Spośród 28 państw UE w aż 15 wartość tegorocznego PKB jest niższa niż przed kryzysem.
Samo wyjście z recesji to nie wszystko – do tego wystarczy, aby po kilku kwartałach spadku PKB gospodarka zanotowała najmniejszy z możliwych wzrost. Tak jak ma to miejsce w przypadku Hiszpanii. W zeszłym tygodniu urząd statystyczny tego kraju potwierdził wcześniejsze informacje banku centralnego, że po dwóch latach kurczenia się w III kw. jej PKB zwiększył się o 0,1 proc. Ale do powrotu gospodarki do poziomu sprzed kryzysu jeszcze daleko.
Postanowiliśmy sprawdzić, ile spośród unijnych gospodarek już odrobiło straty spowodowane kryzysem, a ile jeszcze jest na minusie. Za punkt wyjścia przyjęliśmy PKB z roku 2007, czyli ostatniego przedkryzysowego (w 2008 r. 11 unijnych państw było już w recesji) i porównaliśmy je z prognozowaną przez MFW wartością PKB za bieżący rok, uwzględniając przy tym poziom inflacji.
Liderem pod tym względem jest Polska, co biorąc pod uwagę, że jesteśmy jedynym krajem UE, który przez cały okres kryzysu nie wpadł w recesję, nie dziwi. W stosunku do 2007 r. nasz PKB zwiększył się realnie o 19,7 proc. Znaczący wzrost zanotowały też Słowacja i Malta. Na plusie jest łącznie 13 państw, ale przeważnie są to wzrosty bardzo nieznaczne.
Złych informacji jest niestety więcej. Nie dość, że państwa, które nie odrobiły kryzysowych strat, są w przewadze, to jeszcze w większości przypadków te straty są znaczące, rzędu 6–9 proc. Ponieważ prognozy na najbliższe lata mówią o wzroście gospodarczym 1–2 proc., oznacza to, że takie kraje, jak Włochy, Irlandia czy Hiszpania do poziomu z 2007 r. wrócą najwcześniej za 3–4 lata. Nie mówiąc już o Grecji, której tegoroczny PKB będzie aż o prawie jedną czwartą mniejszy od przedkryzysowego. A zatem Grecy będą potrzebowali na to co najmniej dekady.
Zaskakujący może być też fakt, że w grupie państw wciąż znajdujących się pod kreską są Dania, Finlandia i Holandia, z którymi kryzys obszedł się stosunkowo łagodnie i które są postrzegane przez rynki finansowe jako wiarygodne.