Greccy konserwatyści odrzucili we wtorek żądanie Komisji Europejskiej, by zobowiązali się na piśmie do przestrzegania warunków porozumienia o pomocy finansowej, która ma uratować kraj przed bankructwem i złagodzić kryzys strefy euro.

Członkowie partii Nowa Demokracja - kluczowego ugrupowania nowego rządu jedności narodowej premiera Lukasa Papademosa - oświadczyli, iż nie ugną się przed "dyktatem Brukseli", kładąc swój podpis pod obietnicą przeforsowania związanych z porozumieniem restrykcji budżetowych.

Konflikt ten źle wróży powołanemu w ubiegłym tygodniu rządowi, którego zadaniem jest realizacja wymaganych przez kredytodawców przedsięwzięć oszczędnościowych oraz przezwyciężenie politycznego impasu, grożącego wykluczeniem Grecji ze strefy euro.

Trzy do niedawna zażarcie rywalizujące ze sobą ugrupowania - socjaliści poprzedniego premiera Jeorjosa Papandereu, konserwatywna Nowa Demokracja i skrajnie prawicowa partia LAOS - mają w środę wspólnie głosować za wotum zaufania dla nowego gabinetu.

Według źródeł bliskich sprawie, w czwartek Ateny rozpoczną rozmowy z prywatnymi posiadaczami greckich obligacji, od których chcą zgody na redukcję ich wierzytelności. Jest to kluczowy element opiewającego na 130 mld euro planu pomocy finansowej, uzgodnionego w ubiegłym miesiącu z przywódcami państw strefy euro.

Komisja Europejska domaga się jednak, by jeszcze przed uzyskaniem takiej zgody koalicja udzieliła gwarancji na piśmie dla kolejnej transzy 8 mld euro z poprzedniego pakietu pomocowego. Kwota ta ma uchronić Grecję przed popadnięciem w przyszłym miesiącu w niewypłacalność.

"Dyktaty z Brukseli nie mogą być prawomocną polityką"

Deputowani Nowej Demokracji wtórowali we wtorek wcześniejszej deklaracji szefa ich partii Antonisa Samarasa, który odmówił złożenia pisemnej obietnicy.

"Wiecie bardzo dobrze, że coś takiego jest sprzeczne z naszą konstytucją. Wiecie również, że nawet prawo unijne nie upoważnia Komisji Europejskiej do żądania czegoś takiego" - powiedział parlamentarzystom ekspert konstytucyjny Nowej Demokracji Prokopis Pawlopulos.

Konserwatywny deputowany Nikos Dendias zaznaczył, że jego partia chce pomóc Grecji w uniknięciu katastrofy, ale wykluczył poddawanie się naciskom z zewnątrz. "Dyktaty z Brukseli nie mogą być prawomocną polityką" - powiedział w trakcie trzydniowej parlamentarnej debaty nad wotum zaufania.

Komisja Europejska oświadczyła we wtorek, że przywódcom państw unijnych potrzebne jest "jasne i jednomyślne zobowiązanie się" Grecji. "Oczekujemy tego na piśmie. Musi to być podpisany list" - powiedział dziennikarzom rzecznik KE Amadeu Altafaj Tardio.

"Musi to przekonać europejskich partnerów Grecji, że powzięto silne zobowiązanie i że zaowocuje ono zdecydowanym działaniem wszystkich sił politycznych, bez względu na wynik przyszłych wyborów w Grecji" - dodał Altafaj Tardio.

Zdaniem analityków, jedna lub druga strona będzie musiała pójść na ustępstwa. "Ostatecznie w interesie każdego jest osiągnięcie postępu oraz uruchomienie drugiego pakietu pomocowego i zostanie osiągnięty pewien rodzaj kompromisu. Wiele z tego jest na pokaz i jedna strona ostatecznie ustąpi" - powiedział Ben May, ekonomista z firmy konsultingowej Capital Economics.