Ministerstwo Gospodarki pracuje nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii. Szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej liczy na to, że nowe przepisy nie wprowadzą dużych zmian w porównaniu z przepisami obowiązującymi dziś. Ocenia też, że kluczowe jest ułatwienie budowy małych instalacji. To istotne, bo w ciągu kilku lat niemal każdy będzie w stanie produkować energię elektryczną w domu
Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej
Najważniejsze, żeby nowy system wsparcia dla zielonej energetyki – jeśli już musi być zmieniany – wprowadzany były w sposób ewolucyjny, czyli z zachowaniem przepisów przejściowych. To ważne dla ochrony inwestycji, które są w toku.
Liczę, że współspalanie biomasy z węglem przez duże elektrownie konwencjonalne zostanie potraktowane jako element wspierający produkcję energii uznawanej za zieloną, a nie jej fundament. Zapowiedzią takiej polityki jest zaproponowane przez ministerstwo ograniczenie wsparcia tych technologii. To dobrze, bo coś, co miało być technologią przejściową, stało się fundamentem tego sektora.
Dziś ponad 50 proc. zielonej energii pochodzi ze współspalania. Ile tysięcy megawatów nowych mocy powstało dzięki temu? Może dwieście. Ale jakie są koszty społeczne wsparcia dla współspalania, które jest równe nowym źródłom – nikt się nie zastanawia. A co roku są na to przeznaczane miliardy. Tymczasem Polska musi wypełnić unijny próg 15 proc. udziału zielonej energii. Zmiana miksu energetycznego jest też korzystna z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa. Nie można w nieskończoność produkować energii z węgla. Pomoc dla wiatru czy fotowoltaiki daje przynajmniej nowe moce w systemie, a to pozwoli odwrócić ten trend.
Jeśli te warunki zostaną spełnione, to projekt ustawy będzie z naszego punktu widzenia do zaakceptowania. Ze spraw związanych już nie tylko z ustawą o OZE, ale szerzej z prawem energetycznym ważna jest kwestia przyłączeń zielonych źródeł do systemu.
Nowa ustawa musi w maksymalny sposób ułatwić budowę i przyłączanie do sieci instalacji poniżej 50 kW. Moim zdaniem energetyki wiatrowej w mikroźródłach będzie niewiele. Tutaj decydują ograniczenia technologiczne. Nisko nad dachem wiatru jest niewiele. Na specjalistycznych targach widać, że dominują dwie technologie. Głównie fotowoltaika, która bardzo obniża koszty. I bez względu na to, czy to wsparcie będzie, czy nie, za chwilę będzie można kupić i zainstalować panele na dach za rozsądne ceny. Jakiś czas temu za jeden wat trzeba było zapłacić 5 dol. Dziś to koszt 50 centów.
O takim spadku ceny nie ma mowy w żadnym innym sektorze energetyki. Drugą odnogą mikroźródeł będzie kogeneracja. Już dziś wiele osób korzysta z pieca gazowego do ogrzewania domu. Wkrótce będą mogli dostawić małą turbinę do produkcji energii. Do roku 2020 r. będziemy świadkami rewolucji w energetyce w gospodarstwach domowych.

Krzysztof Prasałek