Pierwsze wyniki PZU, ogłoszone po giełdowym debiucie nie wprawiają w euforię. Zarząd ubezpieczyciela uspokaja inwestorów, że to jednorazowy spadek i nie ma do obaw, że zysk będzie w przyszłości malał.
Jeśli ktoś liczył na dobre wyniki PZU za pierwsze półrocze 2010 roku, to mógł się poczuć rozczarowany. Zysk ubezpieczyciela spadł z 2,3 mld zł przed rokiem do blisko 1,2 mld zł. Niższy był także przypis składki. Wyniósł on prawie 7,4 mld zł. Rok wcześniej było to blisko 7,5 mld zł.
Według Andrzeja Klesyka, prezesa PZU, słabsze wyniki nie powinny niepokoić. W dużej mierze odpowiadają za nie zdarzenia o charakterze jednorazowym. Chodzi o spowolnienie konwersji polis grupowych wieloletnich na jednoroczne (z tego tytułu spółka zarobiła rok temu ponad 1 mld zł, w tym zaś tylko 325 mln zł) oraz o niższe przychody z działalności inwestycyjnej. Na ich spadek o 351 mln zł wpływ miała suta dywidenda, która została wypłacona Skarbowi Państwa i Eureko przed wejściem PZU na giełdę.
Do tego należy doliczyć ostrą zimę oraz katastrofalne powodzie, które w maju i czerwcu dotknęły południe Polski. Wpłynęły one na skokowy wzrost wypłacanych świadczeń i kosztowały PZU prawie 400 mln zł (po uwzględnieniu reasekuracji). Spółka przyjęła o 400 proc. więcej szkód śniegowych i powodziowych niż rok temu.
– Zazwyczaj lepsze dla nas jest pierwsze półrocze. W tym roku będzie inaczej – mówi Andrzej Klesyk. Dodaje, że nie martwi go spadający przypis składki, gdyż poprawia się struktura portfela. Przede wszystkim chodzi o restrukturyzację segmentu ubezpieczeń komunikacyjnych dla klientów korporacyjnych. W 2009 roku przyniósł on ponad 400 mln zł straty. Dlatego też spółka podnosi ceny w tym obszarze i pozbywa się ryzyk, które generują największe koszty. Do tej pory z tego powodu straciła ok. 1 tys. klientów i prawie 200 mln zł składki.
Natomiast w segmencie polis komunikacyjnych dla klientów indywidualnych po raz pierwszy od dawna udało się PZU zahamować spadek przypisu składki. – Zarabiamy na tych ubezpieczeniach, co pokazuje, że wbrew temu, co mówi konkurencja, mogą one być rentowne – podkreśla Andrzej Klesyk.
Mimo to zysk spółki majątkowej spadł w porównaniu z pierwszą połową 2009 roku o ok. 75 proc. (po odjęciu dywidendy otrzymanej od PZU Życie). Zagrożeniem dla niej jest wojna cenowa między ubezpieczycielami, powodująca coraz większy dystans między wysokością składek a wypłacanymi świadczeniami. Do tego dochodzą zadośćuczynienia za śmierć, które coraz mocniej obciążają ubezpieczyciela. Dlatego zdaniem prezesa podwyżka cen polis komunikacyjnych jest nieunikniona i cała branża musi się nad nią zastanowić.
Z takimi problemami nie boryka się spółka życiowa PZU. Mimo że zebrała ona mniej składek niż rok wcześniej, to w najbardziej rentownych segmentach (ubezpieczenia grupowe i indywidualne ze składką regularną) odnotowała wzrost sprzedaży. Niepokoić może tylko rosnący udział brokerów w sprzedaży tego typu produktów, co negatywnie odbija się na wysokości marż.