Dziś unijna gotówka na odnawialne źródła energii trafia głównie do zagranicznych producentów. Ale Polacy włączyli się do walki
Dziś unijna gotówka na odnawialne źródła energii trafia głównie do zagranicznych producentów. Ale Polacy włączyli się do walki
Jeżeli uda się zrealizować plany Brukseli, Polska zaroi się od wiatraków i paneli produkujących prąd z energii słonecznej.
UE każe nam podwoić w ciągu 10 lat ilość zielonej energii. Żeby zrealizować te normy, trzeba wybudować do 2020 r. kilkudziesiąt tysięcy farm wiatrowych, elektrowni wodnych, biogazowni, kolektorów słonecznych oraz ciepłowni geotermalnych. Całość będzie ksoztować 60 mld zł. W rozkręceniu inwestycji mają pomóc nam środki unijne. Do 2013 roku jest do wykorzystania ponad 7 mld euro.
Czy polskie firmy zarobią na inwestycyjnym boomie?
– Odpowiedź jest, niestety, średnio przyjemna – mówi „DGP” Krzysztof Żmijewski, sekretarz generalny Społecznej Rady Konsultacyjnej Narodowego Programu Redukcji Emisji, były szef PSE. W najtrudniejszej sytuacji są firmy działające na rynku biogazowni. Polscy dostawcy technologii w starciu z zachodnią konkurencją nie mają większych szans.
– Banki i fundusze finansujące biogazownie oczekują od inwestorów, że partnerem w realizacji projektu będą uznani dostawcy technologii mający na swoim koncie wykonane instalacje. Polacy mają świetne pomysły i projekty, ale żadnych realizacji – mówi Wojciech Kurdziel, prezes Polskich Biogazowni, które na południu kraju budują trzy obiekty. Do każdego technologie dostarczają firmy niemieckie. W Polsce działa teraz 7 biogazowni, a w planie jest 200 następnych.
Według Krzysztofa Żmijewskiego największą przeszkodą w rozwoju polskich dostawców biogazowni jest dominacja na rynku firm z Niemiec i Danii. – W efekcie cena wyprodukowania 1 MW została sztucznie wywindowana do 3 mln euro – mówi. Jego zdaniem powinna być co najmniej o połowę niższa.
Inny łakomy kąsek to branża kolektorów słonecznych. Roczne obroty szacowane są na ok. 500 mln zł, dochodzą do tego wpływy z eksportu (ok. 250 mln zł). Tempo wzrostu całego sektora wynosi ok. 40 proc. rocznie. Jednak według danych Instytutu Energetyki Odnawialnej większość inwestycji realizują firmy spoza Polski.
– Zdecydowana większość producentów krajowych zlokalizowana jest w Polsce południowej i stanowi ok. 25 proc. wszystkich firm w kraju. W pozostałych regionach przeważają siedziby dystrybutorów i przedstawicielstw firm zagranicznych – mówi Aneta Więcka z IEO.
Polskie firmy największą szansę na zarobek mają przy okazji budowy farm wiatrowych.
– Nawet połowa pieniędzy potrzebnych do budowy wiatraków może trafić do kieszeni polskich przedsiębiorców – mówi Krzysztof Żmijewski.
Firmy chcą wybudować wiatraki o łącznej mocy 13,7 tys. MW. To blisko połowa wszystkich planowanych w Polsce inwestycji energetycznych. Rynek dopiero się rozkręca – z wiatraków produkowanych jest tysiąc megawatogodzin. Nasze firmy doskonale radzą sobie z wykonywaniem fundamentów, potrafią zrobić potężne maszty. Cała reszta – turbiny i wielkie śmigła – dostarczają na razie zachodni producenci. Jednak powoli na ten rynek wchodzą Polacy. Kilka dni temu plany rozpoczęcia w tym roku produkcji śmigieł i wież w Stoczni Gdańsk zapowiedziała spółka Gdańsk Shipyard Group.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama