Produkcja przemysłowa urosła w kwietniu o 6,6 proc. rok do roku, wobec 7 proc. w marcu - podał w piątek GUS. Rynek oczekiwał wzrostu o 7 proc. W kolejnych miesiącach powinno być lepiej, ale do dwucyfrowego poziomu nie uda się wrócić - uważają ekonomiści.

W porównaniu z marcem produkcja przemysłowa spadła w kwietniu o 9,4 proc. - poinformował w piątek Główny Urząd Statystyczny. Największy wzrost produkcji w ujęciu rocznym odnotowano w produkcji mebli - o 26,5 proc., wyrobów z metali - o 16,9 proc., pojazdów samochodowych, przyczep i naczep - o 16,2 proc. oraz wyrobów z pozostałych surowców niemetalicznych - o 15 proc. Natomiast największy spadek w ujęciu rocznym produkcji sprzedanej przemysłu odnotowano w produkcji urządzeń elektrycznych - o 11,9 proc., maszyn i urządzeń - o 6 proc. oraz wyrobów farmaceutycznych - o 5,5 proc.

Ekonomista Banku BPH Piotr Łysienia wskazał, że wyniki produkcji przemysłowej poniżej prognoz, to efekt m.in. mniejszej liczby dni roboczych w kwietniu. "W kolejnych miesiącach dynamika będzie na wyższym poziomie, ale nie aż takim, jak to jeszcze niedawno zakładano" - powiedział PAP Łysienia.

Ekonomista Banku Pekao, Wojciech Matysiak dodał, że w maju dzięki m.in. liczbie dni roboczych, dynamika produkcji przemysłowej będzie znacznie wyższa. "Może sięgnąć nawet o 10 proc. rok do roku, ale poziom ten długo się nie utrzyma" - powiedział Matysiak.

"Przedsiębiorcy nie mają dużych powodów do obaw, ale nie ma też oczekiwań, aby ich produkcja miała jakoś mocniej przyspieszyć"

"Od kilku miesięcy proces odbudowywania zapasów w firmach zakończył się i dalsze utrzymanie takiego tempa wzrostu zapasów - jak miało to miejsce wcześniej - wiązałoby się z koniecznością podjęcia nowych inwestycji. Nie zawsze jest to jednak opłacalne. Jest to proces długotrwały i kosztowny. Ponadto sytuacja w gospodarce światowej jak i polskiej jest niepewna, więc firmy wstrzymują się przed inwestycjami" - stwierdził Matysiak.

Główna ekonomista Banku Pocztowego Monika Kurtek powiedziała PAP, że taki wynik produkcji w kwietniu to efekt m.in. dobrej kondycji naszego największego partnera handlowego, do którego trafia 26 proc. całego eksportu Polski. "Gdyby nie dobra kondycja niemieckiej gospodarki dynamika produkcji przemysłowej byłaby niższa" - powiedziała Kurtek.

Wskazał jednak, że słabszy wynik produkcji przemysłowej w kwietniu nie oznacza, że kondycja polskich przedsiębiorców się pogorszyła. "Przedsiębiorcy nie mają dużych powodów do obaw, ale nie ma też oczekiwań, aby ich produkcja miała jakoś mocniej przyspieszyć" - stwierdziła ekonomistka.

Tym bardziej, że - jak wskazali ekonomiści - napływ zamówień w kolejnych miesiącach, m.in. z zagranicy, może zostać ograniczony, a to negatywnie wpłynie na produkcję przemysłową. "Ankiety GUS wskazują również na obniżenie tempa napływu zamówień krajowych i zagranicznych. Spowolnienie napływu nowych zamówień potwierdza również ostatni odczyt indeksu PMI" - wskazał ekonomista Pekao.

W pierwszych miesiącach roku relatywnie tani złoty zwiększał konkurencyjność polskich towarów zagranicą

Dodał, że w pierwszych miesiącach roku relatywnie tani złoty zwiększał konkurencyjność polskich towarów zagranicą. "Teraz ze strony Rady Polityki Pieniężnej jest intencja, żeby sterować inflacją i umacniać złotego. To będzie zapewne niekorzystnie oddziaływało na polską konkurencyjność. To wpłynie na napływ zamówień i produkcję przemysłową" - ocenił Matysiak.

Zdaniem ekonomistów, może to oznaczać, że nie należy oczekiwać, iż firmy masowo zaczną zwiększać liczbę pracowników. "Gwałtownej poprawy w zatrudnieniu nie należy się spodziewać, raczej stabilizacji. Wzrost zatrudnienia powinien utrzymywać się na poziomie 4 proc." - stwierdziła ekonomistka Banku Pocztowego.

"Nawet, jeśli utrzyma się tendencja nieco słabszych danych z gospodarki, to nie spowoduje to wyraźnego kryzysu. Gospodarka jest nadal w fazie ożywienia i zatrudnienie będzie rosło, choć w umiarkowanym tempie" - dodał Matysiak.

Ponadto Kurtek stwierdziła, że w tym roku inwestycje, które mają być jednym z motorów polskiej gospodarki w 2011 r. mogą nie przyspieszyć tak mocno, jak oczekiwano. "Oczekiwania rynkowe dotyczące inwestycji zostały zrewidowane w dół. Na początku roku prognozy mówiły o dwucyfrowym tempie wzrostu, teraz to około 8,5 proc. rok do roku" - powiedziała Kurtek. Mimo to uważa, że w tym roku Polski PKB urośnie o 4,2 proc.