Uzależnienie od strefy euro to problem dużych eksporterów z regionu. Kurczą się możliwości konkurowania ceną. Pora postawić na nowe rynki zbytu i innowacyjność
Spadają zamówienia w przetwórstwie przemysłowym. Portfel zamówień krajowych i zagranicznych deklarowanych przez przedsiębiorców obniżył się z 9,6 pkt w lipcu do 5,2 pkt w sierpniu – podał GUS. Jest to najniższy poziom od 2 lat. – Spadek nastrojów w strefie euro w ostatnim półroczu mogą odczuć firmy zajmujące się wytwarzaniem urządzeń elektrycznych, papieru, metali, komputerów i wyrobów elektronicznych, wyrobów chemicznych oraz samochodów, przyczep i naczep – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. – Odnotowane w czerwcu i lipcu wyraźne spowolnienie tempa wzrostu produkcji przemysłowej nie jest przejściowe i jej dynamika po oczyszczeniu z wpływu czynników o charakterze sezonowym będzie się w najbliższych miesiącach dalej obniżała – dodaje.
To wynik słabnącej konsumpcji w Polsce. Do tego przedsiębiorstwa w zbyt dużym stopniu uzależnione są od popytu ze strony państw strefy euro. W pierwszej połowie roku na tamtejsze rynki trafiło 55 proc. naszego eksportu. Liczony rok do roku, wyrażony w euro wzrost wyniósł nieco ponad 10 proc. – Związanie się ze strefą euro to problem wszystkich dużych przedsiębiorstw eksportowych z państw regionu Europy Centralnej i Wschodniej. Tymczasem mają one już coraz mniejsze możliwości konkurowania ceną. Dlatego dopóki nie postawią na innowacje i większy wzrost handlu w ramach krajów regionu, nie będą miały szans na szybkie wzrosty – uważa Tomasz Ochrymowicz, partner w dziale doradztwa finansowego Deloitte.
Najwyższy udział przychodów z eksportu w całości przychodów ze sprzedaży odnotowano w 2010 r. w firmach oferujących pojazdy samochodowe, przyczepy i naczepy (74,5 proc.), inny sprzęt transportowy (65,6 proc.) i urządzenia elektryczne (64,2 proc.). Relatywnie wysoki udział przychodów ze sprzedaży na eksport notowały firmy zajmujące się produkcją mebli (59,2 proc.), komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych (50,9 proc.), skór i wyrobów skórzanych (45,2 proc.) oraz maszyn i urządzeń (45,0 proc.).

Motoryzacja

W tym roku spadek popytu, i to nie tylko ze strony zagranicy, lecz także polskich odbiorców, najbardziej odczuwają branże RTV, AGD, meblarska i motoryzacyjna. We Włoszech popyt na auta w lipcu zmalał o 10,7 proc., w Wielkiej Brytanii o 3,5 proc. W efekcie fabryki obniżają prognozy produkcji. Z gliwickich zakładów w tym roku zamiast 182 tys. samochodów wyjedzie 176 tys. – Na początku roku zakładaliśmy, że przyniesie on 160 tys. nowych aut. Mimo weryfikacji prognoz i tak jest lepiej, niż tego oczekiwaliśmy w styczniu – mówi Przemysław Byszewski, rzecznik General Motors Poland. Gorzej jest w Fiat Auto Poland. W tym roku z tej fabryki miało wyjechać blisko 550 tys. samochodów. Obecne prognozy mówią o 500 tys. aut.

RTV i AGD

Producenci artykułów gospodarstwa domowego i RTV sprzedali w czerwcu o 5,3 proc., a w maju zaledwie o 3,8 proc. sprzętu więcej niż rok wcześniej. Tymczasem jeszcze na początku roku dynamika przekraczała 30 proc. i takiej też spodziewano się do końca roku. – Na spadek zainteresowania Polaków nowym sprzętem miały wpływ wprowadzone ograniczenia w udzielaniu kredytów ratalnych, a także słabnący złoty i podwyżki stóp procentowych, które spowodowały, że płacimy wyższe raty kredytów hipotecznych i mamy mniej pieniędzy na inne wydatki – uważa Jarosław Niedzielewski, zarządzający w Investors TFI. Na sytuację na rynku wewnętrznym nałożyło się osłabienie popytu na rynkach zewnętrznych. Branża miała blisko 30-proc. spadek zamówień z krajów europejskich, do których na eksport idzie ponad 80 proc. urządzeń wytwarzanych w polskich fabrykach.
Największe zakłady przyznają, że w wakacje produkcja zmniejszyła się o 20 proc. rok do roku. Dwucyfrowe spadki zanotowały Sharp Manufacturing Poland oraz Funai. Jak mówi nam Daniel Kortland z LG Electronics Mława, która w 2010 r. wyprodukowała 6,5 mln odbiorników, latem moce produkcyjne tych zakładów były wykorzystane w 50 – 70 proc.
Ale producenci są dobrej myśli, bo w 2012 r. popyt na ich towary będą napędzać mistrzostwa Europy w piłce nożnej. – Spodziewamy się, że już od września potencjał naszej fabryki będzie wykorzystany w 80 proc. – mówi Daniel Kortland.

Branża meblarska

Mniej optymistycznie patrzy w przyszłość branża meblarska, która 80 proc. produkcji wysyła za granicę. To efekt pogorszenia się koniunktury na światowych rynkach, głównie w Niemczech. W lipcu zakłady wyprodukowały tylko o 15,5 proc. więcej mebli niż przed rokiem, gdy w kwietniu wzrost przekraczał 26 proc. To zaowocowało spadkiem zatrudnienia. Według danych GUS w czerwcu i lipcu liczba osób pracujących w firmach zatrudniających ponad 9 osób spadła o 5 tys., do 133 tys.
Ale branża ma nadzieję odbić się kosztem konkurencji z Hiszpanii i Włoch. – Polskie firmy powinny przejmować producentów z krajów strefy euro. Dzięki temu zyskają bezpośredni dostęp do klientów, co pozwoli im na sprzedaż z ominięciem pośredników handlowych – tłumaczy Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio.
Tak zrobiła firma Mebelplast, jeden z wiodących polskich producentów mebli tapicerowanych, która nabyła od inwestora Square Four (SQ4) 100 proc. udziałów w niemieckiej firmie Weco Polstermoebel Manufaktur Limbach. Przez przejęcia polskie firmy będą mogły jeszcze bardziej wykorzystać przewagę konkurencyjną, jaką jest niska cena. Produkowane w Polsce meble kosztują 211 euro za 100 kg. Te z Włoch czy Niemiec są wyceniane na 450 euro za 100 kg.



Odzież i obuwie

Jedną z nielicznych branż w Polsce, które nie narzekają, są producenci odzieży i obuwia. Zyskują firmy, które postawiły na jakość w przystępnej cenie. Większość sieci działających na rynku deklaruje, że będzie rocznie otwierało 15 – 20 sklepów.
Dla przykładu Grupa Redan w pierwszym półroczu zarobiła na sprzedaży 2,6 mln zł, czyli o 124 proc. więcej niż w tym samym okresie 2010 r.
NG2, właściciel marek CCC, Boti, Quazi, w drugim kwartale roku wypracował najlepsze wyniki w historii. Przychody ze sprzedaży wyniosły 299,3 mln zł, czyli o 48,4 proc. więcej niż rok temu, a zysk netto blisko 48 mln zł – 0,3 proc. wzrostu. Firma może się też pochwalić rentownością netto na poziomie 16 proc.
Co więcej, jest to branża, w której eksport rośnie. Według GUS sprzedaż na zagraniczne rynki zwiększyła się aż o ponad 48 proc., do kwoty 317,3 mln euro w 2010 r. Wszystko wskazuje na to, że ten rok też przyniesie dwucyfrowe wzrosty. – Spodziewamy się wzrostu eksportu naszych produktów o 50 proc. W zeszłym roku zwiększył się o 30 proc. – mówi Dariusz Miłek, prezes zarządu NG2.
Tomasz Jenda, kierownik działu eksportu w spółce Bartek, przyznaje z kolei, że firma w I półroczu odnotowała wzrost eksportu o 25 proc. Dynamika ta powinna utrzymać się w kolejnych miesiącach.
Branża wygrywa tym, że nie zamierza walczyć ze światowymi markami na wymagających rynkach Francji czy Włoch. Szturmem bierze za to klientów z Łotwy, Litwy, Estonii, Czech, Bułgarii, Rumunii i Niemiec. To potwierdza opinię ekspertów Deloitte, że przepisu na sukces trzeba szukać blisko.
Polscy producenci powinni zainteresować się Chinami, Indiami, Brazylią i Rosją

Marek Kłoczko, sekretarz generalny Krajowej Izby Gospodarczej

Które z polskich branż mają największe szanse na znalezienie klientów wśród odbiorców zagranicznych?
Przede wszystkim innowacyjne oraz konkurencyjne na zagranicznych rynkach. Do takich należy sektor spożywczy, w tym firmy mięsne, mleczarskie i przetwórcze, które dysponują dużo większym potencjałem produkcyjnym od obecnie wykorzystywanego. Są dobrze przygotowane nie tylko do ekspansji na istniejących już rynkach, lecz także do zdobywania nowych.
Kto jeszcze?
Z pewnością sektor jachtów i łodzi. Aż 80 proc. produktów wytwarzanych w polskich fabrykach jest realizowanych na potrzeby rynków zagranicznych. Jak dotąd były one opatrzone logo światowych firm. Teraz polscy producenci, znani z jakości, powinni zacząć walczyć o klientów własną marką. Szanse rozwoju ma też sektor informatyczny. Dzięki sukcesom, jakie odnoszą polscy studenci, nasz kraj coraz częściej nazywany jest kopalnią talentów. W dalszym ciągu będzie się rozwijać motoryzacja. Koszty pracy nadal są u nas niższe niż na Zachodzie, a jakość wyższa niż w krajach rozwijających się. To będzie przyciągało nowe fabryki i studia projektowe, które będą wypuszczały coraz więcej produktów za granicę. Polska może też w przyszłości zasłynąć z wzornictwa i z marek modowych. Polskie sieci odzieżowe podbijają już nie tylko sąsiednie rynki zagraniczne, ale też te dalej położone.
O jakie nowe rynki mogą zawalczyć producenci? Czy ich podbój jest szansą na zwiększenie eksportu?
Tak, ale tylko dla tych, którzy dysponują potencjałem produkcyjnym. Jak na przykład firma Maspex z Wadowic, która ma już fabryki nie tylko w Polsce, lecz także w Rumunii i na Węgrzech. Innym przykładem jest firma Boryszew, która kupiła fabrykę w Indiach. Jeszcze pięć lat temu było to nie do pomyślenia. Do perspektywicznych rynków należą Chiny, Indie, Brazylia, kraje arabskie oraz Rosja, w której cenione są polskie kosmetyki oraz wyroby farmaceutyczne.