ŻERAŃ WRACA DO GRY - Zamówienia z Zachodu pozwolą potroić produkcję modelu Aveo. Plany te może pokrzyżować spór zarządu z załogą.
Warszawska fabryka łapie oddech. Już w październiku z zakładu wyjedzie trzy razy więcej nowych samochodów, niż produkowano w poprzednich miesiącach. To efekt umów podpisanych z kilkoma odbiorcami w Europie Zachodniej – ustalił „DGP”.
– Nie komentujemy tych informacji – mówi Roman Bugaj z FSO Żerań. Jednak wiadomo, że dla zachodnich dealerów chevrolety z Polski stały się znacznie bardziej atrakcyjne niż modele produkowane w zakładzie GM DAT w Korei za sprawą systematycznego umacniania się koreańskiej waluty wobec euro.
W efekcie, plan produkcyjny FSO zakłada, że w październiku i lutym produkcja wyniesie po 3 tys. egzemplarzy, a w listopadzie, grudniu i styczniu przynajmniej po 2 tys.
– Co z tego, że będziemy produkować więcej samochodów, skoro zarząd chce nam o jedną piątą obciąć pensje – mówi Marek Dyżakowski, szef Związku Zawodowego Inżynierów i Techników FSO Żerań.
Licząca 1,9 tys. pracowników załoga zakładu jest w tej sprawie podzielona. Na cięcia już zgodziło się 500 osób. Reszta ma czas na decyzję do 15 września.
Marek Dyżakowski uważa, że przynajmniej 400 osób powie nie. A wtedy zarząd będzie miał problem, bo pracownicy zapewne będą domagać się wypłaty odpraw na podstawie zakładowego układu zbiorowego pracy zawarty jeszcze w czasach, gdy inwestorem zakładu było koreańskie Daewoo. Pracownik zatrudniony w firmie minimum pięć lat w przypadku zwolnienia z winy pracodawcy ma prawo do dodatkowej odprawy w wysokości trzech dodatkowych pensji. Wysokość odpraw wzrasta wraz ze stażem pracy. Ci, którzy przepracowali na Żeraniu ponad 30 lat, mają prawo nawet do 12 dodatkowych pensji. A to byłby koszt nie do udźwignięcia dla zakładu, który tylko w zeszłym roku miał 189,5 mln zł straty netto.
W przeciwieństwie do Fiata zeszłoroczny kryzys obszedł się bowiem z FSO bardzo źle. FSO nie zarabiała, bo dealerzy brali auta nie z Polski, lecz z Korei.
Żeby uniknąć katastrofy, zarząd spółki, kierowany przez Janusza Woźniaka, wypowiedział zakładowy układ zbiorowy pracy. Tyle że załoga uważa, że nawet w takim przypadku pracodawca musi zapłacić odprawy, bo wypowiedzenie uprawomocni się dopiero za rok.
Według Dyżakowskiego pracownicy, którzy podziękują za pracę, o swoje odprawy upomną się na drodze prawnej. Wcześniej może nawet stanąć zakład.
– Po tym jak niepowodzeniem zakończyły się mediacje z zarządem, na przyszły tydzień szykujemy referendum strajkowe – zapowiada Marek Dyżakowski.
– Pracownicy muszą zrozumieć, że sytuacja finansowa zakładu jest trudna. Powinni więc pomagać zarządowi w wyjściu z tego dołka – uważa Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Samar.
– Nie widzimy sensu dalszych wyrzeczeń – mówi Dyżakowski.
Jego podstawowym zarzutem jest to, że zarząd nie ma wizji rozwoju. Przejawia się to choćby tym, że do tej pory nie wie, co stanie się z zakładem, gdy w październiku przyszłego roku wygaśnie licencja na produkcję Chevroleta Aveo.