Białoruś podnosi od jutra, 1 czerwca, główną stopę procentową z 14 proc. do 16 proc. Tak wysokie koszty kredytu są potwierdzeniem, że gospodarka naszego wschodniego sąsiada znajduje się o krok od przepaści.

Bank centralny argumentuje, że podwyżka zwiększy wartość inwestycji w białoruskich rublach oraz przyczyni się do ochrony oszczędności obywateli przed inflacją. W zeszłym tygodniu rząd w Mińsku obniżył o 36 proc. oficjalny kurs wymiany rubla na amerykańskiego dolara – relacjonuje agencja BBC.

Na przeszło miesiąc, do 1 lipca, władze zamroziły także ceny niektórych podstawowych artykułów żywnościowych. Aby ograniczyć masowy wykup żywności rząd wydał dekret zakazujący podnoszenia w czerwcu cen ryb, herbaty, kawy, pewnych gatunków kiełbas, sera oraz niektórych owoców i warzyw.

Wiceminister gospodarki Andriej Tur ostrzegł w zeszłym tygodniu, że po dewaluacji rubla inflacja pod koniec roku może osiągnąć poziom 39 proc.

Reżim Aleksandra Łukszenki negocjuje w tym tygodniu z Moskwę pożyczkę w wysokości 3 mld dolarów. Rosyjski minister finansów Aleksie Kudrin zastrzegł, że Białoruś dostanie pieniądze pod warunkiem realizacji wielkiego programu prywatyzacji. Ale Łukszenka oświadczył, iż nie sprzeda majątku państwowego po zaniżonych cenach, a Moskwę oskarżył o wywołanie kryzysu, gdyz domaga się ona wysokich cen za dostawy gazu naturalnego.