Władze Węgier będą musiały zrezygnować z wprowadzenia podatku bankowego. W zamian za utrzymanie spłaty kredytów w walutach po stałym kursie.
Węgierskie banki zgodzą się ponieść koszty kontrowersyjnego prawa kredytowego w zamian za ograniczenie podatku bankowego. Jego losy i tak już wisiały na włosku wskutek wznowienia współpracy Budapesztu z MFW. Po 18 miesiącach zmagań prawicowy rząd Viktora Orbana złożył broń i zrezygnował z kluczowych postulatów, by uzyskać pomoc finansową.
Jak podał wczoraj serwis internetowy tygodnika „Heti Vilaggazdasag”, a potwierdził Reuters, negocjacje toczone z władzami przez sześć największych banków przynoszą rezultaty. Banki mają się zgodzić na obowiązywanie przegłosowanej we wrześniu ustawy o zmianie zasad spłaty kredytów w walutach obcych. Nowe prawo umożliwiło części zadłużonym jednorazową spłatę pożyczki po kursie znacznie niższym od rynkowego. Dzięki temu posiadacze kredytów we frankach szwajcarskich zamiast 250 forintów za franka mogli oddać bankom zaledwie 180 forintów.
Wprowadzenie podatku banki szacowały na 600 mln euro
W zamian jednak instytucje finansowe oczekują wyraźnego obniżenia podatku bankowego, ustalonego na najwyższym w Unii poziomie 0,45 proc. od całości aktywów. To posunięcie wywołało oburzenie przede wszystkim w Austrii, będącej głównym inwestorem na węgierskim rynku bankowym. O ile koszty wprowadzenia podatku banki szacowały na 600 mln euro, o tyle spłacone po zaniżonej cenie kredyty miały je kosztować 670 mln euro.
Orban może pójść na taką ugodę, tym bardziej że podobny warunek postawi najpewniej MFW, z którym rząd właśnie wznowił współpracę. – Zerwanie więzi z funduszem (w 2010 r. – red.) było ryzykownym, lecz prawidłowym posunięciem – zapewniał Orban kilka dni temu. Nagła zmiana postawy konserwatystów to efekt nieskuteczności polityki władz, które początkowo zamierzały ściąć deficyt budżetowy kosztem banków i korporacji międzynarodowych, a nie obywateli.
Z drugiej jednak strony bezkompromisowa polityka Orbana była obliczona na sytuację, w której po kryzysie rozpoczętym w 2008 r. europejskie gospodarki odbudowują się, zamiast wracać na drogę recesji. Kryzys zadłużeniowy strefy euro zmusił Budapeszt do zrewidowania zamierzeń. Nad Balatonem zmalała akcja kredytowa, w wyniku czego spadła konsumpcja. Dna sięgnął także rating. Jako pierwsza śmieciowy status Ba1 węgierskim obligacjom przyznała w piątek agencja Moody’s. Podobnej decyzji nie wykluczają też Fitch i Standard & Poor’s. W efekcie obligacje biją rekordy rentowności. Obecnie wskaźnik ten dla 10-latek jest określany na 8,8 proc. Groźne jest już przekroczenie 7 proc.
– Orban zgodzi się na wszelkie żądania MFW, byle tylko otrzymać wsparcie. Wzmocni to wizerunek kraju w oczach zagranicznych inwestorów i pozwoli rządowi zyskać środki na zrefinansowanie długu (82 proc. PKB) na bardziej korzystnych warunkach – mówi „DGP” węgierski analityk Gabor Takacs. – Jako pierwszy zostanie zniesiony kontrowersyjny podatek bankowy, od początku pomyślany jako sposób na pozyskanie łatwych pieniędzy. W dłuższej perspektywie groziłby zamrożeniem inwestycji i zamykaniem placówek – przewiduje Takacs.
Wznowienie przerwanej w 2010 r. współpracy z MFW może również zmusić władze do podwyższenia akcyzy na paliwo, alkohol i nikotynę. Część ekspertów oczekuje nawet przywrócenia progresywnej skali podatkowej w miejsce wprowadzonego zaledwie w styczniu 16-proc. podatku liniowego. Pewne natomiast jest podwyższenie od nowego roku podstawowej stawki VAT do rekordowych w UE 27 proc.