W 17 bankach na 27 konto internetowe jest za darmo. W ten sposób te instytucje przyciągają klientów. Ci później kupują inne usługi – kredyty, karty – za które muszą już słono płacić.
W 17 bankach na 27 konto internetowe jest za darmo. W ten sposób te instytucje przyciągają klientów. Ci później kupują inne usługi – kredyty, karty – za które muszą już słono płacić.
Polacy mają już 15,7 mln kont internetowych – wynika z danych netB @nku. Jednak aktywnie z e-rachunków korzysta tylko 9 mln osób. – Ale łatwość dostępu oraz przystępne ceny spowodują, że ta liczba będzie rosła o milion rocznie – mówi Remigiusz Kaszubski ze Związku Banków Polskich.
Rzeczywiście koszty związane z prowadzeniem kont internetowych są dużo niższe niż przy tradycyjnych rachunkach. Z raportu przygotowanego przez Open Finance wynika, że na sprawdzonych 27 banków w 17 e-konto jest za darmo.
– Byliśmy pierwszymi, którzy zaproponowali darmowy rachunek, i dzisiaj to inni się do nas dostosowali – mówi Artur Maliszewski, wiceprezes mBanku.
W listopadzie zrobił to bank Inteligo, który jest internetowym oddziałem PKO BP. Ale nie wszędzie klienci mają tak dobrze. W DnB Nord, Kredyt Banku i MultiBanku, które nie mają typowych rachunków internetowych, a tylko konta obsługiwane przez internet, miesięcznie trzeba zapłacić ok. 10 zł. W kilku kolejnych instytucjach opłaty są pobierane, w przypadku gdy klient nie ma odpowiednich wpływów na rachunek (najczęściej w wysokości 1 – 1,5 tys. zł).
– Tanie konto internetowe to sposób, by przyciągnąć klienta. Później kupuje on inne usługi, za które może już słono płacić – mówi Michał Sadrak z Open Finance.
Może to być np. kredyt w koncie, który najczęściej jest oprocentowany powyżej 15 proc. Bank zarabia też na kartach dołączonych do rachunków internetowych. W MultiBanku, BGŻ i Alior Banku karta płatnicza kosztuje 5 zł miesięcznie, w BZ WBK – 3 zł, a w Eurobanku, Nordei i Pekao – 1 – 2 zł. W Pekao karta może jednak kosztować prawie 4 zł, jeśli klient nie użyje jej do minimum czterech transakcji. W większości instytucji można za kartę zapłacić mniej lub mieć ją za darmo, jeśli często się z niej korzysta i kwota transakcji przekracza 100 – 300 zł.
Banki zarabiają też na pieniądzach, które klienci trzymają na internetowych rachunkach. Najczęściej nie są one oprocentowane, a jeśli już, to tylko symboliczne.
– Przede wszystkim jednak nasz zysk wynika z efektu skali. Mamy 3 mln klientów, a ich obsługa w zasadzie nic nas nie kosztuje, bo w dużym stopniu obsługują się sami – mówi Artur Maliszewski.
Bank jest gotowy nawet zapłacić, jeśli jego klient zachęci kogoś innego do założenia rachunku. W mBanku można za to dostać 50 zł.
Magnesem, który przyciąga klientów do bankowości internetowej, są też darmowe przelewy. Ale trzeba uważać. W Kredyt Banku zależnie od rodzaju rachunku darmowe mogą być tylko trzy lub sześć pierwszych przelewów w miesiącu (kolejne kosztują 1 zł). W BZ WBK, BNP Paribas Fortis i DnB Nord obowiązuje stała opłata w wysokości 50 gr za każdy przelew.
Bank może też zarabiać na wypłacie pieniędzy z bankomatów. Najdrożej jest w Pekao, gdzie skorzystanie z obcego bankomatu kosztuje 4 proc. wypłacanej kwoty (minimum 6 zł). W Kredyt Banku nawet we własnej sieci bankomatów klienci mają tylko 2 – 4 darmowe wypłaty w miesiącu. W Meritum 2 zł kosztuje każda wypłata kwoty mniejszej niż 200 zł, w VW Bank ten limit wynosi 400 zł (opłata 1,5 zł). W niektórych bankach, aby mieć „darmowe” wypłaty z obcych bankomatów, trzeba zapłacić ryczałt. W Inteligo wynosi on 4 zł, w BGŻ i mBanku 5 zł miesięcznie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama