KE pozytywnie ocenia fakt spotkania liderów Niemiec i Francji, do którego dojdzie we wtorek w Paryżu. Rozmowy mają dotyczyć zarządzania strefą euro, ale - jak zastrzegł Berlin - nie euroobligacji. KE jesienią przedstawi raport o wykonalności tego projektu.

Rzecznik Komisji Europejskiej Olivier Bailly przypomniał na codziennej konferencji prasowej KE we wtorek, że późną jesienią komisarz ds. walutowych i gospodarczych Olli Rehn przedstawi raport na temat wykonalności projektu euroobligacji. Pomysł, któremu dotąd sprzeciwia się niemiecki rząd, ma w Europie coraz więcej zwolenników, od dawna o euroobligacje apeluje szef eurogrupy Jean-Claude Juncker.

"To pozytywne, że kraje członkowskie, a zwłaszcza Francja i Niemcy, zasiadają razem, by omawiać tematy tak ważne i zaproponować pomysły dotyczące wzmocnienia euro" - powiedział Bailly. Stwierdził też, że zdaniem KE środki, jakimi dysponuje Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF), "są na chwilę obecną wystarczające". Dodał, że może to być ponownie ocenione, jeśli zajdzie potrzeba.

O zwiększeniu zdolności kredytowych EFSF (obecnie 440 mld euro), który stworzono dla ratowania krajów euro w potrzebie (Grecja, Portugalia i Irlandia), na razie nie chcą też mówić Niemcy. Na szczycie 21 lipca Berlin zgodził się jednak na reformę EFSF, która przewiduje, że ten Fundusz będzie mógł kupować obligacje państw na rynku wtórnym.

Rzecznik KE przypomniał, że nowe propozycje, które ewentualnie padną na spotkaniu kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego w Paryżu, trzeba będzie przedyskutować potem z pozostałymi członkami eurolandu. Zapewnił też, że spotkanie nie było niespodzianką: było przewidywane przynajmniej od 10 dni. Prezydent Sarkozy już na szczycie strefy euro 21 lipca w Brukseli zapowiedział, że do końca sierpnia przedstawi wraz z kanclerz Merkel propozycje wzmocnienia zarządzania strefą euro, które mają jej bronić przed zawirowaniami na rynkach finansowych.

Europejskie giełdy znowu zanotowały spadki

Rynki te, mimo postanowień szczytu przywódców 17 państw strefy euro z 21 lipca w sprawie wzmocnienia Europejskiego Instrumentu Stabilizacji Finansowej (dla państw euro w potrzebie) i decyzji w sprawie drugiego pakietu pomocy dla Grecji, wykazują wciąż brak zaufania do decyzji polityków. Tracące gwałtownie od ubiegłego tygodnia europejskie giełdy we wtorek znowu zanotowały spadki, antycypując - jak oceniają analitycy - kiepskie, gorsze od oczekiwanych, dane o wzroście gospodarczym w eurolandzie w drugim kwartale roku.

Według szacunków unijnego biura statystycznego Eurostat, PKB strefy euro i PKB całej UE w drugim kwartale roku wzrósł zaledwie o 0,2 proc., na co wpłynęły słabe wyniki dwóch największych gospodarek: Niemiec (wzrost tylko o 0,1 proc.) i Francji (stagnacja). Nawet Włochy i Niemcy, trzecia i czwarta gospodarka UE, wobec których istnieje ryzyko rozprzestrzenienia się kryzysu zadłużenia, zanotowały wyższy wzrost gospodarczy: odpowiednio o 0,3 i 0,2 proc.

Rynki zostały jednak uprzedzone, że nie powinny oczekiwać od wtorkowego spotkania Merkel-Sarkozy "niczego spektakularnego" - jak powiedział w poniedziałek rzecznik niemieckiego rządu. Zarówno Berlin, jak i Paryż zapewniły też, że euroobligacje nie będą tematem spotkania. Rząd Niemiec nie chce na razie słyszeć o euroobligacjach, gdyż jako kraj o największej wiarygodności kredytowej w Europie obawia się, że ponosiłby wyższe koszty pożyczania pieniędzy i narażał się na większe ryzyko, gdyby musiał pożyczać wspólnie ze słabszymi finansowo krajami.

Z kolei szef eurogrupy i inni zwolennicy euroobligacji uważają, że byłyby one spektakularnym krokiem w kierunku integracji gospodarczej UE oraz rozwiązaniem kryzysu zadłużenia. Pomysł polegałby na tym, że państwa euro nawzajem gwarantowałyby swoje długi, dzięki czemu inwestorzy uznaliby te obligacje za bardzo bezpieczne, co przekładałoby się na niższe oprocentowanie.

Temat euroobligacji pojawiał się już na szczytach UE

Temat euroobligacji pojawiał się już na szczytach UE od czasu wybuchu kryzysu zadłużenia w strefie euro. Premier Donald Tusk mówił przy okazji poświęconego ratowaniu Grecji szczytu UE w lutym, że Polska gotowa jest poprzeć pomysł euroobligacji dla takich krajów, jak Grecja pod warunkiem, że będą one wspólne dla całej Unii Europejskiej, a nie tylko dla strefy euro.

"Polska byłaby gotowa uczestniczyć w takim przedsięwzięciu, jak euroobligacje, które miałyby gromadzić pieniądze na fundusz pomocowy dla takich krajów, jak Grecja. Nam zawsze chodziło o to, żeby np. euroobligacje nie budowały mechanizmu dzielącego Europę na strefę euro i pozostałe kraje i żeby konkurencja na rynku papierów dłużnych nie była przykra z punktu widzenia polskich papierów dłużnych, chociaż na razie nic takiego nam nie grozi ze względu na względnie dużą wiarygodność Polski na tym rynku" - mówił premier w Brukseli w lutym.

Wcześniej polski rząd zgłaszał sprzeciw wobec pomysłu w obawie, że ze względu na wyższą wiarygodność strefy euro na rynkach finansowych euoobligacje byłyby bardziej konkurencyjne od polskich papierów dłużnych, co mogłoby oznaczać, że Polska może mieć trudności ze sfinansowaniem deficytu.