Zaczęło się od dostępu do salda. ROR-y w sieci to dziś markety finansowe.
W internecie można już nie tylko sprawdzać stan konta czy dokonywać przelewów. Obecnie banki dają możliwość zakładania w ten sposób lokat, brania kredytów czy inwestowania.
Coraz więcej osób przekonuje się do korzystania z konta przez internet. Z wirtualnych systemów bankowych korzysta już ponad 9 mln Polaków, a 16,5 mln ma podpisaną umowę na takie usługi – wynika z ostatniego raportu Związku Banków Polskich netB@nk. W ostatnich latach szybko przybywa użytkowników bankowości internetowej.
Tymczasem kilkanaście lat temu nic nie zapowiadało takiego sukcesu.
– Pod koniec lat 90., kiedy ten rynek dopiero raczkował, największym hamulcem w pozyskiwaniu klientów był brak masowego dostępu do internetu – mówi Remigiusz Kaszubski ze Związku Banków Polskich.
Jego zdaniem obecnie najtrudniej przekonać do tego typu usług osoby, które obawiają się, że zarządzając swoimi pieniędzmi w ten sposób, łatwiej padną ofiarą oszustów.
– Polska ma jeden z najbezpieczniejszych systemów na świecie – mówi Kaszubski.
Ale ekspert zwraca uwagę, że ludzi, zwłaszcza młodych, do bankowości w ogóle zniechęca także brak dostatecznie dużych środków.
– Raptem połowa uczniów i studentów ma własny rachunek. Oznacza to, że wciąż wiele osób myśli, że żeby mieć konto, trzeba dysponować większymi środkami – mówi Kaszubski.
Klienci, którzy zdecydują się już na korzystanie z usług finansowych przez internet, mogą wybrać, czy chcą korzystać z banku internetowego, czy po prostu z bankowości elektronicznej jednej z instytucji uniwersalnych.
– Różnica polega na tym, że typowo internetowy bank nie ma w ogóle oddziałów, a wszystkie operacje można załatwiać w nim zdalnie – mówi Michał Kisiel, ekspert z portalu finansowego Bankier.pl. Na polskim rynku takie warunki spełnia np. Volkswagen Bank Direct. Takie instytucje jak mBank czy Mertium Bank, chociaż reklamują się jako internetowe, prowadzą oddziały i punkty kontaktu z klientem. Wyłącznie w sieci działa również Inteligo, ale formalnie to spółka zależna PKO Banku Polskiego, a nie samodzielna instytucja finansowa.
Dostęp do konta przez internet oferują – najczęściej bezpłatnie – również wszystkie banki uniwersalne.
– Załatwianie znacznej liczby transakcji przez internet jest tańsze niż zlecanie tego samego w oddziale – zauważa Kaszubski. W większości banków klient nie płaci za przelew przez internet lub płaci 0,50 zł. Taka sama operacja w oddziale kosztuje 1 – 5 zł.

Pierwszy był PBG

Niewiele jest też operacji, których nie da się obecnie zlecić przez internet. Na początku, czyli pod koniec lat 90., kiedy jako pierwszy tego typu system wprowadził Powszechny Bank Gospodarczy, w sieci można było jedynie sprawdzać stan konta. Później pojawiła się możliwość dokonywania pierwszych transakcji. Najpierw były to przelewy między swoimi rachunkami, a potem wewnątrz banku. Prawdziwa rewolucja zaczęła się, kiedy 11 lat temu na rynku pojawił się mBank. Detaliczne ramię BRE Banku miało już system transakcyjny, dzięki któremu można było wysłać pieniądze do dowolnego klienta innego banku. Na początku działania mBanku rynek liczył kilkanaście tysięcy klientów, zwolenników tego typu rozwiązania zaczęło jednak szybko przybywać. Okazało się bowiem, że przez sieć można np. płacić rachunki, unikając stania w kolejkach na poczcie.
Jednym z problemów, przed którymi stanęły banki w chwili, kiedy wprowadzały możliwość zlecania przelewów przez sieć, była autoryzacja transakcji. Największą popularność zyskały karty kodów jednorazowych – albo w postaci wydruków, albo zdrapek.
Ale niektóre instytucje proponowały inne rozwiązanie – token. Do tego małego aparaciku wstukiwało się kod, a następnie uzyskiwało się numer, który trzeba było wpisać jako numer autoryzacji. Jednak to mocno komplikowało całą procedurę.
Obecnie coraz częściej wykorzystywany jest system de facto łączący oba rozwiązania. Po prostu bank wysyła odpowiedni kod na komórkę użytkownika.
Niedługo faktury internetowe mogą w ogóle wyprzeć papierowe dzięki systemowi Bilix. To funkcjonalność dodana do bankowości internetowej, która działa jak konto abonenta – spływają na nie wszystkie jego faktury, np. za prąd, gaz, telefon. Na razie z systemu korzysta niewielu dostawców usług i dlatego mało klientów bankowości internetowej płaci w ten sposób rachunki.

Lokaty i kredyty

Jednak w procesie rozwoju bankowości internetowej następnym krokiem było danie klientom możliwości zakładania depozytów. W ostatnich zaś dwóch latach banki wprowadziły do internetu także pożyczki. Dzisiaj klienci mogą na bieżąco podglądać swój limit kredytowy i w razie potrzeb, nie wychodząc z domu, zdecydować się na pożyczkę.
– Zawsze pozostanie jednak grupa produktów, np. kredyty hipoteczne, których banki nie będą chciały sprzedawać w sieci – mówi Michał Kisiel.
Zdaniem ekspertów oferta bankowości internetowej polskich instytucji finansowych niczym nie odbiega od tego, co oferują banki w innych krajach Europy Zachodniej – z jednym wyjątkiem. W Polsce banki nie przekonały się jeszcze do wprowadzenia systemów do planowania wydatków, które są popularne w innych krajach. Obecnie takie rozwiązanie ma w ofercie jedynie Meritum Bank. Daje on klientowi możliwość dzielenia środków pomiędzy poszczególne kategorie wydatków, np. na żywność, ubrania czy rozrywkę.
Obecnie klient dostaje w ramach konta internetowego przede wszystkim możliwość dokonywania operacji stricte bankowych, jednakże wciąż pojawiają się nowe funkcjonalności. Banki pozwalają na inwestowanie – czy to w fundusze inwestycyjne, czy na giełdzie – przez dołączane do rachunków konta maklerskie. Można już też kupować ubezpieczenia w bankach.