Geologowie wskazują trzy regiony w kraju, w których surowiec ten może być wydobywany na skalę przemysłową: wschodnie Pomorze, pogranicze Mazowsza i Lubelszczyzny oraz Podkarpacie. Ropa jest ukryta w takich samych skałach, jakie zawierają gaz. Leżą one jednak wyżej, a czasem wręcz są widoczne na powierzchni. Nie oznacza to jednak, że uzyskiwanie ropy z łupków jest tańsze niż gazu. Choć w jednym i drugim przypadku stosuje się tę samą technologię eksploatacji – szczelinowanie hydrauliczne, które polega na rozbiciu skał i wprowadzeniu w szczeliny dużej ilości wody z piaskiem – to jednak daje to różne efekty.
Gęstsza, więc drożej
– Robiąc szczeliny w skałach, dość łatwo uwolnić z nich gaz. Ropa ma inną gęstość, więc znacznie trudniej przedostaje się przez pory skalne – mówi Paweł Poprawa z Polskiego Instytutu Geologicznego.
Ale trudne nie oznacza niemożliwe. Od ponad dwóch lat złoża łupków bitumicznych eksploatuje w USA firma Chesapeake Energy. Wydobywa ropę ze skał w miejscowości Bakken w Dakocie Północnej. Mimo że koszt eksploatacji jest wyższy niż złóż konwencjonalnych – w pierwszym przypadku jest to około 30 dol., a w drugim około 13 dol. za baryłkę – to jednak w sytuacji gdy cena ropy przekracza 110 dol., inwestycja nadal jest atrakcyjna. Zwłaszcza że pompowana na szeroką skalę ropa z Zatoki Meksykańskiej jest jeszcze droższa w wydobyciu niż ta z łupków.
W Polsce dodatkowym atutem przemawiającym za eksploatacją złóż są niższe opłaty za przesył na duże odległości. Odpadają też koszty budowy infrastruktury przesyłowej – co bardzo utrudnia inwestycje w eksploatację złóż gazu łupkowego – bo ropa może być wydobywana do dużych zbiorników i następnie transportowana do rafinerii w cysternach. Dzięki temu cena polskiej ropy może być konkurencyjna w stosunku do importowanej np. z Rosji.
Poszukiwania ropy z łupków już w Polsce ruszyły. Robią to te same firmy, które otrzymały koncesje na poszukiwania gazu łupkowego.
– Nie ma osobnych koncesji na poszukiwania ropy i gazu z łupków. Wydawane są one na poszukiwania węglowodorów. Na razie technologia uzyskiwania ropy z łupków jest nowa, ale z pewnością firmy będą zainteresowane jej wykorzystaniem – mówi Henryk Jacek Jezierski, wiceminister środowiska i główny geolog kraju.
Będziemy drugą Arabią
Wskazuje na to sytuacja w USA, gdzie za pięć lat wydobycie ropy z łupków może osiągnąć poziom około 100 mln ton. Obok złóż w Bakken w USA skały zawierające ropę znajdują się także w Utah, Wyoming i Kolorado. Według szacunków amerykańskich geologów zasoby niekonwencjonalnych złóż ropy w tym kraju mogą zawierać trzykrotnie więcej ropy niż stanowią złoża Arabii Saudyjskiej.
Eksperci na razie nie chcą mówić, ile surowca znajduje się w polskich złożach. – Przed ujawnieniem raportu nie wolno nam mówić o liczbach – zastrzega Paweł Poprawa. Z pewnością jednak nie będzie można mówić o zasobach porównywalnych z gazem łupkowym.
Nieoficjalnie część ekspertów pracujących dla firm poszukujących w Polsce węglowodorów szacuje, że eksploatacja złóż ropy łupkowej mogłaby za około 10 lat zaspokoić jedną trzecią polskich potrzeb. To i tak byłaby rewolucja na polskim rynku. Obecnie Polska importuje rocznie około 21 mln ton surowca. Do tego z własnych złóż wydobywa około 0,7 mln ton.
Jak robią to Estończycy
W Estonii złoża łupków bitumicznych wykorzystuje się od ponad 80 lat. 97 proc. prądu wykorzystywanego w tym kraju pochodzi z elektrowni opalanych właśnie łupkami. Są tam one wydobywane na powierzchnię, a nie szczelinowane jak w USA. Wkrótce w Estonii mają powstać dwa potężne nowe bloki energetyczne o mocy 300 MW każdy, także opalane łupkami.
Ale tamtejsza państwowa firma energetyczna Enefit idzie dalej. W tym roku kupiła amerykańską spółkę Oil Shale Exploration Company, która jest właścicielem złóż łupków bitumicznych w stanie Utah. Estończycy zapowiadają, że w ciągu kilku lat rozpoczną eksploatację złoża oraz zbudują zakład wytwarzający paliwo. Ma on osiągnąć wydajność 3 mln ton paliwa rocznie.