nie musi oznaczać bankructwa rozumianego w tradycyjny sposób. Akurat przedsiębiorcy działający w transporcie, zwłaszcza ci najmniejsi, mają bardzo dużą zdolność przeczekiwania kryzysów. Gdy jest źle, oddają samochody leasingodawcy i zawieszają działalność. Gdy koniunktura się poprawia, wznawiają ją. Polska jest największym przewoźnikiem w Europie pod względem liczby firm. Dysponują one ok. 300 tys. ciężarówek. W złych czasach z rynku znikają ich setki, by potem wrócić. I tym razem pewnie będzie podobnie.
A co z branżą spożywczą – widać już skutki blokady eksportu?
Na razie nie zauważyliśmy tam opóźnień w płatnościach. Głównie dlatego, że jest na to zbyt wcześnie. Ale one się pojawią. Gdy rolnicy będą sprzedawać warzywa i owoce po niższych cenach, mogą mieć problemy z płynnością. I opóźniać zapłatę np. hurtowniom nawozów sztucznych. To duży rynek, miesięcznie monitorujemy na nim transakcje rzędu 1 mld zł. Oprócz tego oberwać może też branża leasingowa, bo wiele maszyn rolniczych jest wziętych w leasing.
Ubezpieczacie transakcje eksportowe. Czy przedsiębiorcy rzeczywiście przekierowują swój eksport do innych krajów?
Nie ma na to jeszcze statystyk, ale z pewnością można powiedzieć, że próbują. Widać to po tym, jak sprawdzają potencjalnych odbiorców. Najczęściej pytają co prawda o inne rynki europejskie, ale ci najwięksi – zwłaszcza z branży mleczarskiej i mięsnej – sprawdzają firmy z Dalekiego Wschodu i Afryki. Spodziewamy się, że w najbliższym czasie wzrośnie zainteresowanie Białorusią, choćby ze względu na próby obejścia embarga nie tylko przez naszych eksporterów, lecz także rosyjskich importerów, którzy również na nim tracą.
Ale i tak nie unikniemy dużej podaży na rynku wewnętrznym. Jakie mogą być jej skutki?
Na pewno zaostrzy się konkurencja między przedsiębiorcami i ci, którzy mają mniejszy margines wypłacalności, mogą mieć problem. W których branżach? Na przykład w produkcji nabiału, może mniej w owocach i warzywach. Produkcja nabiału jest skoncentrowana w spółdzielniach mleczarskich – spółdzielcami są rolnicy, którzy dostarczają tam mleko. Nie sądzę więc, żeby spółdzielnie dążyły do obniżek cen dostaw mleka. Z drugiej strony same będą musiały uplasować gdzieś swoje produkty, uzyskując niskie ceny. Efektem będzie bardzo mocne cięcie marż. To szukanie odbiorcy za wszelką cenę może mieć jeszcze jeden skutek: polskie firmy będą łatwym celem dla oszustów z zagranicy.
W jakim sensie?
Notorycznie mamy do czynienia z sytuacjami, kiedy polski przedsiębiorca wysyła bez sprawdzania towar do kogoś, kto się podszywa pod znaną firmę. Często po jednej rozmowie telefonicznej. I pada ofiarą oszustwa. Dotyczy to niemal wszystkich branż. Teraz, w sytuacji gdy trzeba upchnąć nadwyżki gdzie się da, ta garda zabezpieczeń w firmach może być szczególnie nisko opuszczona. To sprzyja nadużyciom. Prób oszustw może być więcej, a polskie firmy będą na nie podatne.