Grecja jest zbyt przyzwyczajona do zachodnich standardów życia, aby udźwignąć ciężar programu oszczędnościowego powielając sukces odrodzenia krajów bałtyckich – oświadczył szef estońskiego banku SEB, drugiego pod względem wielkości w bałtyckim regionie.

„W Grecji od dwóch pokoleń żyje się powyżej możliwości gwarantujących zachowanie systemu opieki społecznej” – twierdzi Riho Unt, dyrektor zarządzający SEB Pank w Tallinie – „Grecy nie mają punktu odniesienia, swoistej cezury, co sprawia, że jest im znacznie trudniej zmienić własne zachowanie” – relacjonuje agencja Bloomberg.

Podczas kryzysu finansowego w latach 2008-2009 gospodarki Estonii, Litwy i Łotwy cofnęły się bardziej niż w którymkolwiek rejonie świata. PKB Łotwy spadło w 2009 roku o 18 proc. i kraj ten potrzebował pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ale program oszczędnościowy związany z pożyczką został tolerancyjnie przyjęty przez społeczeństwo, które doświadczyło braków żywności i innych podstawowych dóbr oraz hiperinflacji w okresie przez upadkiem Związku Radzieckiego w 1991 roku oraz w pierwszych latach transformacji ustrojowej.

Ze wstępnych danych statystycznych wynika, że gospodarka Estonii, szacowana na 19 mld dolarów, wzrosła w pierwszym kwartale o 3,9 proc. W efekcie decyzje szwedzkich banków SEB i Swedbanku, aby pozostać w regionie okazały się opłacalne, bo bałtyckie gospodarki na tyle odbiły się z dołka, żeby w w zeszłym roku notować wzrosty rzędu 5 proc.

Estonia, która w zeszłym roku rozwijała się w tempie 7,6 proc., jest najmłodszym członkiem strefy euro. Teraz największe zagrożenie dla jej perspektyw stanowią wydarzenia, które mogą nastąpić po greckim eksodusie, czyli zamrożenie kredytów.