Bez ustawy o systemie handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych polski przemysł zmuszony jest kupować limity CO2 od Skarbu Państwa za pośrednictwem niemieckiej giełdy energii i gazu EEX. Została ona wybrana platformą europejską przez Brukselę. Polska zapowiedziała kilka lat temu, że uruchomi własną, ale rozpoczęte w 2011 r. przygotowania ślimaczą się. Odpowiedzialne za przygotowanie przepisów Ministerstwo Środowiska przyznało DGP, że nie jest w stanie wskazać konkretnego terminu uruchomienia giełdy CO2. Zapewnia tylko, że ustawa zostanie uchwalona w drugim półroczu 2013 r.
ikona lupy />
Gospodarka będzie potrzebowała coraz więcej uprawnień do emisji CO2 / Dziennik Gazeta Prawna
– Niezwłocznie po wejściu w życie ustawy rozpocznie się procedura przetargowa na wybór krajowej platformy aukcyjnej – zapewnia Paweł Mikusek, rzecznik Ministerstwa Środowiska.
Przedłużające się przygotowania resort tłumaczy zawiłością tematu i koniecznością współpracy pomiędzy aż trzema resortami: środowiska, gospodarki i finansów.
Na ministerstwo kierowane przez Marcina Korolca coraz bardziej nerwowo spogląda przemysł, bo kupowanie uprawnień w Polsce byłoby dużo korzystniejsze.
– Przede wszystkim dlatego że transakcja zakupu byłaby rozliczana w polskiej walucie. Przedsiębiorstwa nie ponosiłyby więc ryzyka kursowego. Nie potrzebowałyby także dodatkowych zabezpieczeń i znajomości obcych procedur, instytucji i rynków – mówi DGP Maciej Wiśniewski, prezes Domu Maklerskiego Consus handlującego limitami CO2.
Argumentem przeciwko oddaniu rynku uprawnień CO2 zagranicznemu graczowi są też utracone prowizje, które omijają polski sektor finansowy oraz niewpłacone do kasy państwa podatki. W grę wchodzą ogromne pieniądze. Europejski system handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) na lata 2013–2020 obejmuje bowiem 888 polskich instalacji emitujących gazy cieplarniane, należących do ok. 600 podmiotów. Jednostki EUA, czyli prawa do wyemitowania CO2, muszą kupować m.in. wszystkie koncerny energetyczne i surowcowe. Na liście znajdują się także huty, cementownie, przemysł papierniczy, szklarski, a nawet spożywczy i tytoniowy.
Z powodu zaostrzenia polityki klimatycznej UE tylko w 2013 r. muszą kupić ponad 86 mln uprawnień o wartości ok. 1,4 mld zł według dzisiejszej ceny. W kolejnych latach wydatki na ten cel będą rosły i do 2020 r. w zależności od scenariuszy cenowych mogą łącznie sięgnąć od 30 mld zł do ponad 100 mld zł.
– Zegar tyka – mówi nam przedstawiciel jednej z dużych firm energetycznych. – Do kwietnia musieliśmy rozliczyć emisje za 2012 r. i w dużej mierze udało się to zrobić dzięki nadwyżkom z lat ubiegłych. Sytuacja zmieni się w najbliższych miesiącach, bo zakupy na rynku pierwotnym będą już znacznie większe. Byłoby taniej i prościej zrobić je w Polsce – uzasadnia.
Uruchomieniem polskiej platformy bardzo poważnie zainteresowana jest Towarowa Giełda Energii należąca do Giełdy Papierów Wartościowych. Ireneusz Łazor, prezes TGE, mówi nam, że spółka jest gotowa wziąć udział w przetargu na operatora giełdy CO2.
– Mamy izbę rozliczeniową, która rozliczy wszystkie transakcje. Jako Grupa Kapitałowa GPW przeprowadziliśmy już dwie aukcje, ostatnią na początku kwietnia – podkreśla atuty Ireneusz Łazor. – Operatorem polskiej platformy nie musi być zachodnia spółka. Kraj opierający się w 90 proc. na energetyce węglowej powinien mieć własną platformę do handlu CO2. Stwórzmy przemysłowi komfort funkcjonowania – uzasadnia.
Dziś EUA kosztują ok. 4 euro. Wystarczyły jednak zapowiedzi o ponownym głosowaniu w Parlamencie Europejskim dotyczące zdjęcia z rynku nadwyżki uprawnień, żeby w ostatnim tygodniu maja cena uprawnień podskoczyła o 13 proc. Europejskie instytucje finansowe szacują, że z powodu polityki Komisji Europejskiej ich cena może podskoczyć do kilkunastu euro.