Zaczynały od rękodzieła sprzedawanego w internecie. Kiedy w sklepach zaczęły się pojawiać kopie ich wyrobów, wystartowały z własną marką. Dziś akcesoria Goshico robią furorę wśród elegantek.
Filcowe torby na laptopy ozdobione kogucikami zamówiły już dwa ministerstwa, teraz negocjowany jest kontrakt z kolejnym resortem. Dla Instytutu Adama Mickiewicza uszyły już pokaźną partię kuferków. Czy można sobie wymarzyć lepsze prezenty dla zagranicznych gości z okazji polskiej prezydencji? Chyba nie można. Dlatego torby, kuferki i torebki Goshico, łączące prostotę, wysoką jakość i polski akcent folklorystyczny, robią tak wielką furorę. A Małgorzata Kotlonek, 31-letnia współwłaścicielka firmy, tłumaczy: – Gdy byłam nastolatką, folk był dla wszystkich obciachem. Chcę pokazać, że tak być nie musi.
Dlatego ze starszą o dwa lata siostrą postanowiła przenieść wzory z łowickich wycinanek, kaszubskie kwiaty, a nawet jelonki na eleganckie torebki i inne kobiece akcesoria, czym zachwyciła ekspertów od designu, stylistów, krajowe celebrytki i zupełnie nieznane klientki.

Folk uwodzi klientów

Zanim na rynku pojawiła się pierwsza charakterystyczna torba Goshico (filcowa, czarna lub szara, z haftowanymi kogutami wzorowanymi na łowickiej wycinance), musiało minąć kilka lat, bo obie siostry miały nieco inne pomysły na życie. Starsza, Agnieszka, zaczęła studiować ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim, młodsza, Małgorzata, która od dziecka objawiała talent plastyczny, marzyła o pracy charakteryzatorki. – Rodzice woleli, bym wybrała się na architekturę, więc umówiliśmy się, że zacznę się uczyć charakteryzacji, jak nie zdam na architekturę. No więc nie zdałam – wspomina. Uczyła się charakteryzacji w prywatnych szkołach, a zaraz po nich zaczęła pracę w Teatrze Roma. Ale szybko okazało się, że ma dużo więcej pomysłów na życie.
Pierwszą partię biżuterii robi z drutu w srebrnym kolorze i niepotrzebnego naszyjnika, który znajduje w domu. Dwanaście par kolczyków, na które zużyła drut i stary naszyjnik, zamieściła na stronie, gdzie młodzi artyści testują rynek i za niewielkie pieniądze oferują swe pierwsze produkty: Wylegarnia.com. Wszystkie kolczyki Małgosi rozchodzą się w jeden dzień. Robi więc kolejne projekty, wszystkie unikatowe i wszystkie cieszą się powodzeniem w internetowym sklepie. Siostra, która kieruje wtedy działem handlowym w firmie komputerowej, zachęcona sukcesem postanawia, że sama też spróbuje coś zrobić. Babcia, zawodowa krawcowa, uczyła ją kiedyś szyć na maszynie, więc decyduje się do tego wrócić. Małgosia wyrabia unikatową biżuterię, Agnieszka – niepowtarzalne torebki.
Razem wynajmują mieszkanie, praca nad produktami jest więc najczęściej wspólna. Małgosia podpowiada siostrze, jakie kolory dobrać, jaki wykorzystać materiał. Sama tworzy coraz bardziej profesjonalną biżuterię, w domu leżą więc lutownice, druty, pilniki, suwmiarki, obcęgi. Dziś dokształca się w szkole jubilerskiej, ale wtedy wszystko wygląda wciąż raczej tylko na miłe i przyjemne hobby. – Ja pracowałam w teatrze, Agnieszka w firmie komputerowej i nikt nie przypuszczał, że to się tak rozwinie – wspomina Małgosia. Gdy zauważa, że na Wylegarni.com coraz częściej pojawiają się kopie jej wyrobów i jednocześnie liczba stałych klientek rośnie, postanawia założyć w sieci sklep z własną marką – Goshico. Rejestruje działalność gospodarczą, co pozwala ubiegać się o dotację z Unii Europejskiej. Dwadzieścia tysięcy złotych wydaje głównie na komputer i nową stronę internetową.
Słynne koguty pojawiają się pod koniec 2008 roku. Po śmierci ojca siostry wracają na kilka miesięcy do rodzinnego domu w Radomiu. W wolnych chwilach tworzą biżuterię, szyją torebki, wciąż jeszcze bez motywów ludowych. Ale w końcu wpadają na myśl, by naszyć na nie łowicką wycinankę, taką, jaką ojciec zrobił przed laty z papieru i zawiesił w przedpokoju. Tak powstaje prototyp torebki, która zacznie robić wielką karierę na krajowych salonach. Ma kilka cech, dzięki którym wyróżnia się na rynku: filcowy materiał tylko w trzech kolorach (szary, grafitowy, czarny), ozdobiony kolorowymi kogucikami w lustrzanym odbiciu (potem kolekcję wzbogacą koty, koniki i inne motywy, nie tylko krajowe). Pierwsze torby są w kształcie prostokąta, potem dołączają trapezy, kuferki, torby na laptopy, podróżne, portmonetki, kosmetyczki. Wszystkie w trzech kolorach ożywionych barwnymi wzorami inspirowanymi głównie polskim folkiem.



Moda na ludowe inspiracje jest już wtedy spora, siostry nie wydają grosza na reklamę, bo marketing szeptany okazuje się wyjątkowo skuteczny. Promują swoje torebki w internecie, jeżdżą na targi rękodzieła albo imprezy poświęcone modzie. Tam nowi znajomi radzą, by wypromować torebki na cały kraj poprzez notki w magazynach lifestylowych. Udaje się – zamówień jest coraz więcej. Gdy szyją dziesięć torebek jednej wersji, okazuje się, że powinny uszyć dwadzieścia. Gdy szyją dwadzieścia, potrzeba drugie tyle. Z założenia tworzą jednak tylko krótkie, limitowane serie i co dwa miesiące wprowadzają na rynek nowe kolekcje. Do dziś wypuściły prawie sto różnych modeli. – W natłoku sieciowych produkcji nie ma sensu tworzyć tego, co już jest. Musimy się wyróżniać – mówi Małgosia. Objeżdżają hurtownie, w jednej kupują belę filcu, w innej podszewki, w kolejnej suwaki. Nie mają szans na upusty, bo kupują małe ilości. Pierwsze egzemplarze torebek szyją same na starej maszynie Łucznik (podarunek od dziadka, który pracował w radomskiej fabryce, do dziś maszyna stoi w showroomie), z czasem zlecają prace podwykonawcom. Dziś krojeniem, szyciem i okuciami zajmują się inni, Małgosia głównie tworzy nowe projekty i szyje prototypowe modele. Jest pedantką, więc wszystko musi być doskonałej jakości i idealnie wykonane, inaczej materiał wraca do podwykonawców. To pozwala, mimo coraz większego rozmachu, utrzymać wciąż wysoką jakość torebek Goshico.

Nie dać się tandecie

Po roku mogą sobie pozwolić na skok na głęboką wodę. W Hotelu Europejskim przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie otwierają showroom, gdzie dwa razy w tygodniu zapraszają klientki, a w pozostałe dni pracują nad nowymi modelami. Miejsce jest wymarzone, niedługo potem obok na parterze startuje sklep z ludowymi towarami Kapela Folk Galeria, gdzie torebki Goshico leżą w centralnym miejscu wystawy. To wabi klientów, wielu zagranicznych, którzy zachwycają się wyjątkowymi wzorami. – Przychodzą Włoszki, zakładają cztery torebki na siebie i mają problem, bo nie wiedzą, którą wybrać – śmieje się współwłaścicielka firmy. Ale zależy jej też na tym, by na towary Goshico mogła sobie pozwolić przeciętna Polka. Dlatego ceny wahają się od 200 do 300 złotych. To niewiele, jeśli pamiętać, że produkcja jest ręczna, materiały bardzo dobrej jakości, haft wypukły, co oznacza, że kosztuje trzy razy więcej niż płaski („Ale dzięki temu załamuje się światło i efekt jest lepszy”). – Na rynku jest tak dużo tandety, że warto robić tylko najlepsze rzeczy. Wychodzimy z założenia, że dajemy klientowi dokładnie to, co same chciałybyśmy dostać – mówi Małgosia.
Obie zrezygnowały już w zasadzie z dotychczasowych zajęć, nie mają nawet czasu na zabawy z biżuterią – torebkowy interes pędzi jak kula śniegowa. Wszystkie zyski przeznaczają na inwestycje, bo nieustannie się rozwijają. – A to oznacza to, że harujemy jak woły. Gdy kończymy jeden projekt, zaczynamy następny i ta praca nigdy się nie kończy. Zdarza się, że wychodzę z showroomu o północy, zmęczona i zaspana, ale też satysfakcję mam ogromną, bo to wielka radość utrzymać się z tego, co się lubi robić – dodaje projektantka.
Pierwszą pensję wypłaciła sobie w 2009 roku, ale do dziś różnie z tym bywa – dwóch ostatnich wypłat nie wzięła, bo musiała kupić większą partię materiałów na najbliższe miesiące. Firma, choć już skala jej działań jest spora, wciąż ma rodzinny charakter – siostra, która ostatnio zajmowała się głównie dziećmi, znowu zagląda do showroomu, szwagier prowadzi księgowość.
Klienci to docenili. Torebki Goshico można znaleźć w kilkunastu butikach, a także w Muzeum Chopina na warszawskiej Tamce i w Żelazowej Woli (tam sprzedawana jest specjalna wersja z wyhaftowanym rękopisem nut pianisty). Pod koniec minionego roku o kilka modeli na wyłączność poprosił butik „Wysokich Obcasów” GadzetyKobiety.pl – firma Goshico zaprojektowała dla niego trzy pikowane torebki z haftowaną klapką. Kuferki z kogucikami zamówił Instytut Adama Mickiewicza jako prezenty dla VIP-ów z okazji polskiej prezydencji w UE. Dwa resorty postanowiły kupić pamiątkowe torby na laptopy, z trzecim ministerstwem właśnie negocjowany jest kolejny kontrakt. Sprzedażowym sukcesom towarzyszy uznanie ekspertów – torebki z serii New Folk zostały właśnie nominowane do nagrody Dobry Wzór w corocznym konkursie Instytutu Wzornictwa Przemysłowego.