Enea poprawia wyniki i sporo zarabia, ale jak dotąd nie wykorzystała nawet pieniędzy, które zebrała z debiutu giełdowego w 2008 r.
Spółka, którą od Skarbu Państwa chce kupić francuski EdF, przedstawiła wczoraj wyniki za IV kwartał. Koncern miał 73,36 mln zł skonsolidowanego zysku netto wobec 67,22 mln zł zysku rok wcześniej. Po czterech kwartałach 2010 r. grupa Enea wypracowała 620,75 mln zł zysku netto (513,6 mln zł w analogicznym okresie 2009 r.). Zysk operacyjny wzrósł do 694,28 mln zł z 505,6 mln zł, a przychody netto skoczyły do 7,84 mld zł z 7,17 mld zł w 2009 r. W 2010 r. EBITDA wzrosła do 1,35 mld zł z 1,17 mld zł w 2009 r.
Enea, zamiast inwestować, gromadzi pieniądze na koncie. Według ostrożnych szacunków analityków może być już tam co najmniej 2,5 mld zł. Spółka planuje budowę dwóch bloków energetycznych o mocy 1000 MW każdy. Na razie jednak inwestycje są w powijakach. Powód – niepewność, jak będzie wyglądał handel uprawnieniami do emisji CO2 od 2013 r.
Wiele wskazuje na to, że decyzję o budowie nowych mocy podejmować może nowy właściciel spółki. Rząd chce sfinalizować transakcję sprzedaży 51 proc. udziałów do końca marca. Jak na razie najbliżej Enei jest EdF. Podana przez nas wczoraj wiadomość o złożeniu przez Francuzów ostatecznej oferty na Eneę się nie potwierdziła. W poniedziałek źródło z Enei podało, że propozycja miała wpłynąć do resortu późnym wieczorem. Polskie biuro i Skarb Państwa nie skomentowały tych informacji. Wczoraj nieoficjalnie zaprzeczyły. – Jesteśmy zdeterminowani przejąć Eneę, ale zostało jeszcze kilka kwestii do ustalenia – mówi „DGP” osoba z polskiej spółki EdF. Strony wciąż negocjują kształt umowy prywatyzacyjnej.