Porażka referendum, w którym naród zdecyduje, czy bierze drugi bailout, oznacza porzucenie euro. W ten sposób zostanie opracowana procedura opuszczenia unii walutowej. Dziś traktaty UE tego nie przewidują.
Zgoda na drakońskie warunki, na jakich Bruksela finansuje Ateny, albo wyjście ze strefy euro – przed takim wyborem staną w styczniu Grecy. W poniedziałek wieczorem premier Georgios Papandreu ogłosił przeprowadzenie plebiscytu w sprawie drugiego bailoutu.
Decyzja zaskoczyła inwestorów i europejskich polityków. Wczoraj kurs euro do dolara spadł o przeszło 2 proc. do 1,38 dol. Spadały też notowania europejskich giełd (FTSE 100 stracił 3 proc.). Spotykający się w czwartek w Cannes przywódcy państw G20 będą się zastanawiać, co robić, by bankructwo Grecji nie wywołało globalnego kryzysu.
Na razie sondaże nie są dla greckiego premiera korzystne. 58,5 proc. Greków jest przeciw wynegocjowanemu tydzień temu porozumieniu. Polega ono na podarowaniu Atenom 50 proc. długu w zamian za bolesne cięcia wydatków publicznych, podwyżki podatków i prywatyzacje pod nadzorem m.in. Niemiec. Efektem ubocznym będzie wzrost bezrobocia w Grecji o 100 tys. osób. Korzyścią w tej układance jest odpuszczenie 100 mld euro długu i jednoczesne uruchomienie drugiego pakietu pomocy wartego 130 mld euro.
Pytanie do referendum nie zostało dokładnie sprecyzowane, jednak bliscy współpracownicy Papandreu ujawnili dziennikowi „Wall Street Journal”, że będzie jasno stawiało wybór: akceptacja warunków Brukseli lub niekontrolowane bankructwo i powrót do drachmy. Papandreu zapowiedział, że decyzja Greków będzie nieodwracalna i zobowiązująca.
Traktat z Lizbony nie przewiduje możliwości opuszczenia przez kraje strefy euro unii walutowej. Jednak klęska referendum oznaczałaby, że całość obligacji wyemitowanych przez Grecję o nominalnej wartości 350 mld euro przestaje mieć jakąkolwiek wartość, a państwo z dnia na dzień zostaje odcięte od rynków finansowych. Nie może też liczyć na pożyczki EBC i nie będzie miało kapitału na finansowanie instytucji unii walutowej. W tych warunkach EBC będzie musiał cofnąć prawo Grecji do emisji euro. Formalne warunki opuszczenia przez Greków strefy euro musiałyby zostać określone w aneksie do traktatu lizbońskiego. Chodzi o rozliczenie zobowiązań między Atenami a Brukselą i zapobieżenie odpływowi oszczędności Greków z kraju.
Podczas ostatniego szczytu kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że w ciągu roku będzie dążyła do przeprowadzenia zmiany traktatów, aby doprowadzić do ściślejszej współpracy fiskalnej krajów strefy euro. Przy tej okazji może także przeforsować przepisy o zasadach opuszczenia przez Grecję unii walutowej.
Komentarz prawny
Daniel Gros, szef Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS) w Brukseli
Klęska referendum niemal na pewno będzie oznaczała wyjście Grecji ze strefy euro. Wtedy Grecy natychmiast rzucą się do banków po swoje oszczędności. Te zaś nie będą miały wystarczająco dużo kapitału, by je każdemu wypłacić. Jedynym ratunkiem dla bankructwa greckich banków byłaby zgoda EBC na drukowanie przez Greków nominałów euro. Na to jednak unijny bank centralny nie pójdzie, bo to groziłoby zachwianiem stabilności całej unii walutowej. Grecki bank centralny stanie przed wyborem: doprowadzić do implozji gospodarczej kraju czy drukować drachmy i w nich zapewnić obrót gospodarczy. Rada UE formalnie zatwierdziłaby opuszczenie przez Grecję strefy euro przez przyjęcie czasowej derogacji od traktatu lizbońskiego.