W najbliższych dniach możemy zapłacić nawet 4,50 zł za euro. W konsekwencji czeka nas wzrost inflacji.
Po umocnieniu na początku roku od maja złoty znów się osłabił / DGP
Wczoraj z powodu jubileuszu 60 lat panowania Elżbiety II nie pracował rynek w Londynie. W efekcie złoty chwiał się mniej niż w poprzednim tygodniu, a nawet można było obserwować pewne jego umocnienie. Kosmetyczne. Nadal za franka szwajcarskiego należy płacić powyżej 3,65 zł, za euro 4,40 zł, a za dolara 3,53 zł. – Złoty w stosunku do euro jest najsłabszy od stycznia 2012 r., a wobec dolara od czasu upadku banku Lehman Brothers – mówi Konrad Raczko, analityk DM BOŚ. – Złoty jest najbardziej płynną walutą w regionie, stąd w przypadku pogarszania się nastrojów możemy zaobserwować podwyższoną zmienność, tylko nieznacznie stabilizowaną przez działania instytucji centralnych – dodaje.
Dlatego wczorajsze uspokojenie to jedynie chwilowa cisza. Pytanie, przed czym? Burzą czy poprawą nastrojów? W tym tygodniu umocnienie lub osłabienie złotego będzie zależało od decyzji Europejskiego Banku Centralnego. – W środę na posiedzeniu EBC może zapaść decyzja o obniżce stóp procentowych o 25 pkt proc. – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. To spowodowałoby wzrost konukrencyjności gospodarek strefy euro, przyczyniło się do umocnienia europejskiej waluty, a tym samym złotego. Problem w tym, że rynek oczekuje więcej. Spodziewa się, że Mario Draghi, prezes EBC, zadeklaruje gotowość do stabilizacji sytuacji na rynku długu, czyli np. skupu obligacji zagrożonych państw lub innych działań.
Jeśli inwestorzy nie dostaną takich zapewnień, może znów rozpocząć się ucieczka w kierunku dolara. A złoty popłynie na tej fali. Wszystko przez rosnące obawy o Hiszpanię i Włochy. – W tym tygodniu do Madrytu udaje się rutynowa misja Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ale rynek jeszcze bardziej będzie spekulował o bailoucie, choć wszystkie strony temu zaprzeczają – tłumaczy Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ. Dodaje, że rośnie też ryzyko dla Włoch, po tym jak w piątek agencja Egan-Jones obniżyła rating do B+ z BB-, a jeden z prominentnych włoskich polityków – Stefano Fassina z Partii Demokratycznej – oświadczył, że premier Monti traci poparcie dla swoich reformatorskich decyzji i wybory mogą okazać się konieczne już na jesieni, a nie w połowie 2013 r.
Na razie na złotego nie będzie wpływała sytuacja w Grecji, która ma dwutygodniową ciszę przedwyborczą. Ale po 17 czerwca wiele zależeć będzie od tego, czy Grekom uda się stworzyć proreformatorski rząd. – Jest wiele niepewności, dlatego złoty w najbliższych tygodniach będzie pod presją. Możemy zobaczyć nawet 4,50 zł za euro – uważa Cezary Chrapek, analityk rynku walutowego Citi Handlowego.
Cała sprawa polega na tym, że słaby złoty, obok wysokich cen żywności, głównie nowalijek, oraz wzrostu cen spowodowanych Euro 2012, przyczynia się do podbicia inflacji. – Na szczęście na początku roku złoty się umacniał. Osłabia się dopiero od maja. Gdyby nie to, dodałby do wzrostu inflacji w dwóch kwartałach ok. 0,5 pkt proc. W ten sposób podbicie inflacji będzie niższe i bardziej rozłożone w czasie – wyjaśnia Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku. Jego zdaniem inflacja za maj wyniosła 4 proc., czyli tyle co w kwietniu. W czerwcu będzie wyższa – ok. 4,4 proc. Jednak jeśli w kolejnych miesiącach złoty nie zacznie się umacniać, wówczas jego wpływ na inflację będzie dużo silniejszy.