TO NIE POLSKO-ROSYJSKA UMOWA, lecz dostęp do polskiego rynku dla zagranicznych koncernów jest przedmiotem sporu między Warszawą a Komisją Europejską
TO NIE POLSKO-ROSYJSKA UMOWA, lecz dostęp do polskiego rynku dla zagranicznych koncernów jest przedmiotem sporu między Warszawą a Komisją Europejską
Dziś przedstawiciele resortu skarbu, Urzędu Regulacji Energetyki i państwowej spółki Gaz System mają przedstawić w Brukseli szczegóły polsko-rosyjskiego porozumienia rządowego oraz umowy operatorskiej dla gazociągu jamalskiego. Jak jednak wynika z naszych informacji, polska strona nie zamierza ujawniać unijnemu komisarzowi ds. energii Guenterowi Oettingerowi pełnej treści umowy zawartej pomiędzy Gaz Systemem a EuRoPol Gazem.
– Są granice dostępu do informacji. To dokumenty handlowe i zawierają dane, które mogą być wrażliwe dla spółek – mówi wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski. Dodaje, że KE otrzymała już fragment umowy dotyczący najważniejszego zapisu liberalizacyjnego o tzw. dostępie do gazociągu trzeciej strony. A obecny w delegacji przedstawiciel Gaz Systemu ma wyjaśnić wszelkie ewentualne wątpliwości.
W rzeczywistości spór między Warszawą a Brukselą dotyczy nie tyle porozumienia gazowego z Rosją, ile pozycji polskiego współwłaściciela Europol Gazu, czyli spółki PGNiG, faktycznego monopolisty na polskim rynku. Obecnie, ustalając ceny na krajowym rynku, PGNiG wypośrodkowuje cenę droższego surowca z importu z tańszym gazem krajowym. Uzyskana w ten sposób średnia zawsze będzie niższa od tej, jaką może zaproponować zagraniczna firma, bo ona sprowadzałaby gaz.
Ostatecznie cenę zatwierdza Urząd Regulacji Energetyki. Brukseli nie podoba się właśnie rola, jaką pełni URE. Jej zdaniem regulator blokuje wejście na polski rynek konkurencji dużych firm z Niemiec czy Francji.
KE uważa, że cena gazu w Polsce jest sztucznie utrzymywana na niskim poziomie. Dlatego nalega, byśmy ograniczyli rolę URE i tym samym zliberalizowali rynek.
Paradoksalnie jednak, ceny surowca poszłyby wtedy w górę. Marek Woszczyk, wiceprezes URE, tłumaczył wielokrotnie, że nie można pozwolić, aby z kieszeni odbiorców gazu miało wypływać więcej pieniędzy, niż to absolutnie konieczne.
Jeżeli nie spełnimy oczekiwań Komisji, grozi nam ona skierowaniem sprawy do Trybunału Sprawiedliwości. Tymczasem polski rząd zapewnia, że liberalizacja cały czas ma miejsce, choć w inny sposób, niż chce Bruksela. – Dowodem na to jest decyzja w sprawie rozbudowy infrastruktury gazowej na granicach RP, takiej jak choćby terminal LNG czy interkonektory, przez które można importować gaz – mówi w rozmowie z „DGP” wiceminister Mikołaj Budzanowski.
Polska nie chce wpuścić na gazowy rynek konkurencji z Zachodu i szykuje strategię obronną. W sporze z KE Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamierza powołać się na casus Włoch. Chodzi o wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 20 kwietnia 2010 r. w sprawie analogicznej do polskiej, wszczętej na wniosek włoskiego sądu.
– Wniosek ten sprowadzał się do pytania o zgodność z Dyrektywą 2003/55/WE utrzymywania przez państwa członkowskie środków takich jak taryfy po 1 lipca 2007 r., czyli po dniu tzw. otwarcia rynku gazu – wyjaśnia nam przedstawiciel MSZ. Trybunał stwierdził zgodność taryfowania z Dyrektywą 2003/55/WE.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama