Nawet w hipermarketach widać, że Polacy ograniczają wydatki. W następnych miesiącach zobaczymy kolejne spadki – twierdzą eksperci. Powodem będzie rosnące bezrobocie i brak realnego wzrostu wynagrodzeń.
W lipcu w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku sprzedaż detaliczna zwiększyła się o 8,2 proc. – podał GUS. Ekonomiści oczekiwali, że wzrost będzie na poziomie podobnym jak w czerwcu, kiedy wyniósł 10,9 proc. Najsłabiej sprzedawała się żywność, napoje i wyroby tytoniowe oraz samochody. Wzrost w tych segmentach wyniósł 1,4-proc. i 1,6-proc. Gorzej niż przed miesiącem.
Spadek dynamiki wzrostu sprzedaży odczuły też sklepy wielkopowierzchniowe. Gdy przed miesiącem wyniosła ona 25,8 proc., to dwa miesiące temu 27,5 proc. W lipcu niewielkie przyrosty odczuli sprzedawcy odzieży i obuwia oraz sprzętu RTV i AGD, ale było to związane z letnimi promocjami.
– Obecnie nie ma warunków do wzrostu konsumpcji. Uważamy, że w trzecim kwartale nastąpi spowolnienie wzrostu spożycia prywatnego do 3,5 proc. r./r. wobec 3,9 proc. w drugim kwartale – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. Wpływ na to będzie miała wysoka stopa bezrobocia i spowolnienie wzrostu produkcji przemysłowej, które wpłynie na wyhamowanie wzrostu zatrudnienia i wynagrodzeń.
Jest to związane ze spadkiem zamówień w przedsiębiorstwach produkcyjnych. A ostatnie słabsze od oczekiwanych dane PMI, wskaźnika oceniającego ich kondycję w krajach strefy euro, może jeszcze bardziej wpłynąć na ograniczenie naszego eksportu.
– Wciąż nie najgorszy wynik sprzedaży detalicznej w lipcu udało się osiągnąć dzięki 5,2-proc. wzrostowi wynagrodzeń i większego o 3,3 proc. zatrudnienia. W kolejnych miesiącach będziemy musieli podejmować decyzje o zakupach przy ciągle zmieniających się warunkach. A to rodzi obawy – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan.
Konsumpcji nie będzie sprzyjało wysokie bezrobocie. W lipcu wyniosło 11,7 proc., tylko o 0,1 pkt proc. mniej niż w czerwcu.
– Wskazuje to na niewielki wpływ prac sezonowych na liczbę osób pozostających bez pracy. Po wygaśnięciu prac sezonowych poziom bezrobocia może wzrosnąć – uważa Tomasz Hanczarek, prezes Work Service. Problemy z utrzymaniem pracy mogą mieć pracownicy branży budowlanej i produkcji przemysłowej, na co wskazują dane GUS o koniunkturze gospodarczej. Z analizy Work Service wynika, że zwolnienia mogą dotknąć też pracowników branży motoryzacyjnej. Ostatnio sektor odnotował 14-proc. spadek produkcji. A w nim wzrost lub spadek zamówień zaraz przekłada się na stan zatrudnienia.